Cezary Kowalski: Włoskiej piłki już nie ma

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Włoskiej piłki już nie ma
fot. PAP/EPA
Włochy przegrały z Macedonią Północną

- Trudno jest mi cokolwiek powiedzieć, nie wiem co powiedzieć - łkał zaraz po meczu z Macedonią Północna trener Włochów Roberto Mancini. W końcu jednak wydusił: - Ostatnie lato było największą radością, odkąd prowadzę kadrę, a teraz jesteśmy zrozpaczeni. Bardzo przepraszam za siebie i moich graczy. Kocham ich teraz o wiele bardziej niż w lipcu. Jestem trenerem, mnie wińcie, a nie ich. Oni mają przed sobą przyszłość. Nie zasłużyliśmy na tę porażkę.

Wygrywając zeszłoroczne Euro, pokonując Anglię w rzutach karnych w finale na Wembley, Mancini przywrócił dumę włoskiemu futbolowi po latach niepowodzeń na arenie międzynarodowej. Bez dwóch gwiazd z ubiegłego lata, czyli kontuzjowanych Enrico Chiesy i Leonardo Spinazzoli, z nadmiernym poleganiem na starzejących się ostojach defensywy Giorgio Chiellinim i Leonardo Bonuccim zespół Manciniego nie zrobił wystarczająco wiele, aby pokonać Macedonię i dostać się do finału barażu, gdzie jak się okazało, czeka Portugalia. Włosi w Palermo oddali aż 32 strzały na bramkę (goście 4), a jednak nic nie chciało wpaść do siatki.

 

Jeden słabszy mecz zawsze może się zdarzyć, sęk w tym, że Italia pokpiła sprawę w fazie grupowej eliminacji. Ani razu nie była w stanie pokonać Szwajcarii, choć lider ekipy Jorginho miał dwa rzuty karne i dwa razy spudłował. Mało tego, remisami zakończyły się też mecze z Irlandią Północną na wyjeździe i Bułgarią u siebie.

 

- Będę z ten krzyż niósł już zawsze. Ludzie mówią, ze trzeba iść dalej, ale jak to zrobić? – płakał urodzony w Brazylii ubiegłoroczny mistrz Europy i triumfator w Lidze Mistrzów.

 

Prezydent włoskiej federacji Gabriele Gravina wsparł Manciniego i powiedział, że trener powinien kontynuować swoją pracę. Media natychmiast podały, że ma go zastąpić kapitan mistrzów świata z 2006 roku – Fabio Cannavaro. Tym bardziej, że wspiera go wpływowy dawny przełożony, czyli Marcello Lippi.

 

- Jesteśmy zmiażdżeni, zniszczeni. Nie ma nas, jest wielka pustka. Tym bardziej, że zagraliśmy bardzo dobry mecz – powiedział po końcowym gwizdku w meczu z Macedonią Chiellini.

 

ZOBACZ TAKŻE: "Coś mi mówi, że Michniewicz zagra 1-5-4-1"

 

Tę pustkę Włochów widać na mundialach. Od czasu triumfu na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 roku Włochy nie wystąpiły w ani jednym meczu w fazie pucharowej turnieju i wygrały tylko jeden mecz w grupie z Anglią w 2014 roku. Jako obrońca tytułu podczas turnieju w RPA drużyna z Półwyspu Apenińskiego odpadła remisując z Nowa Zelandią i przegrywając ze Słowacją.

 

Porażka w barażach ze Szwecją w listopadzie 2017 roku doprowadziła do pierwszej nieobecności Włoch w finałach mistrzostw świata od 1958 roku. W obecnych kwalifikacjach drużyna Manciniego zajęła drugie miejsce w grupie za Szwajcarią i dlatego musiała grać w barażach.

 

Nic dziwnego, że dla Włochów mundial bez ich piłkarzy będzie jak wystawne przyjęcie, na którym zapomniano podać dania głównego. Pewnie całkowicie nie zbojkotują turnieju, ale żyć nim na pewno nie będą.

 

Dotychczas występy Italii gwarantowały, że przed telewizorami zasiadało średnio 12 mln widzów (nigdy nie było mniej niż 8 mln). W Brazylii poczynania Squadra Azzurra śledziło średnio 17,7 mln widzów. Łącznie ogólnoświatowa oglądalność drużyny włoskiej podczas mundialu wynosiła 1,2 mld widzów. Zdobyte w bardzo dobrym stylu mistrzostwo Europy miało jeszcze podkręcić liczby w Katarze. Brak Włochów w tej medialnej przestrzeni, patrząc na wcześniejsze liczby, po prostu musi być zauważalny. To musi boleć finansowo. I jest kolosalną startą dla całego "produktu", jak możemy określić mistrzostwa w Katarze.

 

Cztery lata temu klapa piłkarzy kosztowała włoski związek 100 mln euro z tytułu utraconych dochodów z praw telewizyjnych i sponsoringu. Teraz, lekko licząc, ma być to dwa razy tyle.

 

Co się stało z piłką nożna we Włoszech? To nie jest tak, że to tylko pech, choć tego też ostatnio nie brakowało. Najprawdopodobniej mistrzostwo Europy przykryło bolesny stan w jakim znajduje się Calcio od wielu już lat. Popatrzmy na Ligę Mistrzów: ostatni triumf w tych rozgrywkach włoskiej drużyny miał miejsce 12 lat temu (Inter Mediolan Jose Mourinho). Nie było wygranej Ligi Europy, a w dwóch ostatnich sezonach do ćwierćfinału LM nie dostała się żadna włoska drużyna. Stadiony są w większości archaiczne, a kluby są źle zarządzane i zadłużone (szacuje się, że nawet na 3,5 mld euro). W przeciwieństwie do Niemców, Anglików, Hiszpanów czy Francuzów nie ma włoskich młodych talentów w czołowych europejskich klubach (może poza Donnarummą w PSG).

 

Co dalej z Włochami? Cztery lata temu, według wielu włoskich ekspertów, szokujący brak awansu to podobnie jak w przypadku słynnej afery korupcyjnej „Calciopoli” na początku XXI wieku, miał być świetną okazją do dokonania prawdziwego przełomu. Fala frustracji w tamtym czasie rzeczywiście wydawała się ozdrowieńcza. Okazało się jednak, że choroba została solidnie zaleczona, ale teraz nastąpił jej bolesny nawrót, który trwać może znaczenie dłużej niż w poprzednim przypadku. Czy jak mówił w emocjach Chiellini, włoskiej piłki już nie ma? W tym momencie bez wątpienia tak.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Anglia - Belgia. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie