Aleksandra Wasiewicz: Jestem jeszcze w szoku

Inne
Aleksandra Wasiewicz: Jestem jeszcze w szoku
fot. PAP
Aleksandra Wasiewicz: Jestem jeszcze w szoku

- Jestem jeszcze w szoku. Ściganie się ze znakomitymi żeglarkami jest dla mnie zaszczytem, a wygrana pełnią szczęścia – przyznała po mistrzostwach Polski w klasach olimpijskich w Pucku pierwsza złota medalistka w klasie iQFoil Aleksandra Wasiewicz (SKŻ Ergo Hestia Sopot).

Wasiewicz została historyczną, bo pierwszą mistrzynią kraju w windsurfingowej klasie iQFoil, która za rok zadebiutuje na igrzyskach w Paryżu. Zastąpi zdecydowanie bardziej wymagającą pod względem fizycznym klasę RS:X.

 

ZOBACZ TAKŻE: Znamy pierwszą w historii mistrzynię Polski w klasie iQFoil

 

18-letnia reprezentantka sopockiego klubu zostawiła w pobitym polu znacznie bardziej utytułowane deskarki – druga była starsza o 15 lat klubowa koleżanka i brązowa medalistka ubiegłorocznych mistrzostw Europy w tej klasie Maja Dziarnowska, a trzecia licząca 37 lat Zofia Klepacka (Sailing Legia Warszawa), która w 2012 roku na igrzyskach w Londynie stanęła na najniższym stopniu podium w klasie RS:X.

 

- Jestem jeszcze w szoku. Już sam fakt, że mam możliwość ścigania się z tak znakomitymi zawodniczkami to dla mnie zaszczyt, a to, że z nimi wygrałam, jest pełnią szczęścia. Niesamowite uczucie. Lubię słabowiatrowe warunki, do tego w Pucku dobrze mi się żeglowało. Nie popełniałam błędów, ale kluczem do zwycięstwa były dobre starty – powiedziała triumfatorka.

 

Z kolei w klasie 49er po mistrzostwo Polski sięgnął stary wyga Łukasz Przybytek (AZS AWFiS Gdańsk), który wywalczył swój 11 złoty medal. Tym samym udało mu się zdetronizować Dominika Buksaka (AZS AWFiS Gdańsk) i Szymona Wierzbickiego (OŚ AZS Poznań) – ten duet triumfował w czterech poprzednich mistrzostwach, a w Pucku musiał zadowolić się brązowym krążkiem. Na drugiej pozycji uplasowali się Tytus Butowski (AZS AWFiS Gdańsk) i Łukasz Machowski (MKS Dwójka Warszawa).

 

- Bardzo dobrze żeglowaliśmy przez całe regaty, mieliśmy dobrą prędkość przy słabszym wietrze, co pozwoliło nam budować przewagę na trasie. Jesteśmy zadowoleni, że znaleźliśmy odpowiednie ustawienie łódki, bo nad tym sporo w ostatnim czasie pracowaliśmy. Cieszy również, że kilka młodych załóg pokazała się z korzystnej strony. Idzie nowe pokolenie i jest świeża krew. Muszą zdobyć doświadczenie, ale dobrze rokują. Są chętni do pracy i może za kilka lat będziemy oglądać ich z przodu światowych imprez – stwierdził Przybytek.

 

Pierwszy tytuł 34-letni sternik zdobył w 2008 roku. Klubowy kolega Jacek Piasecki, który jest jego piątym załogantem, także ma na koncie złoty medal – zwyciężył w 2011 roku w parze z Marcinem Czajkowskim.

 

- Miałem zatem bardzo długą przerwę. W zeszłym roku, w pierwszym sezonie pływania z Łukaszem, byliśmy drudzy, zatem jest progres. Przed nami kolejne ważne starty, praktycznie bez odpoczynku. Sezon się wydłużył, bo mistrzostwa Europy zostały przesunięte z października na listopad, a przyszłoroczne mistrzostwa świata odbędą się dość wcześnie, bo już na początku marca – dodał Piasecki.

 

Właśnie te regaty w dużej mierze zadecydują jaka polska załoga rywalizować będzie na igrzyskach. Przybytek, który zajął siódme miejsce na ostatnich mistrzostwach świata w Hadze nie ukrywa, że marzy o czwartym olimpijskim starcie. W Londynie, Rio de Janeiro i Tokio jego załogantem był Paweł Kołodziński.

 

- Kluczem będzie to, żeby właśnie nie myśleć o igrzyskach. Trzeba skupić się na swoim żeglowaniu, co u mnie zawsze procentowało. To nie jest łatwe, bo wszyscy chcą pojechać do Paryża. Umiejętność wyłączenia się i odcięcia od myślenia o wynikach oraz kwalifikacjach sprawi, że będzie dobrze pływało się na głównych imprezach, co w efekcie da imienną nominację na igrzyska – podsumował Przybytek.

fdz, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie