Bednaruk: Gdybyśmy przegrali, to chyba skoczyłbym z dachu hali

Siatkówka

"Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że jeśli można dopaść Skrę to nie przed play off, a właśnie teraz, na początku sezonu" - przyznał trener siatkarzy Chemika Bydgoszcz Jakub Bednaruk po zwycięstwie jego zespołu nad ekipą z Bełchatowa 3:2 w 1. kolejce PlusLigi.

"Rywale nie rozegrali ani jednego meczu w zestawieniu, w jakim wyszli na boisko. Oni grali w pełnym składzie, a mimo to graliśmy jak równy z równym. Kiedy spotkamy się z nimi znowu na pewno będzie widać różnicę, więc kiedy jak nie teraz mieliśmy wykorzystać szansę" – powiedział Bednaruk.

 

Z każdą kolejną udaną akcją jego siatkarze nabierali pewności siebie i przekonania, że mogą sprawić niespodziankę w pojedynku z naszpikowanym gwiazdami przeciwnikiem. - Grając ze Skrą nikogo nie trzeba jakoś specjalnie motywować, ale ważna będzie dalsza część sezonu. Ten zespół jest silny psychicznie, choć zobaczymy, jak zareaguje, jeśli przydarzą się nam np. dwie porażki. Przez dwa tygodnie przed meczem nie robiliśmy niczego szczególnego. Widziałem w tych chłopakach mobilizację i chęć wyjścia na boisko i dania z siebie wszystkiego. Od rana w dniu meczu było widać w nich, że czekają na Skrę. Straciliśmy co prawda punkt wygrywając 3:2, ale zyskaliśmy pewność, że potrafimy fajnie ze sobą współpracować i spisywać się nie tylko w pojedynczych setach - tłumaczył szkoleniowiec.

 

Najtrudniejszym momentem była końcówka czwartego seta, kiedy to wydawało się, że Chemik ma go pod kontrolą. Dwa skuteczne ataki Irańczyka Milada Ebadipoura oraz błąd na siatce gospodarzy spowodowały, że partia kończyła się grą na przewagi i tu więcej zimnej krwi zachowali mistrzowie Polski. Po straconej piłce meczowej przez swoich zawodników trener Bednaruk miał tylko jedną myśl.

 

"Pomyślałem, że jeśli przegramy ten mecz 2:3, to chyba skoczę z dachu hali. Na szczęście wygraliśmy, więc mogę jechać z chłopakami na kolejne spotkanie do Lubina" – przyznał z uśmiechem.

 

Przed zawodnikami z Bydgoszczy bardzo trudny tydzień. W najbliższych dniach czeka ich także wyjazd do Kędzierzyna-Koźla. - Cieszyć się z wygranej na otwarcie sezonu możemy tylko przez chwilę. Trzeba przytulić małżonkę, dziewczynę, kota, psa, kto tam, co ma w domu, a potem skupić się na kolejnym meczu. Zyskaliśmy szacunek kibiców, ale możemy go bardzo szybko stracić, bo wystarczy, że dostaniemy po głowie w Lubinie i nikt już nie będzie mówił o tym, że wygraliśmy ze Skrą. Trzeba być bardzo skupionym, pomyśleć, co się wydarzyło dobrego, dwie, trzy rzeczy skorygować i jechać dalej – podsumował Bednaruk.

 

Bartłomiej Lipiński, wybrany najbardziej wartościowym zawodnikiem meczu, podkreślił, że nie ma czego świętować. - Cieszymy się bardzo, ale teraz kubełek zimnej wody, do szatni i "misja Lubin". Na początku podeszliśmy może zbyt ostrożnie do rywala, choć wiadomo, że Skra to jedna z najlepszych drużyn na naszych parkietach, mająca w składzie mistrzów świata. Ale później zobaczyliśmy, że są to normalni zawodnicy, z którymi możemy powalczyć i udało się ich pokonać. Wygrana na inaugurację daje nam kopa, ale nie popadajmy w huraoptymizm - wspomniał siatkarz Chemika.

 

Słów uznania dla Lipińskiego i jego kolegów nie krył kapitan Skry Mariusz Wlazły. - Chemik bardzo dobrze bronił i wykorzystał swoje szanse. Pomogliśmy mu swoimi błędami, ale w pełni zasłużenie wygrał, bo zagrał kapitalny mecz. Trzeba docenić to, co zrobili jego gracze na boisku. My na pewno przeprowadzimy analizę tego spotkania. Jesteśmy dopiero od niedawna w pełnym składzie, więc nad pewnymi mechanizmami musimy jeszcze popracować. Sądziliśmy, że mecz ułoży się nieco inaczej, stąd gratulacje dla Bydgoszczy, bo zasłużenie wygrali - zaznaczył Wlazły.

A.J., PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie