Euroliga koszykarzy: Szaleństwo w Madrycie. Real lepszy od Barcelony

Koszykówka
Euroliga koszykarzy: Szaleństwo w Madrycie. Real lepszy od Barcelony
fot. PAP/EPA

Koszykarze Realu Madryt pokonali FC Barcelona 86:76 (32:14, 16:36, 23:14, 15:12) w meczu ósmej kolejki Euroligi. Dla gospodarzy było to trzecie z rzędu zwycięstwo, po trzech kolejnych porażkach w poprzednich meczach. W drużynie gości zagrał Nikola Mirotic, wychowanek Realu, który po pięciu latach w lidze NBA wrócił do Hiszpanii, ale do ekipy odwiecznego rywala "Los Blancos". Czarnogórzec zdobył 19 punktów i był jedynym graczem z wyjściowej piątki Barcelony, który przekroczył 10 pkt.

Początek meczu to pojedynek na rzuty z dystansu. Koszykarze Realu trafiali, co nie wychodziło gościom. Zaowocowało to tym, że po pięciu minutach zespół z Madrytu prowadził 17:3. Barcelona grała ospale, miała problem z rozgrywaniem, na domiar złego, już w połowie pierwszej kwarty wyczerpała limit fauli. W Realu swoją szansę wykorzystywał Usman Garuba, 17-latek, który już w pierwszej części gry dostał okazję do zaprezentowania się publiczności. Grający zdecydowanie i pewni siebie gracze ze stolicy Hiszpanii wygrali pierwszą kwartę 32:14.

 

W drugiej odsłonie obie drużyny pokazały zupełnie inne oblicza. Gracze Realu zupełnie spuścili z tonu, barcelończycy wyczuli odpowiedni moment, zaczęli rzucać celnie i odrabiać straty. Seria 18:0 pozwoliła zbliżyć się do gospodarzy na zaledwie 2 punkty. Mogło być jeszcze lepiej, gdyby trafiał Nikola Mirotic. Były gracz Realu, obecnie gwiazda Barcelony, był jednak wyraźnie spięty podczas meczu w Madrycie. Publiczność przywitała go jak "zdrajcę", został wygwizdany i "wybuczany", być może miało to wpływ na postawę zawodnika, który pięć lat spędził w NBA. Inni gracze gości błyszczeli jednak skutecznością, trafili siedem "trójek" i półtorej minuty przed przerwą Adam Hanga doprowadził do remisu 46:46. Gdy po chwili Mirotic dobił niecelny rzut wolny Hangi, Barcelona wyszła na prowadzenie. Kilka sekund później Czarnogórzec dołożył kolejne punkty, Katalończycy wygrywali już 50:46, co oznaczało, że fragment meczu po "zwrocie akcji" goście wygrali 31:16. W ostatnich sekundach trafił jeszcze Sergio Llull, po pierwszej połowie Barcelona prowadziła 50:48.

 

Trzecia kwarta zaczęła się od "trójki" Jeffery'a Taylora, po której Real odzyskał prowadzenie. Wróciły też problemy Barcelony, bo jej gracze nie radząc sobie z rywalami, często faulowali. Często swą frustrację wyładowywał Brandon Davies, bezsensowne zagrania przydarzały się też Miroticowi a sędziowie, wśród których był Polak Tomasz Trawicki, często używali gwizdków. Po czterech minutach tej części gry Real miał na koncie serię 15:0 i wyraźnie otrząsnął sie z przewagi Katalończyków, jaką ci uzyskali kilka minut wcześniej. Przeciwnicy też pomagali, rzadko trafiając do kosza nawet w czystych sytuacjach. Trzecia część spotkania zakończyła się zwycięstwem Realu 23:14, w cały meczu gospodarze prowadzili 71:64.

 

Początek ostatniej kwarty to wyrównana gra "kosz za kosz", jednak po ofensywnych popisach w poprzednich częściach meczu, w tej było sporo "ślepaków". Po pięciu minutach było zaledwie 4:4, tempo gry wyraźnie spadło, bo gracze zaczęli wyraźnie odczuwać trudy tego bardzo fizycznego meczu. Błędy przydarzały się... nawet sędziom. Po jednym z fauli jeden arbiter pokazywał przewinienie w ataku, drugi w obronie.

 

Anthony Randolph przełamał wreszcie ten zastój, trafił za trzy punkty i powiększył przewagę Realu. W odpowiedzi próbował Mirotic, ale wciąż wyraźnie speszony, kolejny raz sie pomylił. Po dwóch celnych rzutach wolnych Facundo Campazzo gospodarze prowadzili 12 punktami. Sygnał do odrabiania strat dał celną "trójką" Cory Higgins. Trochę późno, tym bardziej, że zawodnicy trenera Pablo Laso doskonale bronili, popisując się kilkoma efektownymi "czapami". Celował w tym Walter Tavares, który jednak dał się ponieść emocjom, sprowokował Higginsa i o mało nie skończyło się pojedynkiem bokserskim. Pierwszy z krewkich koszykarzy został ukarany za faul niesportowy, drugi za techniczny. Tavares musiał zejść z boiska, bo było to jego piąte przewinienie.

 

Półtorej minuty przed końcem Real był więc mocno osłabiony, ale prowadził 82:72. W zanadrzu gospodarze mieli jeszcze rzuty wolny i "piłkę z boku", była więc okazja do powiększenia przewagi. Z osobistych wykorzystany został tylko jeden, a na rozegranie akcji zabrakło czasu. Zamiast pięciu punktów, które mógł zdobyć Real, był więc tylko jeden.

 

Goście nie mieli już sił, by postawić się "Królewskim". Zmęczenie przekładało się na niecelne rzuty i faule, więc gracze trenera Laso spokojnie mogli kontrolować wydarzenia w ostatnich minutach meczu w WiZink Center. W ostatniej akcji z gośćmi zabawił się jeszcze Randolph, zdobył dwa punkty i Real wygrał ostatecznie 86:76. 

 

"Los Blancos" wracają tym samym do czołówki Euroligi, mają na koncie pięć zwycięstw i trzy porażki. Katalończycy z bilansem 6-2 zajmują drugie miejsce. Taki sam stosunek wygrany  do przegranych meczów mają jeszcze cztery inne drużyny, ale 8. kolejka rozgrywek Euroligi zakończy się dopiero w piątek, gdy o szóste zwycięstwo powalczy CSKA Moskwa.   

 

Real Madryt - FC Barcelona 86:76 (32:14, 16:36, 23:14, 15:12)

 

Real Madryt: Anthony Randolph 16, Facundo Campazzo 13, Gabriel Deck 13, Jeffery Taylor 8, Walter Tavares 2 - Jordan Mickey 12, Sergio Llull 6, Usman Garuba 6, Rudy Fernandez 6, Nicolas Laprovittola 4

 

FC Barcelona: Nikola Mirotic 19, Cory Higgins 7, Adam Hanga 5, Rolands Smits 2, Brandon Davies 0 - Ante Tomic 13, Kyle Kuric 12, Malcolm Delaney 9, Pierre Oriola 5, Pau Ribas 4

 

WYNIKI, TERMINARZ I TABELA EUROLIGI KOSZYKARZY

WŁ, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie