Dlaczego Lopetegui zawiódł?
Najpierw praca marzeń - ta z reprezentacją seniorów. Później praca jak ze snu - kierowanie wielkim Realem Madryt. Bez wątpienia Julen Lopetegui stawiał sobie ambitne cele. Zaryzykował, postawił wszystko na jedną kartę i... przegrał rozdanie, ale nie całą rozgrywkę.
Bohater dzieła hiszpańskiego dramaturga Pedro Calderona "Życie snem" nie chce się obudzić, bo wtedy zdałby sobie sprawę, że wszystko czego doświadczył jest tylko złudzeniem.
Julen Lopetegui także chciał żyć we śnie, ale okazało się, że został z niego gwałtownie zbudzony. Nic dziwnego. Praca w miejscu, gdzie są wysokie oczekiwania, z takim zespołem jak Real Madryt, wymaga bezustannej uwagi. Paradoksalnie nie ma czasu na sen.
Sześć porażek, w tym ta ostatnia, upokarzająca manita na Camp Nou, przelały czarę goryczy. Klub wydał chłodne i na wskroś biznesowe oświadczenie o zwolnieniu dotychczasowego szkoleniowca: "Ta decyzja ma na celu zmianę sytuacji, w której znalazł się pierwszy zespół, jeszcze w momencie, w którym możliwe jest osiągnięcie wszystkich celów na ten sezon".
Pewnym jest, że za Lopeteguim nikt nie będzie w Realu płakał. Kolegę po fachu próbował usprawiedliwiać inny szkoleniowiec, który zna realia pracy na świeczniku, Pep Guardiola:
- W Barcelonie czy w Realu Madryt musisz zawsze wygrywać. Jeśli tak nie jest, to nie masz żadnej szansy, by utrzymać posadę - powiedział gorzko.
Lopeteguiego broni też Ramon Calderon. Były prezes Realu Madryt uważa, że wina złej formy Królewskich leży po stronie Florentino Pereza, który między innymi pozwolił na odejście Cristiano Ronaldo. Lopetegui i tak próbował wycisnąć z zespołu ile się da, ale to nie wystarczyło.
Dlaczego Lopetegui zawiódł?
Julen Lopetegui ledwo objął drużynę, a już musiał się zmierzyć z jednym z największych wyzwań, które przerosłoby większość trenerów: jak poukładać Real Madryt po odejściu Cristiano Ronaldo, zwłaszcza, że zespół nie został poważnie wzmocniony w letnim oknie transferowym?
Od początku sezonu zawiedli dotychczas solidni piłkarze. Błędy Marcelo, Sergio Ramosa, Raphaela Varane’a kosztowały Królewskich pierwszą porażkę w Superpucharze Europy, a następnie powodowały nierówną grę w meczach ligowych. Brak Cristiano Ronaldo jako egzekutora akcji i gwaranta goli szybko dał się we znaki Los Merengues. Pod wodzą Lopeteguiego Real Madryt zdobył zaledwie 21 bramek, a stracił 20 goli. Wcześniej sam Cristiano potrafił dostarczyć 44 trafienia, tak jak w poprzednim sezonie. Na papierze bez zastrzeżeń prezentowali się Karim Benzema, Mariano Diaz i Gareth Bale, ale w praktyce nowy układ sił w ataku potrzebował zgrania.
Kolejne nazwiska wypadały z gry z powodu kontuzji: Bale, Carvajal, Marcelo, Alvaro Odriozola, Benzema, Nacho i Jesus Vallejo. Inne, takie jak Mariano i Vinicius, nie grały z powodu braku klarownej wizji Lopeteguiego. Szkoleniowiec szukał pomocy i rozwiązań albo za późno, albo nie w meczach, w których było to konieczne. Zabrakło mu nie tylko intuicji, ale i planu, i strategii. I za to słono zapłacił.
Teraz może zadać sobie pytanie, czy warto było ryzykować? Czy nie lepiej było zostać na mundialu z reprezentacją, wywalczyć dobry wynik, a na kolejny krok w karierze poczekać spokojnie, popijając cortado w siedzibie federacji?
Julen Lopetegui przetrwa. Ma dopiero 52 lata, na koncie trofea mistrzostw Europy z drużynami U-21 i U-19 oraz dobrą passę 20 meczów bez porażki z seniorską reprezentacją Hiszpanii. Wystarczy, by znaleźć posadę za jakiś czas, gdy kurz opadnie. Z Królewskimi rozegrał 14 spotkań. Sześć z nich wygrał, tyle samo przegrał, ale w takim klubie jak Real Madryt bardziej niż statystyki ważniejsze bywają emocje i wizerunek. A z tym ani Lopetegui, ani inny trener, nie może wygrać.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze