Lato: Drużyny na mundial nie mamy

Piłka nożna
Lato: Drużyny na mundial nie mamy
Fot. Cyfrasport
Lato: Trzeba pochwalić drużynę, bo meczu ze Szkocją nie dało się oglądać, a cztery dni później to wszystko wygląda zdecydowanie lepiej. Jednak za dużo tego cukrowania. Nie mamy jeszcze gotowej drużyny na mundial. Jak powiedziałem, nad tym trzeba popracować, a na razie gratulujmy, cieszmy się, bo dużo tej krytyki się po Szkocji wylało. Ona była jednak zasłużona. I może nawet pomogła. I dobrze, bo mundial, to nie tylko szansa na sportowy sukces, ale też olbrzymie pieniądze do zdobycia.

Spotkania ze Szkocją nie dało się oglądać, a cztery dni później zagraliśmy ciekawy mecz i jedziemy na dziewiąty mundial. Nie mamy jednak gotowej drużyny na tę imprezę, a przed trenerem Michniewiczem trudne zadanie. Przypominam, że pan Kazimierz Górski po złotym medalu na igrzyskach w Monachium zmienił ponad pół zespołu i z młodzieżą pojechał na mundial – mówi Grzegorz Lato, były reprezentant Polski.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Umawialiśmy się na tę rozmowę przed meczem, żartując sobie, że do wygranej potrzeba nam cudu.

 

Grzegorz Lato, król strzelców mundialu 1974: A ja mówiłem wtedy, że Stadion Śląski w Chorzowie zawsze był szczęśliwy dla polskiej reprezentacji. To się potwierdziło. A mecz był ciekawy. W pierwszej połowie Szczęsny obronił dwie takie sytuacje, że czapki z głów. Szwedzi mogli wyjść na prowadzenie. Potem było już inaczej, lepiej dla nas. Walczyliśmy, wiedzieliśmy, czego chcemy. Bardzo się z tego zwycięstwa ze Szwedami cieszę, bo ono oznacza, że dziewiąty raz jedziemy na mundial.

 

Mecz ze Szwecją pokazał, że kontry mamy zabójcze, że takie granie nam odpowiada.

 

Nam to zawsze najlepiej wychodziło. Granie z kontry jest naszą największą bronią od lat 80-tych. Na mundialu w Hiszpanii grając tak, odnieśliśmy wielkie zwycięstwa z Peru (5:1) i Belgią (3:0). Nam ten system pasuje, mamy zawodników do takiego grania.

 

To taktykę na mundial już mamy. Drużynę też?

 

Jeszcze nie. Dużo pracy czeka jeszcze trenera Czesława Michniewicza. Jednak on w sumie może być z takiego stwierdzenia zadowolony, bo już pojawiały się głosy, żeby w razie porażki ze Szwedami zwolnić go i zatrudnić szkoleniowca z zagranicy.

 

Wiem, że powtarzanie tego jest już nudne, ale Michniewicz dla wielu jest problemem z racji 711 połączeń z „Fryzjerem”, szefem piłkarskiej mafii w Polsce.

 

Ja też byłem w Amice Wronki w czasie, gdy był tam „Fryzjer”. I wyrzuciłem go z szatni, on miał u mnie zakaz wejścia. Zmierzam jednak do tego, że trudno, żeby Michniewicz nie miał kontaktu z „Fryzjerem”, skoro był w Amice rezerwowym bramkarzem. Jednak o czym my tu mówimy? Jaki „Fryzjer”. W Polsce działy się inne złe rzeczy. Pamięta pan wyścig na bramki między Legią i ŁKS-em na początku lat 90-tych, który finalnie kosztował Legię utratę tytułu?

 

Pamiętam to doskonale. Wróćmy jednak do Michniewicza. Wiem, że nie ma zarzutów, ale mógłby się z tych 711 rozmów jakoś wyspowiadać, powiedzieć coś logicznego.

 

„Fryzjer” tam z wszystkimi gadał. Jakby niektórzy bilingi pokazali, to by się pan zdziwił, z iloma osobami on regularnie gadał. Za moich czasów, choć był wyrzucony z szatni, też gadał. Nie mogłem mu zabronić. Dlatego dajmy już Michniewiczowi spokój z tym „Fryzjerem”.

 

Wróćmy do spraw sportowych. Pan mówi, że Michniewicza czeka dużo pracy. To, co musi zrobić?

 

Pierwsza połowa pokazała, że jest potrzebna stabilizacja składu. Trzeba też mocno popracować nad grą obronną, bo tam nie było monolitu. W pomocy jeszcze jako tako to wyglądało, ale ja bym na miejscu Michniewicza dalej szukał. Przywołam tutaj wielkiego trenera Kazimierza Górskiego, który po złotych igrzyskach w Monachium miał gotowy zespół, a on ponad połowę tego składu wymienił i z młodymi pojechał na mundial. W ostatniej chwili wskoczył Władek Żmuda i był odkryciem mistrzostw.

 

U Michniewicza już wyskoczył Szymański, który nie grał u Sousy.

 

I dobrze, bo to ciekawy zawodnik. Dla mnie nieporozumieniem było to, że Sousa nie daje mu szansy. Myślę, że w tym miejscu dobrze byłoby powiedzieć, że powinniśmy się wystrzegać zagranicznych trenerów. Bo co oni zrobili? Beenhakker pojechał na Euro 2008 i tam okazaliśmy się najgorszą drużyną. Z Sousą było jeszcze gorzej. To chyba w ogóle jakiś konfliktowy człowiek, bo czytam, że już ma zamieszanie w brazylijskim klubie, gdzie pracuje obecnie.

 

Z taką grą, jak ze Szwedami w drugiej połowie, mamy co szukać na mundialu?

 

Mundial, to jednak coś innego. Musimy się do tej imprezy dobrze przygotować. Najlepiej tak, żeby zrobić wynik na miarę kadry Nawałki z Euro 2016. Wiele będzie zależało od tego, kogo wylosujemy.

 

Trzeci koszyk stawia nas raczej w trudnym położeniu.

 

To nieważne. W 1974 roku, kiedy mieliśmy pierwszy mundial po wojnie, też byliśmy nisko w rankingu, a jak dostaliśmy Argentynę i Włochy, to mówili, że Polska i Haiti, to będą chłopcy do bicia. Po wygranej z Argentyną 3:2 urośliśmy do roli faworytów, a po 7:0 z Haiti powiedziano, że na pewno będziemy w czwórce. Koszyk to jedno, ale mamy szansę napisać swoją historię na nowo.

 

Porozmawiajmy o personaliach. Ze Szwecją zaskoczył mocno wcześniej krytykowany Zieliński.

 

On też w Napoli strzela takie ważne bramki. Ma piękne uderzenie. Moim zdaniem on miał wcześniej jakąś blokadę, ale teraz to ruszy. Pamiętam, jak grałem w Lokeren z Prebenem Larsenem, świetnym duńskim napastnikiem. I on też się raz zablokował i nic nie umiał strzelić. I graliśmy taki mecz z Waregem, gdzie poklepałem z kolegą piłkę na boku i słyszę, jak Larsen krzyczy: Grzegorz daj. To dałem, a on miał pustą bramkę przed sobą i tyle złości w sobie, że omal nie przestrzelił. Na szczęście trafił i się odblokował. Wierzę, że to samo będzie z Zielińskim.

 

Ważnego gola strzelił Lewandowski?

 

To było do przewidzenia, że on trafi. On się może ze dwa razy z karnych pomylił. Jest niesamowicie skuteczny w tym elemencie. Trzeba też jednak pochwalić Krychowiaka za to, jak on tego karnego wypracował.

 

To chyba wymieniliśmy sobie największych bohaterów?

 

Nie. Bohaterów mamy jedenastu, albo nawet trzynastu. Każdy dołożył swoją cegiełkę, więc nie stawiajmy na piedestał bramkarza i tych dwóch, co gole strzelili. Drużyna to jeden organizm. Kiedyś mówiło się, jak jesteś taki cwany, to sam sobie graj. Geniuszy, co potrafią przebiec z piłką pół boiska strzelić gola, już nie ma. Maradona był tylko jeden.

 

Jasna sprawa.

 

Idąc dalej, trzeba pochwalić drużynę, bo meczu ze Szkocją nie dało się oglądać, a cztery dni później to wszystko wygląda zdecydowanie lepiej. Jednak za dużo tego cukrowania. Nie mamy jeszcze gotowej drużyny na mundial. Jak powiedziałem, nad tym trzeba popracować, a na razie gratulujmy, cieszmy się, bo dużo tej krytyki się po Szkocji wylało. Ona była jednak zasłużona. I może nawet pomogła. I dobrze, bo mundial, to nie tylko szansa na sportowy sukces, ale też olbrzymie pieniądze do zdobycia.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie