Kowalski: Belgowie, od... czepcie się od Teodorczyka!
Anderlecht Bruksela przegrał u siebie z Bayernem Monachium 1:2, a belgijskie media okrzyknęły napastnika klubu z Brukseli Łukasza Teodorczyka winowajcą. „Nie trafiłby nawet w drzwi stodoły”, „Jego gra to żart” - prześcigają się w dyskredytowania Polaka najważniejsze tytuły. Dodajmy, że „Teo” zaliczył piękną asystę przy golu na 1:1 i nie wykorzystał dwóch okazji, aby pokonać bramkarza Niemców.
Coś mi się jednak wydaje, że przedstawiciele belgijskich mediów nie oceniają Teodorczyka biorąc pod uwagę jednanie kryteria sportowe, ale w prymitywny sposób rewanżują się za jego zachowania pozaboiskowe. Także te w stosunku do mediów (Łukasz niejednokrotnie miejscowych publicystów, mówiąc najdelikatniej... lekceważył).
Fakt, że Teodorczyk znacznie spuścił z tonu (w trzynastu meczach w tym sezonie strzelił tylko trzy gole), ale znaczący zjazd notuje przecież cały Anderlecht, a zmiana trenera w ubiegłym miesiącu to przecież nie jest wina wyłącznie Polaka. To nie piłkarz rodem z Żuromina sprawił, że brukselski klub jest czerwoną latarnią w grupie Ligi Mistrzów, bez punktu, z tylko jednym golem strzelonym (tu akurat mógł trochę pomóc), a stracił ich aż siedemnaście w pięciu grach.
Belgowie szybko zapomnieli, że jeszcze w ubiegłym sezonie nosili Polaka na rękach, zachwycali się tytułem króla strzelców i podkreślali, że wcześniej w XXI wieku żaden piłkarz Anderlechtu nie strzelił aż tylu goli w roku kalendarzowym. Jasne, że były napastnik Polonii Warszawa i Lecha Poznań jest niepokorny, nieufny itd. Jednym słowem: trudny. Tyle, że to chyba nie powód, aby z powodu obniżki formy skazywać go na piłkarski szafot, robić z niego nieudacznika.
Z drugiej strony ten przypadek pokazuje ile we współczesnym sporcie znaczy wizerunek. I że jednak warto w zbudowanie wizerunku pozytywnego włożyć jakiś wysiłek. Z zszarganą opinią trudno po prostu liczyć na obiektywną ocenę sportową, pozwolenie sobie na jakikolwiek margines błędu czy chwilę słabości. Bo zachowując odpowiednie proporcje, trudno sobie wyobrazić aż taką „jazdę” w mediach z Robertem Lewandowskim, który nagle wpada w sportowy dołek...
Komentarze