Lekkoatletyczne MP: Włodarczyk wróciła do zdrowia i zdeklasowała rywalki!
Mistrzyni olimpijska Anita Włodarczyk wynikiem 80,79 m została w Białymstoku mistrzynią Polski w rzucie młotem. Rekordzistka globu po raz pierwszy w tym sezonie przekroczyła granicę 80 m. Złoto w skoku o tyczce wywalczył Piotr Lisek, a w biegu na 1500 m Adam Kszczot.
Włodarczyk, która niedawno borykała się z poważnymi problemami zdrowotnymi, nareszcie odetchnęła. Ostatnie wyniki były dobre i to dało jej także psychiczny luz.
- Przyjechałam tutaj, żeby rzucić 80 metrów i się udało. Czułam, że mogę osiągnąć jeszcze lepszy wynik, ale w ostatnim obrocie brakowało postawienia szybciej nogi. Najbardziej się cieszę, że w końcu została złamana granica 80 m – skomentowała.
To najlepszy tegoroczny wynik na świecie. Polka nie ma sobie równych od lat. Bardzo dobry wynik osiągnęła też druga w niedzielę Malwina Kopron. Trenująca ze swoim dziadkiem zawodniczka AZS UMCS Lublin uzyskała 75,11. To jej rekord życiowy i piąty rezultat w tym sezonie na świecie.
Bardzo dobry wynik i rekord życiowy uzyskał w pchnięciu kulą Michał Haratyk (AZS AWF Kraków). Wicemistrzowi Europy zmierzono 21,53 m i czuł... niedosyt. Wszyscy obserwatorzy z prezesem PZLA Henrykiem Olszewskim na czele mówili, że stać go już na 22 m.
- Ten start był dla mnie wielką niewiadomą, bo przez ostatni miesiąc nigdzie nie rywalizowałem. Nie było klasowego mityngu, do którego się dostałem, więc skupiłem się na treningach. Czy uda się pchnąć 22 m w Londynie? Tego nie wiem, bo boli mnie nadgarstek – powiedział Haratyk.
Pierwszy złoty medal krajowego czempionatu na dystansie 1500 m wywalczył Adam Kszczot (RKS Łódź). Specjalista od biegania na 800 m chciał sprawdzić się wytrzymałościowo, a także wypełnić minimum PZLA na mistrzostwa świata. To drugie mu się nie udało.
- Ale nie szkodzi. To był dobry sprawdzian i wynik 3.38,31 jest już na europejskim poziomie, więc nie ma czego się wstydzić – zaznaczył wicemistrz świata na 800 m.
Zapewnił jednocześnie, że wszystko zmierza w dobrym kierunku i w Londynie będzie już w pełni przygotowany. Walki z nim w niedzielę nie podjął rekordzista na 1500 m Marcin Lewandowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz).
Finalista igrzysk na 800 m dwa dni wcześniej w Monako pokonał 1500 m w 3.34,04 i poprawił rekord kraju. Przyleciał stamtąd prosto do Białegostoku.
- Nie goniłem Adama, bo wiedziałem na jaki wynik chciał biec. Ja nie byłem tym zainteresowany, nie jest mi to potrzebne, dlatego postanowiłem od początku nie szaleć – zaznaczył wicemistrz Polski (3.41,82).
Na mistrzostwach świata chce skupić się na dystansie 800 m, mimo że w tym roku miał problemy z uzyskaniem minimum.
Na wysokim poziomie stał konkurs tyczkarzy. Zarówno Paweł Wojciechowski (CWZS Zawisza Bydgoszcz), jak i Piotr Lisek (OSOT Szczecin) musieli skorzystać ze... starych tyczek. Te, na których na co dzień skaczą, zagubiły się w drodze powrotnej z mityngu Diamentowej Ligi w Rabacie.
To nie przeszkodziło im w uzyskaniu przyzwoitych rezultatów. Lisek, czwarty zawodnik ostatnich igrzysk, poprawił rekord życiowy na stadionie 5,85 m. Wojciechowski uzyskał 5,70 m.
- Walczyłem, bo mam taki charakter, ale czułem się jakbym skakał po raz pierwszy o tyczce. Mam nadzieję, że sprzęt szybko do mnie dotrze. Nawet nie chcę myśleć, co będzie jeśli nie doleci do Londynu. To byłaby katastrofa – przyznał Wojciechowski.
Dobrze wypadł także Sylwester Bednarek. Halowy mistrz Europy w skoku wzwyż pokonał 2,30 m i niewiele zabrakło, by mógł cieszyć się z wyniku 2,33 m.
- To bardzo dobre przetarcie. Teraz zostaję jeszcze w Białymstoku, by potrenować, a później przenosimy się do Spały – powiedział i zapewnił, że jest gotowy na bardzo wysokie skakanie.
W skoku w dal tytuł obroniła Anna Jagaciak-Michalska – 6,40. Wśród mężczyzn najdalej wylądował Adrian Strzałkowski (MKL Szczecin) – 7,78 m.
Prawdziwy popis swojej mocy dała na 1500 m Sofia Ennaoui (MKL Szczecin). Brązowa medalistka halowych mistrzostw Europy na 800 m do mety tak przyspieszyła, że rywalki nie miały żadnych szans. Zmierzono jej czas 4.16,56.
- Taka była moja taktyka. Chcieliśmy z trenerem przetestować przyspieszenie na połowie dystansu i stopniowo rozpędzanie się. Tak często wygląda bieganie na imprezach mistrzowskich i pokazałam sobie, że jestem też w stanie tak rywalizować – powiedziała.
Pierwszy raz na podium mistrzostw Polski i to od razu na najwyższym stopniu stanęła w rzucie dyskiem Lidia Augustyniak (MKL Toruń) – 58,43. W płotkarskim sprincie najlepsi byli Karolina Kołeczek (MUKS Wisła Sandomierz) – 13,17 i Damian Czykier (Podlasie Białystok) – 13,44.
- Bardzo dziękuję, że przyszliście na stadion, bo rzadko się zdarza, żeby na mistrzostwach Polski było tylu kibiców – mówiła Kołeczek po biegu.
Na 200 m tytuły mistrzowskie obronili Anna Kiełbasińska (SKLA Sopot) – 23,27 i Karol Zalewski (AZS UWM Olsztyn) – 20,69.
W sztafetach 4x400 m złote były zawodniczki AZS AWF Warszawa, a wśród mężczyzn AZS AWF Wrocław, w której biegł Rafał Omelko. To był też najbardziej zapracowany zawodnik mistrzostw Polski. W sobotę zdobył złoto na 400 m, w niedzielę był drugi na 200 m i jeszcze pomógł kolegom z biegu rozstawnego. W sumie startował pięć razy.
Przed oficjalnym programem niedzielnych konkurencji PZLA postanowił rozegrać jeszcze raz konkurs trójskoku. To był ukłon w kierunku Karola Hoffmanna, który walczy o minimum na mistrzostwa świata, a w niedzielę mijał termin uzyskiwania wskaźników. Rywalizacja o medale odbyła się w piątek, ale... w ciemności. Wicemistrz Europy narzekał, że nie widział belki i to utrudniło mu zadanie. W niedzielę najdalej wylądował na 16,39 m. To prawie o pół metra bliżej od wymaganego rezultatu.
Z Białegostoku wszyscy wracają zadowoleni. Zawodnicy, dziennikarze, trenerzy. Dawno nie było na krajowym czempionacie takiej atmosfery. Trybuny każdego dnia rywalizacji były pełne, a kibice doskonale reagowali na to, co dzieje się na bieżni, rzutni, skoczni.
- Gdyby droga z Warszawy do Białegostoku była lepsza, mógłbym startować tu co weekend – powiedział nawet wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem Piotr Małachowski (WKS Śląsk Wrocław).
Komentarze