Iwanow: Europa (już nie) da się lubić

Piłka nożna
Iwanow: Europa (już nie) da się lubić
Fot. PAP
Benfica zagrała z Lechem niemal w najsilniejszym składzie. Trener Żuraw posłał do boju rezerwowy skład. Zdaniem Bożydara Iwanowa to brak szacunku dla kibiców i przeciwników

Dobre wrażenie podobno uzyskuje się tylko raz. Później przez jakiś czas można na nim „jechać” ale w pewnym momencie dość łatwo można je stracić. Wystarczy jeden niewłaściwy ruch, błędna decyzja, nieszczęśliwa wypowiedź i „trach”. Wszystko co udało się uzyskać rozsypuje się jak domek z kart. Oby to wszystko co wydarzyło się w Lizbonie nie zmieniło pozytywnego obrazu wokół Lecha Poznań.

Interes drużyny w kontekście chęci odrabiania strat w Ekstraklasie może być zrozumiały i da się go, patrząc oczyma klubu i jego przyszłości wytłumaczyć. Ale jest coś jeszcze bardziej ważnego. Szlachectwo. Ono zobowiązuje. I rywala – szczególnie takiego jak Benfica - trzeba szanować. Bo w innym razie Europa nie będzie szanować nas. A tak rzadko ostatnio mamy z nią kontakt.

 

Jeżeli wybitny trener Jorge Jesus, dwukrotny finalista Ligi Europy, w wywiadzie przed kamerą Polsatu Sport Premium na pytanie Szymona Rojka, czy zaskoczony był wyjściowym składem Lecha dyskretnie się uśmiecha i mówi, że rywal ułatwił mu tym samym mecz, to nie wymaga to głębszego komentarza.

 

To słynny Portugalczyk puścił do boju prawie najmocniejszą jedenastkę - poza Chiquinho. Na szpicy postawił na przechodzącego niedawno Covid-19 Darwina Nuneza, co nie oznaczało wcale, że miał daleko do zapewnienia sobie awansu i musiał koniecznie wygrać. Sytuacja „Orłów” w lidze może nie jest tak zła jak ta „Kolejorza”, ale do ideału brakuje sporo. Przecież to Benfica mogła tego dnia rotować składem, a jednak tego nie zrobiła. Z szacunku do wszystkich, siebie, kibica a przede wszystkim przeciwnika.

 

Dariusz Żuraw po meczu częściej wypowiadał nazwę Podbeskidzie niż Benfica. Rozumiem, że kadry tak dobrej i szerokiej jak Jesus nie ma, ale trudno jest myśleć o czymkolwiek, jeżeli w dwukrotnie przeciw Benfice musi zagrać stoper numer cztery Tomasz Dejewski, a w dwóch najtrudniejszych wyjazdowych spotkaniach na Ibrox i stolicy Portugalii wystawia się w podstawowym składzie osiemnastoletniego Filipa Marchwińskiego.

 

Super, że ten młody chłopak może się ogrywać na tle takich rywali. Ale dlaczego na krajowych boiskach gra w „podstawie” tak rzadko? Chyba kolejność powinna być odwrotna. Mówiąc po piłkarsku: wsadza się chłopaka na „konia” i naraża niepotrzebnie na krytykę, także mającego przecież duży wpływ na decyzje klubu poznańskiego kibica.

 

ZOBACZ TAKŻE: Robben nie wróci już na boisko?

 

„Marchewa” z Pedro Tibą, Danim Ramirezem, Jakubem Moderem, Mikaelem Ishakiem będzie wyglądał lepiej niż z Dejewskim, Mohammadem Awwadem czy Niką Kaczarawą. Młodzi zawodnicy będą się rozwijać tylko u boku najlepszych. Gdy wrzucamy ich do „kotła” z zawodnikami rezerwowymi zawsze istnieje ryzyko i daleko tu do myślenia o dobru swojego kolejnego utalentowanego piłkarza.

 

Najlepszy piłkarz zespołu Pedro Tiba musi mieć wyjątkowego pecha, że „drobne urazy” nie pozwoliły mu zagrać na Ibrox, a przede wszystkim w swojej ojczyźnie. Dla Portugalczyka zagranie w europejskich pucharach przeciw Benfice, na tym magicznym obiekcie, to mógł być jeden z najważniejszych meczów życia. Z Podbeskidziem i Stalą Mielec może jeszcze się nagrać. Pewnie wielu piłkarzy musiałoby mieć „urwaną nogę” by nie zrobić wszystkiego, aby znaleźć się w takich okolicznościach. Nie chcę doszukiwać się podtekstów, ale jego brak w czwartek to dla mnie dość enigmatyczna historia. 

 

Dariusz Żuraw najlepiej zna potencjał swoich piłkarzy i wie w jakiej aktualnie są formie, piłkarskiej, a także fizycznej. I tym tłumaczył takie a nie inne personalne decyzje w czwartek. Do nikogo to jednak nie przemawia. Kaczarawa, Dejewski, Muhar, Awwad czy Butko normalnie powinni wystarczyć na „Górali” z Bielska-Białej.

 

Skoro są tak dobrzy, żeby wyjść na Da Luz, to czemu nie grali regularniej wcześniej? Nagle złapali tak dobrą dyspozycję, a zabrana została ona Ishakowi czy Ramirezowi, a także Rogne? Czy nagrodą dla tych, co zrobili awans nie powinno być zagranie w takim meczu od pierwszej minuty?

 

Przecież jest możliwość przeprowadzenia pięciu zmian! Szans awansu nie było, ja wiem. Ale sport ma to do siebie, że trzeba grać o jak najlepszy wynik w każdych okolicznościach. Taka jest istota także futbolu. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, szacunku wśród tych, którzy to oglądają i płacą za to pieniądze, nigdy nie uzyska. Nie może tak być, że Liga Europy i Benfica jest mniej ważna niż wizyta przy Bułgarskiej Podbeskidzia. Gramy o puchary nie po to, żeby za jakiś czas pozwalać sobie na to, żeby niektóre mecze oddawać walkowerem. 

 

 

 

Bożydar Iwanow, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie