Fortuna dla Armstronga za sam start w wyścigu. Media ujawniły prawdę
Były amerykański kolarz Lance Armstrong otrzymał od australijskich władz równowartość niemal miliona euro za sam udział w wyścigu Tour Down Under w 2009 roku - poinformował tamtejszy dziennik "Sunday Mail". Warunki kontraktu były tajemnicą przez 10 lat. Armstrong zakończył karierę w 2005 roku, ale wrócił do profesjonalnego kolarstwa, startując właśnie w Australii.
Jak ujawniono, Armstrong otrzymał za występ w Tour Down Under ok. 950 tysięcy euro, a do tego pokryto koszty przelotu pierwszą klasą dla dwóch osób, zakwaterowania czy wyżywienia.
Pieniądze wyłożyły władze publiczne stanu Australia Południowa, co na światło dzienne wypłynęło dopiero niedawno. W kontrakcie znalazła się bowiem klauzula tajności, obowiązująca przez 10 lat.
- Mieszkańcy Australii Południowej mają prawo o tym wiedzieć. Chcieliśmy upublicznić to wcześniej, po wyborach, ale było to niemożliwe z prawnego punktu widzenia. Nie da się ukryć, że to olbrzymie pieniądze jak dla jednego człowieka za sześciodniowy wyścig, nie wspominając o bonusach, jak przelot pierwszą klasą dla dwóch osób, hotel, posiłki i inne dodatki - powiedział cytowany na łamach "Sunday Mail" odpowiedzialny za stanowe finanse Rob Lucas.
Armstrong startował w Australii także w dwóch kolejnych latach, ale o wynagrodzeniu za edycje w 2010 i 2011 roku na razie nie wiadomo nic oficjalnie z tych samych powodów.
Półtora roku po tym ostatnim występie Amerykanin został dożywotnio zdyskwalifikowany za doping. Odebrano mu także wszystkie tytuły wywalczone od sierpnia 1998 roku, w tym siedem zwycięstw w Tour de France.
Organizatorzy Tour Down Under nie umieścili jednak w kontrakcie zapisu, w myśl którego mogliby domagać się od Armstronga odszkodowania, gdyby został przyłapany na stosowaniu nielegalnych substancji.
Przejdź na Polsatsport.pl
Komentarze