Białoński: Lech mistrzem, Wisła zdegradowana. Nie dziwi nic

Piłka nożna
Białoński: Lech mistrzem, Wisła zdegradowana. Nie dziwi nic
Fot. Cyfrasport
Kibice Lecha wiwatują. Kibice Wisły "ścigali" w niedzielę klubowy autokar z piłkarzami wracającymi z przegranego meczu z Radomiakiem

Lech Poznań został mistrzem Polski – to wiadomość soboty i całego weekendu. Wisła Kraków została zdegradowana z Ekstraklasy i w przyszłym sezonie zobaczymy ją w Fortuna 1 Lidze – to news z niedzieli. Obu wydarzeń należało się spodziewać, wyjaśnię dlaczego – pisze dziennikarz Interii Michał Białoński.

Wisła długo pracowała na degradację


Wisła na swój sportowy spadek pracowała od dobrych trzech lat. Nietrafione wybory trenerów, zmienianie ich co siedem miesięcy, zezwalanie każdemu z nich na kolejne niewypały transferowe i tak szatnia zamieniała się w stajnie Augiasza.


Na koniec swoje pięć groszy dołożył eksselekcjoner Jerzy Brzęczek, który zdołał wygrać tylko jeden mecz na 13. Średnią punktową osiągnął jeszcze gorszą niż Adrian Gula, który zaprószył pożar - 0.77 punktu. Gdyby przez cały sezon „Biała Gwiazda” tak punktowała, dorobiłaby się tylko 26 „oczek” i z ostatniego miejsca wyleciała z Ekstraklasy.


Wisłę czekają spore porządki w szatni. Zespół, który ją spuścił o ligę niżej, nie ma charakteru, brakuje mu liderów, a jeśli są, to w gabinetach lekarskich. Jakub Błaszczykowski wróci do grania głównie po to, by się pożegnać z kibicami. Alan Uryga ma pełnić rolę boiskowego szefa, ale na razie trapią go kontuzje.


Lech dysponował najmocniejszą kadrą w Polsce


Sukces Lecha to zasługa wielu czynników. Pracy Macieja Skorży, który z właściwą sobie wprawą wkroczył do ogarniętej kryzysem szatni w końcówce sezonu 2020/2021. Rozeznał się w sytuacji, zrobił porządki, poukładał klocki na nowo i włożył mistrzowską koronę tydzień przed końcem sezonu.


Skorża dysponował też zdecydowanie najmocniejszą i najliczniejszą w Polsce kadrą, której pozazdrościć mu mogli konkurenci w walce o mistrzostwo. Lech nie zwykł żyć na kredyt, od lat działa planowo i buduje swą wielkość. Tym razem było mu o tyle łatwiej, że w wyścigu po tytuł nie brała udziału ogarnięta kryzysem Legia. Legia, która nie zdołała pogodzić gry na dwóch frontach, po awansie do Ligi Europy.


Szampan musi szybko wyparować z głów


Wolałbym, aby szampan szybko wyparował z głów poznaniaków. Prawdziwe schody zaczynają się przed nimi. Oto tracą najlepszego skrzydłowego Jakuba Kamińskiego, który przenosi się do „Wilków” z Wolfsburga, a Ba Loua tylko się dobrze zapowiadał po transferze z Czech. Na dodatek walka o Ligę Mistrzów powinna się zacząć już dziś, a nawet wczoraj. Najpierw w gabinetach klubowych, by „Kolejorz” z napisem „mistrz Polski 2022” wjechał też na salony Europy.


Trener Skorża wrócił do Poznania rok temu z miejscowymi objawami siwizny na głowie. Minione 13 miesiące kosztowały go tyle zdrowia, że jest już srebrnogłowy. To cena sukcesu.


Kto jak kto, ale Maciej Skorża na pewno najlepiej pamięta, że łatwiej się zdobywa niż broni. W poprzedniej przygodzie z Lechem był podrzucany na rękach po mistrzostwie, a pięć miesięcy później upuszczony z tychże rąk i odprawiony z klubu, bo zespół ugrzązł na dnie tabeli z pięcioma punktami po 11 meczach. Z tego samego powodu, co ostatnio Legia – nie udało się pogodzić rywalizacji w Lidze Europy z tą na krajowym podwórku. 


Skorża sam nic nie zrobi. Musi mu pomóc cały klub i całe środowisko kibiców. W Poznaniu powinni sobie powiedzieć: „Na razie nie wygraliśmy nic wielkiego, ot wykorzystaliśmy potencjał kadry i słabszy sezon Legii. Prawdziwa bitwa, o Europę, jest przed nami.” Tylko z takim nastawieniem może się coś udać. Jeżeli do rywalizacji o Europę przystąpią zatruci złotem piłkarze, generał Skorża będzie skazany tylko na łagodzenie skutków porażki.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie