Marian Kmita: Jak to z "przetargiem" na Fortuna 1 Ligę było

Piłka nożna
Marian Kmita: Jak to z "przetargiem" na Fortuna 1 Ligę było
fot. Cyfrasport
Marian Kmita: Jak to z „przetargiem” na Fortuna 1 Ligę było

W tytule użyłem czasu przeszłego, chociaż oficjalnie ani PZPN, ani działająca w jego imieniu agencja Publikon, ani TVP żadnego komunikatu na temat finału wyścigu po prawa telewizyjne do pakietu na Fortuna Puchar Polski i Fortuna 1 Ligę nie wydało. Ponieważ jednak Marek Szkolnikowski, na kilka moich życzliwych uwag związanych z jego odejściem z TVP Sport, odszczekał się na Twitterze, muszę do sprawy na chwilę wrócić.

Po pierwsze, chciałem Pana Marka uspokoić iż, żadnej obsesji na jego punkcie nie mam i zwyczajnie mieć nie mogę. Obsesję to ja mam na pewno względem twórczości zespołu The Beatles, albo samego Johna Lennona solo – to tak, ale Pan Marek na to nie ma szans. Nie lubię za to, gdy ktokolwiek o efektach pracy w TVP tak zacnych ludzi, jak Włodek Szaranowicz czy Robert Korzeniowski mówi – „paździerz”. Wtedy zawsze będę przeciw. Bez obsesji.

 

ZOBACZ TAKŻE: Raków Sosnowiec, czyli mistrzowie Polski znowu skazani na "wygnanie"


Po drugie, Pan Marek pisze, że nie mogę się pogodzić z serią przetargowych porażek. Stąd ta obsesja? A zatem spieszę poinformować, że owszem mogę i godzę się bez gniewu i tupania nogami. Zwłaszcza w takich sytuacjach, jak ta z prawami do meczów Rakowa w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Złożyliśmy klubowi z Częstochowy bardzo dobrą ofertę, po czym zadzwonił do mnie Pan Prezes Piotr Obidziński i grzecznie poinformował, że co prawda nasza propozycja jest finansowo najlepsza, ale z powodów, o których nie chce mówić, jest zmuszony te prawa przekazać do TVP. I że ma nadzieję, że to nie popsuje naszych relacji na przyszłość. Tak było i ja to rozumiem. Ba, uważam, że Pan Prezes Obidziński zachował się bardzo elegancko, mówiąc szczerze, o co naprawdę chodzi. Rozumiem to, bo wystarczająco długo żyję na tym świecie, żeby wiedzieć, iż nigdy nie był on, nie jest i nie będzie czarno- biały. Zatem w takich przypadkach trudno mówić o dyskomforcie związanym z przegranym przetargiem, bo w istocie rzeczy przetargu po prostu nie było.


Po trzecie, jak to mawia nowy zawodnik polskiego MMA Tomasz Hajto – „co się zaś tyczy” – przetargu na pakiet praw m.in. do Fortuna Pucharu Polski, Fortuna 1 Ligi, II Ligi i wianuszka innych drobiazgów sytuacja jest podobna do tej opisanej wyżej. Co prawda nigdy nie usłyszeliśmy bezpośrednio ze strony kogokolwiek z PZPN, że nie mamy szans i powinniśmy sobie dać spokój z tym wyścigiem, ale ze strony wielu ludzi z tzw. środowiska słyszeliśmy to wielokrotnie od co najmniej pół roku. Niezrażeni tą aurą stanęliśmy do przetargu z mocną, ale to naprawdę bardzo mocną ofertą finansową i gotową infrastrukturą antenowo–produkcyjną do telewizyjnej obsługi obligatoryjnych czterech meczów na żywo z Fortuna 1 Ligi i dwóch z II Ligi z każdej rundy. Jeśli dodamy do tego konieczność produkcji i emisji co najmniej 28 meczów w każdym sezonie Fortuna Pucharu Polski, to robi się z tego już poważna sprawa. Mamy w tym, w Polsacie, spore doświadczenie, bo przez dwie kadencje prezesury Zbyszka Bońka z Maćkiem Sawickim, cierpliwie rok po roku dźwigaliśmy w górę prestiż Pucharu Polski. Z podobną cierpliwością i konsekwencją z Marcinem Janickim budowaliśmy powagę rozgrywek Fortuna 1 Ligi. Co nie było do przewidzenia, wszystkie te okoliczności, ani pieniądze, ani stan przygotowania firmy do tak potężnej produkcji jednak nie stanowiły żadnego atutu w wyścigu o prawa, bo liczyło się coś innego. Ale co - to tak dokładnie do dzisiaj nie wiadomo.


Nie wiadomo, bo do dzisiaj firma Publikon nie pofatygowała się z oficjalną korespondencją na temat zakończenia przetargu. Więcej, na kilka dni przed głosowaniem prezydium PZPN na temat wyboru najlepszej oferty jeden z prominentnych wiceprezesów zarządu Henryk Kula, przed meczem o Superpuchar Polski, podszedł do Bożydara Iwanowa i z sympatyczną śląską gwarą „prywatnie” oznajmił – „Fajnie się z wami pracuje Bożydar, ale tych praw do pierwszej ligi to mieć chyba nie będziecie.” Bożek przyleciał z tym do mnie zaraz z załamanymi rękoma, ale nie miałem mu nic do powiedzenia na pocieszenie, bo zbyt wiele znaków na niebie i ziemi zwiastowało, co się święci.


Jeśli to, co od ponad dwóch tygodni wiemy nieoficjalnie potwierdzi się, to za rok prawdziwy ból głowy będzie mieć nowe kierownictwo TVP Sport. Jak zmieści w jednym kanale telewizyjnym każdego sezonowego weekendu aż sześć meczów na żywo z samej 1. i 2. ligi? A gdzie inne dyscypliny i duże wydarzenia? To oczywiście już nie nasze zmartwienie, chociaż z powodu zasiadania od kilku miesięcy w Prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego i ta perspektywa jest dla mnie ważna. I mam nadzieje, że przyjdzie kiedyś taki czas, kiedy usiądziemy do jednego stołu z TVP, Canal Plus, Eurosportem i porozmawiamy szczerze, jak - nie rezygnując z własnych celów biznesowych - zarobić na polskim sporcie, jednocześnie dbając o jego rozwój.


I na koniec, Sebastianowi Staszewskiemu – nowemu Redaktorowi Naczelnemu i Wicedyrektorowi TVP Sport, a przed laty mojemu podopiecznemu - kilka słów. Panie Sebastianie, pięć lat temu podarował mi Pan swoją książkę o kadrze Adama Nawałki z dedykacją – „Marianowi Kmicie za jedną z najlepszych rad, jakie może od Szefa usłyszeć dziennikarz! Teraz radzę Panu, już nie jako Pana szef, tylko starszy kolega z branży – niech Pan buduje zespół ludzi kochających sport. Niech Pan nie przemawia do nich z ambony tylko na wysokości otwartych oczu. Niech Pan będzie dla nich zawsze wsparciem i nadzieją na pomoc. Niech Pan nie chodzi w butach na koturnie, bo można szybko zahaczyć głową o sufit. I w końcu, niech Pan szanuje dorobek wszystkich swoich poprzedników i kontynuuje ich dzieło. Nawet, jeśli jest nim ktoś taki, jak Marek Szkolnikowski.

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie