Kompromitacja! Mołdawia - Polska 3:2...

Piłka nożna
Kompromitacja! Mołdawia - Polska 3:2...
fot. PAP
Niewiarygodne...

Reprezentacja Polski przegrała w 3. kolejce eliminacji Euro 2024 ze 171. w rankingu FIFA drużyną Mołdawii, ponosząc pierwszą w historii porażkę z tą właśnie ekipą. "Biało-Czerwoni" zajmują tym samym przedostatnie, 4. miejsce w tabeli grupy D, co znacznie komplikuje kwestię awansu, który po losowaniu grup wydawał się niemal pewny. Trudno określić ten wynik jakimkolwiek innym słowem niż "kompromitacja"...

Reprezentanci Polski podchodzili do meczu z Mołdawią z nadzieją na podreperowanie obrazu, jaki pozostawili po dwóch poprzednich kolejkach eliminacji. Wysoka porażka z Czechami na Stadionie Eden w Pradze (1:3) oraz wymęczone zwycięstwo nad Albanią na PGE Narodowym (1:0) były wynikiem wysoce niezadowalającym, jeśli chodzi o oczekiwania kibiców, których ma na co dzień "łączyć piłka".

 

Wydawało się, że mecz z Mołdawią może być dobrą okazją do przełamania po nieudanej inauguracji, zwłaszcza biorąc pod uwagę bilans dotychczasowych spotkań, który jednoznacznie przemawiał za "Biało-Czerwonymi". Na 6 dotychczasowych meczów Polacy wygrali 5-ciokrotnie i tylko raz zremisowali, choć w pamięci nadal tkwił podział punktów z 2013 roku, gdy prowadzona przez Waldemara Fornalika kadra zawiodła w Kiszyniowie, kończąc mecz w ramach eliminacji mistrzostw świata 2014 bezbramkowym rezultatem.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wyjazdowe zwycięstwo Albanii. Gol piłkarza Legii

 

O tym, że Mołdawianie na własnym, "trudnym terenie", potrafią zaskoczyć przekonali się w 2. kolejce Czesi, również zaledwie remisując bezbramkowo z podopiecznymi Sergheia Clescenco, na boisku otoczonym blokami pamiętającymi jeszcze czasy poprzedniego systemu. Nie było więc mowy o jakimkolwiek deprecjonowaniu rywali, co podkreślali zgodnie na przedmeczowej konferencji prasowej selekcjoner reprezentacji Polski Fernando Santos oraz bramkarz Wojciech Szczęsny.

 

Mecz rozpoczął się po myśli "Biało-Czerwonych", którzy po kilku próbach konstruowania ataków pozycyjnych operowali w okolicach pola karnego rywali. W 12. minucie udało im się wywalczyć rzut rożny, dający w konsekwencji otwarcie wyniku za sprawą, bardzo krytykowanego po meczu z Niemcami, Arkadiusza Milika. Asystę przy tym trafieniu zaliczył Robert Lewandowski, natomiast napastnik Juventusu musnął piłkę, kierując ją do bramki z odległości około metra. I choć złośliwi mogliby powiedzieć, że Milik nie z takich odległości w reprezentacji pudłował, to było widać, że do meczu w Kiszyniowie podszedł z odpowiednią determinacją i dał swojej drużynie prowadzenie.

 

W 34. minucie było już 0:2, gdy sprzed pola karnego gospodarzy mocno i płasko uderzył "RL9", posyłając piłkę tuż obok, nomen omen, lewego słupka bramki strzeżonej przez Doriana Raileana. Był to zarazem 1500. gol w historii piłkarskiej reprezentacji Polski - ot, kolejny ciekawy wpis do i tak już imponującego CV Lewandowskiego.

 

W pierwszej połowie "Biało-Czerwoni" mieli jeszcze kilka sytuacji, choćby za sprawą Milika, ale ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i kibice mogli tylko czekać na więcej goli po przerwie. Jak się okazało, nie musieli czekać długo, bowiem 3 minuty po rozpoczęciu drugiej połowy obserwowaliśmy kolejne trafienie, tyle tylko że tym razem na korzyść gospodarzy. Ion Nicolaescu pomknął wówczas w kierunku naszej bramki i mocnym strzałem, przypominającym uderzenie Lewandowskiego z pierwszej połowy, zdobył bramkę kontaktową. Cóż, na tym właśnie polega piękno futbolu, że nawet napastnik Beitara Jerozolima może czasem poczuć się, jak jeden z najlepszych piłkarzy świata.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wyjątkowy gol Roberta Lewandowskiego z Mołdawią. Przeszedł do historii

 

W 64. minucie Nicolaescu przez ułamek sekundy cieszył się nawet bardziej niż kapitan reprezentacji Polski, jednak okazało się, że jego celne uderzenie głową po rzucie rożnym zostało poprzedzone faulem na Damianie Szymańskim. W 79. minucie mógł się już jednak czuć w pełni usatysfakcjonowany, gdy udało mu się niemal powtórzyć akcję z początku drugiej części spotkania. Być może była nawet bardziej efektowna, bo po podbiegnięciu pod pole karne Polaków udało mu się nawinąć Jana Bednarka i uderzeniem w kierunku dalszego słupka doprowadzić do remisu.

 

Wydawało się, że "Biało-Czerwoni" będą dążyć do przechylenia szali zwycięstwa na swoją stronę, jednak widać było, że są sparaliżowani i dali się zepchnąć do obrony, całkowicie oddając inicjatywę. To oczywiście musiało się zemścić i zemściło w 85. minucie, gdy Władysław Babohło uderzył głową po rzucie rożnym i po raz kolejny już Szczęsny musiał wyciągać piłkę z siatki.

 

Zęby polskich kibiców mogły jeszcze kruszyć się po niezwykle groteskowej akcji Jakuba Kamińskiego i Sebastiana Szymańskiego, w wyniku której ten pierwszy zamiast wyłożyć piłkę do pustej bramki temu drugiemu, z niezrozumiałych przyczyn zdecydował się podać mu za plecy, dzięki czemu w niejednym polskim domu na pewno padło przekonanie, że nawet "szwagierski duet" na orliku takich sytuacji nie marnuje.

 

Ręce opadają... Po raz kolejny możemy się zastanawiać, jak naszpikowana piłkarzami z najlepszych lig świata reprezentacja Polski przegrywa z kadrą wartą tyle, co jeden z naszych reprezentantów średniej klasy. Choć może po takim "popisie" nawet i średnia klasa jest dana na wyrost. Była to bowiem istna deklasacja...

 

Chciałoby się tu postawić kropkę, ale należy jeszcze docenić ambitnych piłkarzy Mołdawii, którzy wygrali w pełni zasłużenie. Byli zdeterminowani, nie bronili się rozpaczliwie, tylko szukali szans na strzelenie gola i wykorzystywali indolencję naszych zawodników, jak choćby Piotra Zielińskiego czy Tomasza Kędziory, którzy popełnili karygodne błędy, skutkujące stratą bramek. Czapki z głów panowie... 

 

Mołdawia - Polska 3:2 (0:2)
Bramki: Ion Nicolaescu 48, 79, Baboglo 85 - Milik 12, Lewandowski 34

 

Mołdawia: Dorian Railean - Ioan-Calin Revenco, Artur Craciun, Victor Mudrac, Veaceslav Posmac - Maxim Cojocaru, Vladislav Baboglo, Cristian Dros (46. Nichita Motpan), Vitalie Damascan (46. Virgiliu Postolachi), Oleg Reabciuk - Ion Nicolaescu (85. Serafim Cojocari)

 

Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Jan Bednarek, Jakub Kiwior - Przemysław Frankowski (64. Bartosz Bereszyński), Damian Szymański, Piotr Zieliński, Sebastian Szymański (83. Karol Linetty), Nicola Zalewski (64. Jakub Kamiński) - Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik (73. Karol Świderski)

 

Żółte kartki: Baboglo, Nicolaescu, Railean, Reabciuk

 

Sędziował: Filip Glova (Słowacja).

 

Adam Łuczka/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie