Marek Citko strzelił gola na Wembley. Jaki ma teraz pomysł na pokonanie Anglików?

Piłka nożna
Marek Citko strzelił gola na Wembley. Jaki ma teraz pomysł na pokonanie Anglików?
Fot. PAP
Marek Citko (z lewej): Mamy pokolenie piłkarzy, którzy mają na koncie wiele meczów w Lidze Mistrzów. Dla nich pokonać Anglię to będzie ambicjonalne wyzwanie. Raz jeszcze powtórzę, że trzeba się cieszyć. Tym bardziej że Anglia to nie Włochy czy Hiszpania

Marek Citko strzelił w 1996 roku gola na Wembley, ale Polska przegrała z Anglią 1:2, choć zagrała świetne spotkanie. Teraz Citko mówi, że mamy zawodników o podobnym potencjale, więc jest szansa na przerwanie angielskiej klątwy. – Tylko nie możemy się ich obawiać, Anglia to nie Włochy, czy Hiszpania – mówi Citko.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Pamięta pan swój występ w meczu z Anglią. Wembley, 7. minuta i strzelamy im gola. Pan strzela.

 

Marek Citko, były zawodnik reprezentacji i Widzewa Łódź: Prasa dużo wtedy o tym meczu pisała. Atmosfera była nakręcana już na kilka dni przed naszym wylotem do Londynu. Człowiek miał świadomość, że bierze udział w historycznym wydarzeniu. Mówiło się, że Polska dawno nie strzeliła gola na Wembley. Myślałem o tym, jak strzelić tę bramkę i wygrać mecz.

 

To pierwsze się udało, drugie nie.

 

Niemniej sam mecz mógł się podobać, bo mieliśmy inicjatywę, atakowaliśmy. To było coś nowego , momentami Anglia się broniła i atakowała nas z kontry. 

 

Polska przegrała wtedy 1:2, ale pan był wielkim wygranym tamtego spotkania. W Polsce wybuchła Citkomania.

 

Było wtedy duże zainteresowanie tym spotkaniem. Raz, że reprezentacja zagrała dobry mecz z Anglikami, a dwa, że Widzew Łódź, w którym występowałem, awansował do w Ligi Mistrzów. Niemniej faktycznie, to po golu na Wembley zaczęło się to całe szaleństwo wokół mojej osoby.

 

Czego wtedy zabrakło?

 

Skuteczności, może większej wiary, może czasami  umiejętności. Nie byliśmy gorsi, ale popełniliśmy błędy w defensywie. Wtedy był taki czas, że potrafiliśmy zagrać dobre spotkanie, ale zawsze nam czegoś brakowało. Poza wszystkim mieliśmy wówczas silną grupę eliminacji do mistrzostw świata z Anglią i Włochami.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wyniki i skróty meczów 6. kolejki LE

 

Wtedy zrobiliśmy bohatera z Alana Shearera.

 

Zawsze jakiś angielski piłkarz promował się w meczu z nami. Wtedy Shearer, później Scholes, a wcześniej Lineker.

 

Pan mógł grać z nim w jednej drużynie.

 

Miałem przyjść na jego miejsce. On odszedł z Blackburn i wtedy angielski klub zgłosił się po mnie do Widzewa.

 

Dlaczego pan tam nie poszedł?

 

To była drużyna środka tabeli, a nie czołowy zespół Anglii. Ja miałem wtedy 22 lat i patrzyłem na poziom sportowy, ale i też to, czy będę pasował do drużyny. Problem polegał na tym, że największe pieniądze za mnie położył Blackburn. Zaproponowali bodaj 5-6 milionów funtów, co dawało 9-10 milionów dolarów. Wtedy włoski Milan proponował 9 milionów dolarów. 6 milionów dla klubu, 3 miliony na mój cztero lub pięcioletni kontrakt.

 

Dla Widzewa to było za mało?

Tak, dlatego odpadały kolejno wszystkie kluby z Włoch, Niemiec i Hiszpanii.

 

Trzeba było iść do Blackburn.

 

To nie miało sensu. W Anglii tylko pięć najlepszych drużyn grało w piłkę, a w pozostałych obowiązywał typowy wyspiarski styl, czyli długa piłka i walka w powietrzu. Wiele bym tam nie zrobił. Dlatego celowałem w drużynę, która będzie grała piłka. Zresztą u mnie wtedy była duża świadomość, jeśli chodzi o poziom sportowy. Nie liczyły się olbrzymie pieniądze na stole i ta wielka kwota transferowa, bo chciałem klubu, w którym się rozwinę i będę o coś walczył.

 

Niedługo potem złapał pan kontuzję i marzenia prysły.

 

Nikt tego nie przewidział. Jakbym wiedział, że to się stanie, to bym uciekał za granicę za wszelką cenę. Kierowałem się jednak sportowym aspektem. Grałem z Anglikami, Włochami czy Hiszpanami i Niemcami w Lidze Mistrzów i czułem, że od nich nie odstaję. Uważałem, że wszędzie sobie poradzę, ale muszę mieć zespół, który gra w piłkę, a nie tylko ją wybija. Miałem wstępne ustalenia z Liverpoolem, ale one dotyczyły czerwca, a w maju przytrafiła się kontuzja.

 

Szkoda.

 

Pomysł miałem dobry, ale zdrowia zabrakło. Mogę powtórzyć, że szkoda, bo nie bałem się iść do dobrego klubu i miałem na to szansę.

 

Mógł pan być naszym Robertem Lewandowskim lat 90.

 

Robert żyje z bramek, ja żyłem z akcji, dryblingu, jakiejś sztuczki technicznej, ale rozumiem, o co chodzi i to jest chyba dobre porównanie. Miałem świadomość, że dobrze się prowadzę, a gram tym lepiej im mocniejszy jest przeciwnik. Nie dane mi było jednak się sprawdzić, a o Robercie wiemy, że świetnie sobie radzi na najwyższym poziomie. Nic tylko się cieszyć.

 

Wróćmy do Anglików. Nie potrafimy ich pokonać od prawie 50 lat, a oni znowu stają na naszej drodze w eliminacjach do mistrzostw świata.

 

Trzeba się cieszyć, bo będzie okazja, żeby ich pokonać i przejść do historii. Mamy pokolenie piłkarzy, którzy mają na koncie wiele meczów w Lidze Mistrzów. Dla nich pokonać Anglię to będzie ambicjonalne wyzwanie. Raz jeszcze powtórzę, że trzeba się cieszyć. Tym bardziej że Anglia to nie Włochy czy Hiszpania. Z tymi przeciwnikami byłoby nam trudniej. Warunek, żeby wygrać z Anglią, jest jeden. Nie możemy się tylko bronić i czekać na kontrę. Poza tym nie zapominajmy o Węgrach, bo oni mogą nam zrobić psikusa.

 

Pytanie, czy Polskę stać na dobre granie?

 

Jak patrzę na to, jak gra teraz Ukraina, to powiem, że Polskę też stać. Trzeba tylko złapać pewność siebie i wypracować swój styl. 

 

Jan Tomaszewski, nasz były świetny bramkarz, mówi jednak: mamy lepszych piłkarzy od Anglików, ale przegramy, bo nie mamy drużyny.

 

W piłce to się wszystko szybko zmienia. Dziś ktoś jest lepszy, za miesiąc słabszy. Poza tym ja bym nie powiedział, że mamy lepszych, ale nie mamy też słabszych. Anglia ma kilku świetnych zawodników, a ten ich i nasz potencjał określiłbym jako wyrównany. Dlatego ważne będzie to, jak trener przygotuje taktycznie nasz zespół. Jeśli dobrze rozłożymy akcenty, to możemy wygrać. Dziś nie ma reprezentacji, która wszystkich ogrywa bez trudu. Anglia na pewno takim zespołem nie jest. Jak mówiłem, bardziej obawiałbym się Włochów czy Hiszpanów. Co do Anglików to na pewno mają większy wybór zawodników grających w mocnych klubach. Oni na pewno będą dobrzy pod względem szybkościowym, będą też mocni fizycznie i mentalnie. W przypadku naszych piłkarzy ważne będzie to, czy będą grali w swoich klubach. To jest podstawa.

 

Nie odpowiedział pan, czy mamy drużynę?

 

Zależy z kim gramy. Nasz problem, to lepszy przeciwnik, bo wtedy ta drużyna nie funkcjonuje, jak należy. Przy słabszym sobie radzimy, choć też trzeba powiedzieć, że mecze wygrywają nam jednostki. A to Glik dobrze wybije piłkę, a to Szczęsny trudną piłkę obroni, a to Lewandowski coś strzeli. Z mocnymi przeciwnikami to już jednak tak nie działa.

 

To było widać w ostatnich meczach Ligi Narodów z Włochami i Holandią.

 

Choć Holendrów mogliśmy ograć , bo popełniali błędy w obronie i ta formacja w tym meczu była bardzo słaba. 

 

Mam wrażenie, że nam brakuje jakiegoś pomysłu na grę tej reprezentacji i optymalne wykorzystanie zawodników, którzy w niej są. Ostatnio widziałem ten pomysł na Euro 2016, gdy trenerem był Adam Nawałka.

 

Dlatego warto spojrzeć na wspomnianą już przez mnie Ukrainę. Sam byłem zdziwiony, jak ich oglądałem ostatnio, że tak świetnie grają. Jednak oni byli przy piłce, starali się kontrolować grę. Jak się chce wygrać z tymi mocniejszymi, to tak trzeba grać. 

 

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie