Iwanow: Szkocja inna niż kiedyś. Z zazdrością patrząca na nasz atak

Piłka nożna
Iwanow: Szkocja inna niż kiedyś. Z zazdrością patrząca na nasz atak
fot. PAP
Czy w czwartek na Hampden Park zobaczymy Roberta Lewandowskiego?

Gest, jakim będzie przeznaczenie całego dochodu z czwartkowego spotkania na Hampden Park dla ofiar rosyjskiej agresji na Ukrainę jest jednym z najbardziej znaczących. Szkocka federacja spodziewa się ponad 40 tysięcy widzów. Gazety nie rozpisują się może o wydarzeniach za naszą wschodnią granicą tak mocno jak u nas, ale też poświęcają im sporo miejsca. Także w sportowym kontekście. Przecież jutro miała tu grać nie Polska, a właśnie „Sbirna”. W półfinale walki o mundial.

Teorię o tym, że Szkoci to zespół twardo walczących futbolowych „drwali” opierający swoją strategię głównie na sile, agresji i często grze faul trzeba włożyć między bajki. To teza, która funkcjonuje w naszej świadomości tak mocno, jak faul na Robercie Lewandowskim w meczu eliminacji EURO 2016, kiedy getra naszego kapitana została rozdarta przez korki Gordona Greera. To jednak była jesień 2014 roku. Dziś ta drużyna jest już zupełnie inna. W obronie nie gra grupa osiłków, a w ataku nie oglądamy mierzącego 190 centymetrów napastnika, który używa łokci, by zgrać piłkę do swojego partnera.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek: Wierzę w Michniewicza, on ma coś z Sousy

 

Ekipa Steve’a Clarke’a prezentuje kontynentalny futbol, gra często po ziemi, kombinacyjnie, choć nie zapomina także o dawnych walorach. Włosi to także nie jest już tylko „catenaccio”, o czym niedowiarków przekonało ostatnie EURO, a w lidze angielskiej od lat piłka nie fruwa głównie w powietrzu, dlatego tak dobrze się ją ogląda. Najpopularniejsza dyscyplina sportu się zmienia. I zmieniła się także Szkocja. Jutro będziemy się mogli o tym przekonać.


Clarke jest w innej sytuacji niż Czesław Michniewicz. I to pod wieloma względami. W roli selekcjonera wystąpi po raz 32. Bilans ma świetny – to 1,81 punktu na mecz, wywalczył awans do Mistrzostw Europy, gdzie jego drużyna pozostawiła po sobie lepsze wrażenie niż Polska, mimo że też zdobyła zaledwie punkt – na odwiecznych rywalach Anglikach. Chorwacja i Czesi okazali się za mocni, ale eliminacje do mundialu – mimo kiepskiego startu i porażki z Danią – w ich drugiej fazie przeszli jak burza. Sześć zwycięstw z rzędu, w tym na zakończenie z Duńczykami 2:0, dawało im lekką rolę faworyta, nie tylko w półfinale z Ukrainą, ale także w ewentualnej ostatecznej rozgrywce z kimś z dwójki Walia/Austria.

 

Wiadomo jednak, że – jeżeli „Putin pozwoli” - do pierwszego barażu dojdzie dopiero w czerwcu. Pewnym tego jednak na razie być nie można. Michniewicz będzie jutro poznawał dopiero w meczowym boju swoich podopiecznych, Clarke zna ich doskonale, choć m.in. przez zakażenie koronawirusem Andy’ego Robertsona powołał do kadry kilka nowych twarzy. Przede wszystkim rewelację włoskiej Bolonii Aarona Hickeya. Dziewiętnastolatka, który ma jutro zadebiutować głównie z powodu zakażenia kapitana i znaczącego gracza w liverpoolskiej filozofii Jurgena Kloppa. Szansę być może otrzyma też dowołany Ross Stewart. Napastnik angielskiego Sunderlandu, w którym strzelił 22 gole. Brzmiałoby groźnie, gdyby nie fakt, że to w tej chwili angielska trzecia liga.

 

Szkoci mają w swym składzie znaczących piłkarzy Premier League – poza Robertsonem, Kierana Tierneya z Arsenalu, Billy’ego Gillmoura z Norwich czy Johna McGinna z Aston Villi Birmigham. Ale właśnie brak klasowego snajpera uwiera ich bardzo mocno i to od lat. Być może nawet od czasów Kenny’ego Millera, którego podziwialiśmy jeszcze wtedy, gdy w Scottish Premier League oklaskiwaliśmy Macieja Żurawskiego i Artura Boruca.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bobo Kaczmarek: Reprezentacja musi zagrać w Katarze, tu już nie ma czego spartolić

 

Jeżeli jakiś reprezentacyjny zespół chce mieć swoją pozycję w międzynarodowych rozgrywkach, potrzebuje gościa, który będzie regularnie trafiał. Szkocja się na niego na razie nie doczekała. Dlatego w tutejszych gazetach najwięcej czasu poświęca się Robertowi Lewandowskiemu analizując dokładnie każdą jego zaletę, o której wie każdy Polak. Jakby po prostu nie miano tej świadomości, że „RL9” jutro może nie wyjść na pięknie przygotowaną murawę na Hampden.

 

Chyba, że Michniewicz – i sam „Lewy” będą innego zdania. Bo to już nie ta Szkocja, co kiedyś. I raczej z szacunkiem będzie traktować kończyny najlepszego napastnika świata. Zazdrościć nam może zresztą nie tylko jego, ale i zawodników formatu Arkadiusza Milika, Adama Buksy czy Krzysztofa Piątka.

 

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie