Dziś prawdziwych trenerów-instytucji już nie ma

Piłka nożna
Dziś prawdziwych trenerów-instytucji już nie ma
fot. PAP/EPA
Juergen Klopp

Co stanie się z Liverpoolem, kiedy odejdzie z niego Jurgen Klopp? Czy podzieli los Manchesteru United, który do dziś nie radzi sobie po ustąpieniu Alexa Fergusona, czy jednak powtórzy fragment swojej historii z lat 80., kiedy Joe Fagan kontynuował dziedzictwo Boba Paisleya?

Szkoleniowców, którzy wnoszą do klubu więcej niż umiejętności i doświadczenie, pracują w jednym miejscu latami, są postrzegani jako ikony, można policzyć na palcach jednej ręki. W każdym z tych nielicznych przypadków decydująca jest charyzma, w XXI wieku emanowali nią wspomniany już Sir Alex Ferguson, Arsene Wenger, Jose Mourinho, Carlo Ancelotti, Pep Guardiola, właśnie Klopp i... na tym lista się kończy. Trudno więc dziwić się osłupieniu, w jakim znaleźli się kibice Liverpoolu, kiedy niemiecki trener ogłaszał w piątek swoje odejście po zakończeniu sezonu. Choć w żaden sposób nie wpłynęło to na wyniki, w dwóch meczach rozegranych po tej wiadomości The Reds pokonali Norwich 5:2 w FA Cup, a w środę rozłożyli na łopatki Chelsea (4:1) w ligowej potyczce, to jednak nie kończą się dyskusje, jak będzie wyglądać życie po Kloppie niezależnie od scenariusza finiszu tego sezonu. A może on zakończyć się detronizacją Manchesteru City, nawet potrójną koroną, bo już niebawem rozegrany zostanie finał Pucharu Ligi Angielskiej z Chelsea, a jaka jest obecnie dysproporcja między tymi drużynami, pokazał środowy mecz.

 

ZOBACZ TAKŻE: Konkurent Lewandowskiego zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Polak bez gola


Wróćmy jednak do wątpliwości, jakie pozostawia deklaracja Kloppa. Większość klubów doświadcza permanentnej rotacji na stanowisku trenera, także te z najwyższej półki. Cierpliwość zarządzających zespołami w Premier League i tak jest dużo większa niż we Włoszech czy Hiszpanii, ale przykłady Chelsea czy Manchesteru United dobitnie pokazują, jak trudno obecnie znaleźć liderów dużych, opartych na wielkich pieniądzach projektów. Są tylko wyjątki. Guardiola przez osiem lat pcha The Citizens do kolejnych sukcesów, wygrał wreszcie wyczekiwaną Ligę Mistrzów, jednak nad całym przedsięwzięciem ciąży widmo kar za 115 naruszeń natury finansowej. Ponieważ przykład ukaranego dziesięcioma ujemnymi punktami Evertonu pokazuje, że to nie przelewki, więc za chwilę i Guardioli może zabraknąć w niebieskiej części Manchesteru. Mikel Arteta pracuje w Arsenalu od czterech lat, ale dochrapał się tylko jednego Pucharu Anglii i dwóch Superpucharów. Klopp przez osiem sezonów wniósł aż osiem pucharów do gabloty, trudno więc się dziwić histerii, jaka teraz zapanowała na Anfield.


Co stanie się z Liverpoolem, kiedy odejdzie z niego niemiecki szkoleniowiec? Czy podzieli los Manchesteru United po ustąpieniu Fergusona, czy jednak powtórzy fragment swojej historii z lat 80., kiedy Joe Fagan kontynuował dziedzictwo Boba Paisleya, mimo wielkich obaw z tym związanych. Zmiana trenera nie spowodowała wówczas przejścia z okresu prosperity do sportowej recesji, wręcz przeciwnie awansowany z asystenta na pierwszego szkoleniowca Fagan obronił wszystkie trzy trofea – Puchar Mistrzów, mistrzostwo Anglii i Puchar Ligi. Gdyby nie tragedia na Heysel w 1985 roku, doświadczony wiekowo trener (miał wówczas 65 lat) z pewnością kontynuowałby swoją misję.


Obecne czasy w żaden sposób nie przystają do tamtej epoki, jednak analogie i idące za nimi obawy narzucają się niemal natychmiast. Czy Liverpool weźmie były piłkarz The Reds, obecnie trener rewelacyjnie spisującego się w Bundeslidze Bayeru Leverkusen, Xabi Alonso? A może postawić na Włocha, Roberto De Zerbiego, który tak dobrze spisuje się w Brighton i ma propozycję również z Barcelony? Niezależnie od wyboru następca Kloppa zmierzy się z jego schedą człowieka-instytucji, który na powrót wyprowadził Liverpool z wieloletniej szarzyzny do satysfakcjonujących triumfów, stał się ikoną dla wszystkich związanych z klubem, wreszcie nadał normalności przesyconemu powagą światu wielkiego futbolu. Niewykluczone, że rewolucja pociągnie ze sobą kolejne, także kadrowe, bo już teraz filar obrony, jakim jest od sześciu lat Holender Virgil Van Dijk, zapowiada ten sam ruch co charyzmatyczny menadżer. A w ślad za nim mogą iść kolejni, którym kończą się umowy, choćby Mohamed Salah czy Trent Alexander-Arnold.


Brytyjski felietonista Martin Samuel wieszczy, że żaden trener nie będzie w stanie porwać trybun swoją niepohamowaną radością po zwycięstwach czy dać im wsparcie prostolinijną wściekłością po niepowodzeniach. Wyraża jednak nadzieję, że Liverpool jest teraz lepiej skonfigurowanym klubem niż Czerwone Diabły po Fergusonie, Arsenal po Wengerze i Chelsea po Mourinho. Cokolwiek to znaczy, być może ta fundamentalna zmiana przebiegnie na Anfield nieco mniej boleśnie. Ale prawda jest też taka, co potwierdza w Europie większość liczących się ekspertów, że dziś prawdziwych trenerów-instytucji już nie ma.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie