Co się dzieje z Wisłą Kraków? Z takim graniem awansu nie będzie

Piłka nożna
Co się dzieje z Wisłą Kraków? Z takim graniem awansu nie będzie
fot. Cyfrasport
Jerzy Brzęczek, trener Wisły Kraków.

Wisła Kraków przegrała 4 z 5 ostatnich spotkań, zanotowała trzy porażki z rzędu i jest o krok od wypadnięcia z pierwszej szóstki. Już chyba nawet trener Jerzy Brzęczek nie wie, co jest grane, bo w trakcie ostatniego meczu co rusz podchodził do Radosława Sobolewskiego i żywo z nim dyskutował. Takich obrazków wcześniej nie mieliśmy.

Wisła była dla wielu murowanym kandydatem do awansu. Nawet jeśli nie bezpośredniego, to przez baraże. Jednak strata Wisły do prowadzącej dwójki rośnie i wynosi odpowiednio 5 i 4 punkty. Wisła jest szósta i ma punkt przewagi nad siódmym GKS-em Katowice. Jeśli jednak zespół Białej Gwiazdy nadal będzie grał tak, jak w kilku ostatnich meczach, to za chwilę będzie mógł spisać ten sezon na straty.

 

ZOBACZ TAKŻE: Michniewicz puszcza oko, powołując debiutantów, ale najważniejsze karty już rozdał


Na początku Wisła miała farta i zaskoczyła rywali


- Jak tak teraz sobie myślę, to Wisła pierwsze mecze wygrała dzięki zaskoczeniu – analizuje ekspert Polsat Sport Janusz Kudyba. – Rywale nie wiedzieli, czego się spodziewać, nie znali dobrze przeciwnika. Po kilku meczach pierwszoligowcy rozszyfrowali Wisłę i już wiedzą, jak ją zatrzymać.


- A ja uważam, że Wisła już nie ma takiego farta, jak w pierwszych kolejkach – stwierdza Michał Białoński, specjalista od wiślackich spraw w Interii. – Drużyna od początku gra słabo w obronie. Oni za łatwo tracą bramki.


Zdaniem Białońskiego zła karta może się odwrócić, jak po kartkowej karencji wróci Joseph Colley, jak kontuzje wyleczą Jakub Błaszczykowski i Alan Uryga. – Colley i Uryga z pewnością sprawią, że gra obronna się poprawi. Bo teraz jest tak, że jedynym pewniakiem wydaje się Łasicki. Poza wszystkim powroty nieobecnych dodadzą Wiśle charakteru. Teraz tych, co nie wymiękają, jest w składzie za mało – uważa Białoński.


Dobre zakupy to nie jest specjalność Wisły


Temat problemów kadrowych podnosi też Kudyba. Choć on zwraca uwagę na coś zupełnie innego. – Według mnie Wiśle brakuje tożsamości. Za dużo jest obcokrajowców, za duża jest rotacja. To bierze się stąd, że w ostatnich latach klub robił sporo transferów last minute, które nie do końca się sprawdzały. To przekładało się na brak stabilizacji, której teraz tak bardzo brakuje. Może te ostatnie zakupy coś zmienią, ale trzeba poczekać, bo nic nie dzieje się od razu.


To, że Wisła nie ma drużyny zdolnej do tego, by podołać pierwszoligowym wyzwaniom, to jest dłuższa historia. Jasne, że po spadku trzeba było cięć i kilku dobrych zawodników musiało odejść. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Wisła od kilku lat nie ma szczęścia do kadrowych decyzji. – Trenerzy przychodzą i szybko odchodzą. A wraz z nimi odchodzą zawodnicy, którzy z nimi przychodzili, bo nagle okazuje się, że jednak są za słabi – zauważa Białoński.


Ostatnio mieliśmy zmianę na stanowisku osoby odpowiedzialnej za transfery. Klub pożegnał się z Arkadiuszem Głowackim, od teraz za skauting odpowiedzialny jest trener Brzęczek. Być może to coś zmieni na lepsze. Prawda jest taka, że Wisła musiała coś zrobić, bo odkąd Błaszczykowski został właścicielem, to problem z transferami tylko się pogłębił.


W Rakowie lepiej czują transferowego bluesa


Wystarczy wspomnieć sprawę Davida Tijanica, którego Wisła nie wzięła ze względu na specyficzną budowę zawodnika, która mogła, choć nie musiała, skutkować kontuzją. Ryzyko podjął Raków Częstochowa i później sprzedał Tijanica za 2,5 miliona euro do tureckiego Goztepe. Przy okazji zawirowań z tamtym transferem Wisła straciła też dobry kontakt z Marcinem Kuźbą, który polecał Wiśle Tijanica. Jemu bardzo nie spodobało się to, że Wisła nie tylko nie wzięła zawodnika, ale i zaczęła mówić o jego wadzie.


Wisła nawet w czasach, gdy mówiło się, że kierują nią „gangsterzy”, radziła sobie lepiej niż pod obecnymi rządami. Wystarczy wspomnieć okres pracy trenera Kiko Ramireza, który ściągał piłkarzy z trzeciej ligi hiszpańskiej i na ogół był to strzał w dziesiątkę. Vullnet Basha wciąż jest w Wiśle, a kilku innych przebiło się do lepszych lig. Pol Llonch gra w Holandii, a Carlitos i Fran Velez trafili do Panathinaikosu Ateny. Teraz Wisła musi pozyskać nowe, ciekawe źródła pozyskiwania zawodników, którzy zmienią oblicze klubu.


Kupili drewnianego Chorwata


- Oby tylko ten kryzys nie przerodził się w coś trwalszego, bo jak się przegrywa trzy razy z rzędu, to zawsze w klubie zaczyna być nerwowo. Zwłaszcza że Wiśle nie wypada przegrywać u siebie z takimi zespołami jak Puszcza. Przy całym szacunku do tego zespołu – zauważa Kudyba.


Patrząc na ostatni przegrany mecz Wisły w Rzeszowie, już można powiedzieć, że jest nerwowo. Nigdy dotąd trener Brzęczek nie stał wręcz przyklejony do Radosława Sobolewskiego. To wyglądało tak, jakby szkoleniowiec sam już nie wiedział, co jest grane i co z tym fantem zrobić.


Nasi eksperci uważają, że Wisła powinna się uzbroić w cierpliwość. Tego jej w ostatnich latach brakowało. Trenerów zmieniano średnio raz na miesiąc. W Rzeszowie kibice Wisły już śpiewali, że czas Brzęczka się skończył. Można jednak w ciemno założyć, że z racji tego, iż jest wujkiem właściciela, to ma jeszcze duży kredyt zaufania. Inna sprawa, że w jego przypadku Wisła poszła va banque. Przecież Brzęczek rok temu wygrał jeden mecz i po spadku dostał wszystkie lejce. Odpowiada za wyniki i transfery. Te pierwsze się mocno pogorszyły, a z zakupami też jest różnie. – Rodado to może być strzał w dziesiątkę, ale już taki Balta nie wydaje się dobrym ruchem. To najbardziej drewniany Chorwat, jakiego widziałem – kwituje Białoński.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie