Obrazki z play-off Energa Basket Ligi: Ballada o Krzysztofie

Koszykówka

- Wiele jest momentów w sporcie, kiedy emocje wygrywają z przygotowanym planem. Pięknie, jeśli kojarzy się to z wielką wygraną, taką jak wygrana Krzysztofa Szubargi z Arki Gdynia w meczu o brązowe medale ze Stelmetem Eneą BC Zielona Góra - taki komentarz nasuwa się po poniedziałkowym drugim meczu rywalizacji o trzecie miejsce w Energa Basket Lidze. Transmisje finału i meczów o brąz można obejrzeć w stacjach sportowych Polsatu.

Krzysztof Szubarga ma 35 lat i około 176 cm wzrostu. Kiedyś Krzysztof grał w reprezentacji Polski, nawet w pierwszej piątce na EuroBaskecie 2009 w Polsce, będąc zapewne jednym z najniższych koszykarzy, którzy kiedykolwiek zagrali w naszej kadrze. Kiedyś Krzysztof potrafił poprowadzić do finału Anwil Włocławek, wygrać mistrzostwo z Asseco Prokomem Gdynia. Krzysztof potrafił też się podnieść z ciężkich problemów z plecami, które kilka lat temu zagroziły kontynuacji kariery i spowodowały ponadroczną przerwę w grze. Krzysztof potrafił naprawić ciężką pracą swoje ciało i umysł.


Krzysztof wrócił na boisko w 2016 roku w wielkim stylu, przez dwa sezony będąc liderem wyłącznie polskiego zespołu Asseco Gdynia, sztorcując młodszych kolegów i trafiając niesamowite rzuty. Przez dwa lata ten zespół grał efektowną, entuzjastyczną, ofensywną koszykówkę, w której kluczową rolę grał właśnie Krzysztof.


Krzysztof przez lata wykształcił także wizerunek boiskowego twardziela. Krzysztof pokrzykiwał na sędziów, zawsze walczył o swoje, rzadko się uśmiechał, prawie nigdy nie żartował. Krzysztof potrafił coś sączyć do ucha rywali, a patrząc na ich miny zapewne nie były to zawsze opowieści o różowych jednorożcach w świetle tęczy. Krzysztof nie odstawiał ręki, nogi ani łokcia, nacierał na przeciwników, grał twardo i był zawsze twardy.


Przed drugim, decydującym meczu o brązowe medale w Energa Basket Lidze Krzysztof Szubarga wiedział, że 18 punktów straty z pierwszego meczu jest wciąż do odrobienia. W szatni Krzysztof wygłosił mowę motywacyjną, o której potem wspominali po meczu wszyscy koledzy z Arki. Na boisku Krzysztof od pierwszych minut był wszędzie. Krzysztof wjeżdżał pod kosz, trafiał niesamowite rzuty spod obręczy pod presją dużo wyższych rywali. Krzysztof dogrywał piłki do kolegów, walczył w obronie, rzucał się po piłkę i jak zawsze wychodził z tego z zadrapaniami i siniakami.


W samej końcówce Krzysztof - najstarszy na boisku - niesamowitym sprintem rzucił się po piłkę leniwie podaną spod kosza przez Quintona Hosleya i tygrysim skokiem na parkiet wyrwał ją rywalom. Chwilę później, kiedy zdał sobie sprawę, że spełniły się marzenia i będzie miał znów medal, wywalczony po takiej przerwie, po tylu wyrzeczeniach, emocje wygrały z Krzysztofem i on, twardziel, zapłakał…


Po ostatniej syrenie Krzysztof usiadł na parkiecie, ale w pomieszaniu emocji łzawych i szczęśliwych nie został sam. Koledzy go znaleźli i cieszyli się z medalu z nim właśnie. Potem Krzysztof znalazł na trybunach swoich bliskich i z nimi w uścisku celebrował ten moment. Na konferencji prasowej po meczu Krzysztofowi załamał się głos i nie mógł skończyć zdania. Na pewno wciąż pamiętał, jak długo musiał pracować ciężko ze świadomością, że nie wiadomo, czy będzie mu dane jeszcze zagrać choćby jeden mecz.


Tego poniedziałku Krzysztof był znów wielki. Jak dobrze, że są tacy jak Krzysztof Szubarga, rodem z Inowrocławia, zawodnik Arki Gdynia, kapitan, brązowy medalista Energa Basket Ligi sezonu 2018/2019.


Obrazek dnia: Pobudka Jimmiego Flo


Można powiedzieć, że mecz nr 5 półfinału z Anwilem Włocławek i mecz nr 1 rywalizacji o brązowe medale zostały przespane przez MVP sezonu zasadniczego w Energa Basket Lidze, czyli Jamesa Florence’a. Amerykanin nie grał swojej koszykówki, nie rzucał swoich rzutów i nade wszystko nie trafiał.


Tymczasem w drugiej połowie, a szczególnie w czwartej kwarcie meczu nr 2 ze Stelmetem Florence znów był sobą. Szczególnie dwa rzuty były dla niego typowe i podsumowały rywalizację z zielonogórzanami, dla których grał przecież jeszcze w zeszłym roku. W 34. minucie meczu Florence wykorzystał momen, kiedy zagapił się Przemysław Zamojski i po jego efektownej trójce Arka po raz pierwszy prowadziła różnicą większą niż 20 punktów. W 38. minucie praktycznie zamknął mecz trafiając kolejną trójkę z bardzo daleka, tym razem wykorzystując dosłownie ułamek sekundy nieuwagi Michała Sokołowskiego. Po tym rzucie było 96:72 i Arka już nie dała się dogonić.


Po meczu w rozmowie z naszym reporterem Tomkiem Jankowskim „Jimmy Flo” przyznał, że rywalizacja z Anwilem była dla niego mocno wyczerpująca mentalnie i fizycznie. Dobrze, że jeszcze przed końcem sezonu, przypomniał, dlaczego ligowi trenerzy wybrali go na najlepszego zawodnika sezonu.

 

Poniedziałek w rywalizacji o brąz Energa Basket Ligi:


Arka Gdynia - Stelmet Enea BC Zielona Góra 105:80, pierwszy mecz 77:95, Arka zdobyła trzecie miejsce w EBL.


We wtorek grają w finale play-off Energa Basket Ligi:


Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, mecz 3, stan rywalizacji (do czterech wygranych) 1:1, transmisja w Polsacie Sport Extra o 17.30.

 

Terminarz postałych meczów finału (do czterech zwycięstw):


Mecz 3: 4 czerwca (wtorek), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport Extra, godz. 17.30
Mecz 4: 6 czerwca (czwartek), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport Extra, godz. 17.00
Mecz 5: 9 czerwca (niedziela), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport, godz. 17.00
Mecz 6: 12 czerwca (środa), Anwil Włocławek - Polski Cukier Toruń, Polsat Sport, godz. 17.00
Mecz 7: 14 czerwca (piątek), Polski Cukier Toruń - Anwil Włocławek, Polsat Sport, godz. 19.30

Adam Romański, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie