Jarosz: Szanse w finale PlusLigi oceniam 50/50
Maciej Jarosz spodziewa się, że finałowa rywalizacja o mistrzostwo Polski między siatkarzami ZAKSY Kędzierzyn-Koźle i PGE Skry Bełchatów nie zakończy się w dwóch spotkaniach. - Szanse obu zespołów oceniam 50/50 - powiedział trener i ekspert Polsatu Sport.
Zarówno ZAKSA, jak i Skra w półfinałach odniosły po dwa zwycięstwa 3:2. W swoim drugim pojedynku z Indykpolem AZS Olsztyn broniący tytułu kędzierzynianie, którzy byli gospodarzem tego meczu, przegrywali już 0:2.
- Do finału awansowali moi faworyci, ale nie sądziłem, że stanie się to po tak ciężkich bojach. Bo te półfinały mogły zakończyć się zupełnie inaczej - przyznał Jarosz.
Jego zdaniem - bazując na tym, jak obie ekipy zaprezentowały się w poprzednim etapie zmagań - nie da się wskazać przewagi żadnej z nich w rozpoczynającej się w środę rywalizacji o złoty medal. Na najwyższym stopniu podium stanie ten, kto wygra dwa mecze.
- Szanse oceniam 50/50. Spodziewam się, że to nie zakończy się w dwóch spotkaniach. Moim zdaniem będzie decydować przede wszystkim to, w jakiej formie będzie dany zespół, który z nich będzie bardziej odporny na stres, który jest lepiej przygotowany fizycznie, kto ma lepszą ławkę rezerwowych. Bo obie drużyny przeszły mordercze półfinały i to na pewno zostawiło po sobie ślad - zastrzegł.
Jak dodał były siatkarz, który ma w dorobku m.in. trzy srebrne medale mistrzostw Europy, bardzo istotne znaczenie będzie miała dyspozycja liderów. Za nich uznał Mariusza Wlazłego w Skrze, a po stronie ZAKSY Sama Deroo.
- Może i Maurice Torres był bardziej widoczny ostatnio w zespole z Kędzierzyna, ale myślę, że w spotkaniach o najwyższą stawkę to Deroo będzie kluczową postacią. Tak jak Wlazły w Skrze. Bo będący w znakomitej formie Srecko Lisinac zrobi swoje w drużynie z Bełchatowa, Torres także, ale jednak to liderzy, zawodnicy mentalnie najmocniejsi będą swój zespół wspierać i to jest kluczowe - podsumował.
Zawodnicy obu ekip mają za sobą nie tylko długą rywalizację w lidze, ale także mecze rozegrane w ramach Pucharu Polski i Ligi Mistrzów.
- Myślę, że obie drużyny mają sporo w nogach. Jeden i drugi zespół miał prawo być zmęczony w półfinale - zaznaczył Jarosz.
Według niego ZAKSA potrafi czekać na swój moment w meczu, czego potwierdzeniem było wyjście przez nią z opresji w drugim pojedynku półfinałowym.
- Przegrywali 0:2, gra im nie szła, nie mogli złapać rytmu, męczyli się, męczyli. Ale jak potem złapali ten swój rytm, złapali przeciwnika, który nie potrafił utrzymać tego wysokiego poziomu, to byli bezlitośni. To jest olbrzymia umiejętność, ogromny plus Zaksy. Najwyższej klasy drużyny potrafią przeczekać ten swój słabszy moment i jak tylko pojawi się szansa, to przeciwnika złapać, wykorzystać to i wygrać. I w Olsztynie mogli przegrać i przegrywanie u siebie 0:2 też nie jest taką łatwą sytuacją, a jednak z niej wybrnęli. To jest też olbrzymie doświadczenie tej ekipy. To jest również to, że oni praktycznie w niezmienionym składzie grają już chyba trzeci sezon, tylko drobne korekty były - wyliczał.
Siatkarski ekspert uważa, że finaliści prezentują nieco inny styl. Jako duży atut po stronie obrońców tytułu wskazał rozgrywającego Benjamina Toniuttiego. Po stronie Skry docenił zagrywkę.
- Toniutti bardzo mądrze potrafi rozdzielać piłki. To w tej chwili chyba jeden z najlepszych rozgrywających na świecie. Jeżeli ZAKSA będzie miała dobre przyjęcie, to ekipie z Bełchatowa będzie bardzo trudno zatrzymać rywali. Ale Skra - według mnie - dysponuje zdecydowanie lepszą, mocniejszą i trudniejsza zagrywką. Więc teraz pytanie - czy graczom Skry będzie wszystko wychodzić w polu serwisowym, a odpowiedzią będzie dobre przyjęcie kędzierzynian? A może nie? Trudno przewidzieć. Taktycznie nikt tu nic nowego nie wymyśli. Oni się znają jak łyse konie, grali niejedno spotkanie przeciwko sobie. Myślę, że bardziej będzie tu decydować to, kto jest lepiej przygotowany do tego finału, bo zmęczenie na pewno bardzo da o sobie znać i jednej i drugiej drużynie - podkreślił Jarosz.
Jego zdaniem na kędzierzynian nie będzie miało wpływu to, że w połowie maja czeka ich jeszcze występ w Final Four LM.
- Nie sądzę, by to miało znaczenie, bo jest to już po finale rywalizacji o mistrzostwo Polski. Myślę, że zawodnicy Zaksy na razie zupełnie o tym nie myślą. Na pewno skupiają się na tych najbliższych dwóch lub trzech spotkaniach PlusLigi. Myślę, że zdobycie mistrzostwa Polski jest priorytetem obu ekip - zastrzegł.
Ma on nadzieję, że - mimo odczuwanych już mocno przez zawodników trudów kończącego się sezonu - decydujące o złotym medalu pojedynki będą siatkarską ucztą.
- Ćwierćfinały to były fantastyczne spotkania, półfinały również. Liczę więc, że - pomimo olbrzymiego zmęczenia - finały też będą bardzo zacięte i będą stały na dobrym poziomie - podsumował doświadczony trener.
Pierwszy z tych meczów odbędzie się w środę w Bełchatowie. Drugi w sobotę w Kędzierzynie. Tam też rozegrany zostanie - w razie konieczności - trzeci mecz. Indykpol o brąz powalczy z kolei z Treflem Gdańsk, który w półfinale przegrał ze Skrą.
Komentarze