Wstydliwe porażki reprezentacji Polski. Wpadki, które przeszły do historii

Piłka nożna

Piłkarska reprezentacja Polski w czwartkowym meczu z Wyspami Owczymi w Warszawie w eliminacjach Euro 2024 będzie zdecydowanym faworytem, ale w XXI wieku było już kilka przypadków, gdy zamiast łatwo wygrać, zaliczyła wstydliwe wpadki. Ostatniego przykładu nie trzeba długo szukać...

Wstydliwe porażki reprezentacji Polski. Wpadki, które przeszły do historii
fot. Cyfrasport
Mołdawia - Polska 3:2...

Niespełna trzy miesiące temu, 20 czerwca w Kiszyniowie, Polska przegrała z Mołdawią 2:3 w meczu eliminacji mistrzostw Europy, chociaż do przerwy prowadziła 2:0 po golach Arkadiusza Milika i Roberta Lewandowskiego. Biało-czerwoni byli zdecydowanym faworytem w starciu z dopiero 171. wówczas w światowym rankingu Mołdawią (Polska w dniu rozgrywania tego meczu była 23.).

 

Zobacz także: Kompromitacja! Mołdawia - Polska 3:2...

 

– Co się stało w drugiej połowie? Nie wiem, nie jestem w stanie tego wytłumaczyć – przyznał tuż po meczu trener Fernando Santos.

 

– Po porażce z Mołdawią wyszedłem ze stadionu zawstydzony, chciałem się ukryć. Po takim meczu można jedynie spuścić głowy i wrócić w ciszy do domu... – wspomniał kilka dni temu, ogłaszając powołania na mecze z Wyspami Owczymi 7 września w Warszawie i Albanią.

 

Faktycznie, to był jeden z najbardziej wstydliwych wyników reprezentacji Polski w historii. Może nawet najbardziej, biorąc pod uwagę lokatę rywala w rankingu FIFA i prowadzenie do przerwy 2:0.

 

– Ten mecz przejdzie do historii. Nie ma co ukrywać, katastrofa – powiedział PAP były kapitan reprezentacji Waldemar Prusik.

 

W XXI wieku biało-czerwoni zaliczyli łącznie cztery wpadki ze znacznie niżej notowanym rywalami. Od czasu istnienia rankingu FIFA, czyli od 30 lat, nigdy jednak nie stracili punktów z tak nisko notowanym przeciwnikiem.

 

W 1997 i 2007 roku Polakom przydarzyły się na Kaukazie Południowym porażki z - odpowiednio - Gruzją i Armenią. Inna sprawa, że wyprawa piłkarska w tamte rejony zawsze jest niewiadomą i może skończyć się przykro, o czym przekonało się wiele wyżej notowanych drużyn. Polacy ulegli Gruzji 0:3 w eliminacjach MŚ 1998 i ostatecznie nie awansowali do turnieju we Francji.

 

Natomiast porażka z Armenią 0:1 w kwalifikacjach Euro 2008 nie okazała się kosztowna, ponieważ kadra prowadzona wówczas przez Leo Beenhakkera zdołała awansować do finałowego turnieju w Austrii i Szwajcarii.

 

Bardzo dużym echem odbiła się porażka z Łotwą 0:1 na Łazienkowskiej w Warszawie we wrześniu 2002 roku, za kadencji Zbigniewa Bońka – w eliminacjach Euro 2004. Ten rezultat odebrano w Polsce jako kompromitację. Porażka okazała się bardzo kosztowna, ale z drugiej strony warto przypomnieć, że Łotysze dysponowali wówczas całkiem solidną drużyną, z piłkarzami grającymi m.in. w rosyjskiej, a nawet angielskiej ekstraklasie.

 

Na przykład Marians Pahars w latach 1999–2006 występował z powodzeniem w Southampton FC, Andrejs Rubins w Crystal Palace (2000–03), Juris Laizans w CSKA Moskwa (2001–05). Inną gwiazdą zespołu był Maris Verpakovskis, który po odejściu ze Skonto Ryga grał m.in. w Dynamie Kijów, Getafe, Celcie Vigo i Hajduku Split.

 

Łotysze zajęli drugie miejsce w polskiej grupie, następnie okazali się lepsi w barażach o awans od Turków. A w turnieju finałowym w Portugalii, choć nie wyszli z grupy, potrafili zremisować z Niemcami 0:0.

 

W czerwcu 2013 biało-czerwoni zaliczyli wpadkę z... Mołdawią, choć mniejszego kalibru niż ostatnio. W eliminacjach mistrzostw świata 2014, za kadencji trenera Waldemara Fornalika, reprezentacja zremisowała w Kiszyniowie 1:1, a wynik został ustalony już do przerwy. Na gola Jakuba Błaszczykowskiego w siódmej minucie odpowiedział pół godziny później Eugen Sidorenco.

 

Wtedy jednak Polska była notowana znacznie niżej niż obecnie. W lipcu 2013 roku w rankingu FIFA, również na skutek remisu z Mołdawią, zajmowała dopiero 75. miejsce. Mołdawia awansowała wówczas ze 134. na 125. lokatę.

 

Wyjazdowy remis z teoretycznie znacznie słabszym rywalem Polacy zanotowali także 4 września 2016 roku – 2:2 w Astanie z Kazachstanem 2:2 na inaugurację eliminacji mistrzostw świata 2018, choć prowadzili do przerwy 2:0.

 

Ta wpadka była jednak w pewnym sensie... wkalkulowana w tamtejsze eliminacje. Nawet niektórzy działacze PZPN przewidywali kłopoty z Astanie. Podopieczni Adama Nawałki dwa miesiące wcześniej dotarli do ćwierćfinału Euro 2016, gdzie dopiero w rzutach karnych uznali wyższość późniejszych triumfatorów – Portugalczyków.

 

W PZPN obawiano się, że po sukcesie we Francji taki "przeskok" i mecz na sztucznej murawie w dalekim Kazachstanie może być trudny, m.in. pod względem mentalnym.

 

Wprawdzie początek na to nie wskazywał, Polacy do przerwy prowadzili po golach Bartosza Kapustki i Roberta Lewandowskiego z rzutu karnego, ale między 51. i 58. minutą dwie bramki dla Kazachstanu zdobył Siergiej Chiżniczenko, były napastnik m.in. Korony Kielce.

 

Wynik 2:2 utrzymał się do końca. Jak się później okazało, nie zaszkodził kadrze Nawałki, która awansowała bezpośrednio na mundial w Rosji.

 

Przed istnieniem rankingu FIFA biało-czerwonym również zdarzały się wpadki. W październiku 1984 roku kadra prowadzona przez Antoniego Piechniczka zremisowała u siebie z Albanią 2:2 w eliminacjach MŚ 1986. Wprawdzie Albańczycy okazali się mocni dla każdego w grupie (pokonali u siebie Belgów 2:0 i zremisowali z Grecją 1:1), ale Polska była wówczas trzecim zespołem świata – taką lokatę zajęła w MŚ 1982. Mimo remisu kadra Piechniczka poleciała na mundial 1986 do Meksyku.

 

Bardziej kosztowny okazał się remis 0:0 z Cyprem w Gdańsku w kwietniu 1987 roku. Kadra trenera Wojciecha Łazarka nie zdołała awansować później do mistrzostw Europy 1988.

 

"Przedwczesny dyngus piłkarzy" – zatytułował relację z meczu z Cyprem "Przegląd Sportowy". Drużyna gości była wtedy outsiderem europejskiego futbolu.

 

Wszystkie dawne kompromitacje zostały zepchnięte w cień przez wydarzenia z 20 czerwca. Skalę kompromitacji w Kiszyniowie obrazuje fakt, że po raz ostatni Polska, prowadząc do przerwy 2:0, przegrała mecz w... sierpniu 1935 roku, gdy uległa u siebie w towarzyskim spotkaniu Jugosławii 2:3. To jedyny taki przypadek w historii polskiego futbolu.

 

Później wprawdzie jeszcze raz zdarzyło się, że biało-czerwoni przegrali, choć prowadzili 2:0, ale nie do przerwy. W październiku 1964 roku w towarzyskiej potyczce szybko strzelili dwa gole Irlandii w Dublinie, ale gospodarze kontaktową bramkę zdobyli jeszcze w pierwszej połowie, a końcówce spotkania Polska straciła dwie następne bramki i przegrała 2:3. Teraz na biało-czerwonych czekają Wyspy Owcze, w której wielu zawodników gra w piłkę amatorsko, godząc futbol z różnymi wykonywanymi zawodami.

 

Trudno sobie wyobrazić stratę nawet jednego punktu w Warszawie, ale przestrogą niech będą wyniki młodzieżowej reprezentacji Polski z 2017 i 2018 roku w eliminacjach mistrzostw Europu U-21. Na wyjeździe biało-czerwoni, prowadzeni wówczas przez Czesława Michniewicza, późniejszego selekcjonera "dorosłej" kadry, zremisowali z Wyspami Owczymi 2:2, a u siebie 1:1.

 

– Taki mecz można podsumować krótko - to nasza kompromitacja – przyznał po remisie u siebie Michniewicz.

 

W jego drużynie młodzieżowej grali m.in. Kamil Grabara, Mateusz Wieteska, Sebastian Szymański, Bartosz Kapustka, Dawid Kownacki czy Karol Świderski.

 

Kompromitacja w czerwcu 2023 w Kiszyniowie (i marcowa porażka z Czechami 1:3 w Pradze) sprawiła, że po trzech meczach eliminacji Euro 2024 podopieczni Santosa zajmują przedostatnie miejsce (3 pkt), a potyczka w Warszawie z Wyspami Owczymi urosła do rangi "meczu o wszystko".

 

– Oczywiście wolelibyśmy mieć lepszy dorobek, ale wciąż zależymy od siebie w tych eliminacjach. Pięć pozostałych spotkań to dla nas pięć finałów – podkreślił trener Santos.

 

– Wierzę, że teraz nastąpi nowy początek kadry – zapowiedział z kolei kapitan Robert Lewandowski.

RM, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie