Zbigniew Boniek tonuje nastroje po meczu z Estonią. "Niebezpieczna lektura. Michał musi to przeanalizować”

Piłka nożna
Zbigniew Boniek tonuje nastroje po meczu z Estonią. "Niebezpieczna lektura. Michał musi to przeanalizować”
Cyfrasport
Zbigniew Boniek (z prawej) namawia Michała Probierza do gry czwórką obrońców

- To spotkanie było tylko po to, aby je wygrać i pojechać na finał barażu do Helsinek czy Cardiff. Podkreślam, graliśmy z rywalem na poziomie naszej trzeciej ligi. Ja uważam, że każda polska drużyna z Ekstraklasy czy Fortuna 1. Ligi wygrałaby z Estonią. Michał Probierz musi przeanalizować, czy nie lepiej grać czwórką obrońców – powiedział Polsatowi Sport wiceprezydent UEFA Zbigniew Boniek, który wybiera się na finał barażu Walia - Polska.

Michał Białoński, Polsat Sport: Czy 5:1 z Estonią to bardziej zasługa dobrego wejścia w mecz naszej reprezentacji, szybkiej bramki Frankowskiego i czerwonej kartki Pasktosiego, który dwa razy faulował Zalewskiego, czy po prostu był to rywal, którego trudno było nie pokonać wysoko?

 

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski i przejmujące wyznanie po meczu! Chodziło o córki

 

Zbigniew Boniek: Lektura meczu z Estonią jest niebezpieczna. Widzę szukanie na siłę pozytywów. Skoncentrujmy się na Walii. Estonia była drużyną bardzo słabą, ale to było wiadomo już przed meczem. To spotkanie było tylko po to, aby je wygrać i pojechać na finał barażu do Helsinek czy Cardiff. Podkreślam, graliśmy z rywalem na poziomie naszej trzeciej ligi. Ja uważam, że każda polska drużyna z Ekstraklasy czy Fortuna 1. Ligi wygrałaby z Estonią.

 

Mocne słowa.

 

Nie mówię ich po to, żeby pomniejszać sukces naszej drużyny, bo nie o to chodzi, tylko o zachowanie proporcji. Ja uważam, że my powinniśmy być już dawno na turnieju w Niemczech, a nie martwić się o wtorkowy mecz. Tymczasem zawaliliśmy eliminacje, mamy drugą szansę. Na razie wyeliminowaliśmy drużynę słabą, która po czerwonej kartce dla Paskotsiego, co było olbrzymią zasługą Zalewskiego, przestała w ogóle istnieć.

 

Oczywiście, można pochwalić indywidualnie Zalewskiego, który zaczyna czuć tę reprezentację, gra w niej swobodnie i dobrze. Można pochwalić Piotrowskiego, który był dla mnie największym zaskoczeniem, bo przez ostatni rok-dwa tego chłopaka prawie nie widziałem. Muszę powiedzieć, że strasznie się rozwinął i brawo! Natomiast ogólnie nie ma co szukać na siłę pozytywów, zwłaszcza po takim meczu. Jeżeli chcemy zaistnieć w Europie, coś osiągnąć na Euro 2024, to my nie możemy się zachwycać pokonaniem Estonii, tylko trzeba pokonać Walię i zagrać dobrze na turnieju w Niemczech, w starciach z Holandią, Austrią i Francją.

 

Ja nie chcę krytykować reprezentacji, wręcz przeciwnie. Uważam, że w czwartek zagrała dobre spotkanie, choć widziałem kilka drobnych problemów.

Boniek: Nie chcę wrzucać kamyczka do ogródka Michała Probierza 

Oglądał pan także mecz Walia – Finlandia, więc wie, że nasi wtorkowi rywale strzelili dwie z czterech bramek po stałych fragmentach gry. Nam one szły jak krew z nosa. Zarówno 17 rzutów rożnych, jak i wolne, nie dały choćby zapachu bramki. Czy to nie jest kamyczek do ogródka Michała Probierza, czy wszystko się da wytłumaczyć brakiem czasu?

 

Nie chcę wrzucać żadnego kamyczka do ogródka Michała, bo jestem kibicem naszej reprezentacji. Natomiast mecz Walia - Finlandia natchnął mnie optymizmem. Walia wprawdzie wygrała, ale to Finlandia lepiej rozgrywała piłkę, ale to Walijczycy byli skuteczniejsi, w drugiej połowie wyprowadzili też kontrę i wygrali zasłużenie. Tak się w piłkę gra. Walijczycy nie byli w czwartek agresywni, czekali na swoje szanse, zmienili trochę styl gry w porównaniu do wcześniejszych meczów.

 

Co do naszej reprezentacji, na chłodną ocenę przyjdzie czas po meczu z Walią. Cały czas trzeba pamiętać o jednym: ja nie mogę chwalić reprezentacji za zwycięstwo nad Estonią, mnie trudno nabrać na jakieś alibi. Jeżeli nie wygramy z Walią, to ja nie będę widział żadnych pozytywów.

Boniek: Gra czwórką obrońców byłaby z korzyścią dla Zalewskiego i Grosickiego

Selekcjoner Michał Probierz tylko w pierwszych dwóch meczach nie zmieniał składu defensywy. W czwartek do składu wskoczył Paweł Dawidowicz, który wcześniej łapał kontuzje. Czy trio Bednarek – Dawidowicz – Kiwior widziałby pan na stałe?

 

Na początku przyczyny tych roszad były obiektywne. Michał dał szansę Pedzie i Kędziorze, Dawidowicz był kontuzjowany, a Bednarek – bez formy. Natomiast w składzie z Dawidowiczem jest to dobra trójka. Ja bym się jednak zastanowił, czy nie lepiej grać dwójką stoperów. Jeżeli chcemy bardziej wykorzystać Grosickiego, to powinniśmy grać czwórką w obronie, ze skrzydłowymi, a nie wahadłowymi.

 

Podobnie, gdybyśmy w starciach z mocnymi rywalami chcieli korzystać z Zalewskiego, to na wahadle on będzie musiał strasznie dużo czasu poświęcić obronie, a to nie jest najlepsza strona Nicoli. W meczu z Estonią widzieliśmy, że jego atutem jest gra od połowy boiska do przodu. Ona ma do tego potencjał, potrafi dryblować, wygrywać pojedynki. Taką grą może tej reprezentacji pomóc niesamowicie. Natomiast jeżeli będzie grał na wahadle, to jego pomoc będzie dużo mniejsza, niż w systemie z czterema obrońcami. Michał musi to przeanalizować.

 

Na dzień dzisiejszy graliśmy mecze, które nie były oszałamiające. Mówi się dużo o dobrej atmosferze i świetnie, bo ona pomaga, ale nią się meczów nie wygrywa. Do tego potrzebne są umiejętności, taktyka, pomysł, zaangażowanie.

 

Słyszałem wczoraj zdanie, bodaj z ust Michała Probierza, że nasza reprezentacja utrzymywała się łatwo przy piłce. Jak miała się nie utrzymywać, skoro nikt jej nie atakował?! Estończycy przesuwali się tylko na boisku, pressingu nie było.

 

I oddali jeden strzał w całym meczu.

 

Pod względem statystyk to takich dysproporcji nie pamiętam w żadnym meczu z najsłabszymi reprezentacjami. Nikt nie miał tak słabych parametrów jak Estonia. Umówmy się, że to była zasługa naszej reprezentacji, ale ja po tym meczu nie jestem w nastroju do wielkiego chwalenia. Z prostej przyczyny: ten mecz nie będzie pamiętany pozytywnie, jeżeli nie wygramy z Walią.

 

Statystyka podań jest brutalna dla Estonii: 718 do 133. Deklasacja.

 

A jak ona wypadła w meczu Gruzja – Luksemburg?

 

Posiadanie piłki 53-47 procent, podania 499-396.

 

A Luksemburg od 56 minuty również grał w dziesiątkę. Te statystyki Estonii potwierdzają tylko, że graliśmy przeciwko drużynie, którą ograłby w Polsce każdy. Dlatego warto, abyśmy nabrali dystansu do tego meczu. Podejrzewam, że gdybyśmy z trybun Stadionu Narodowego zebrali wszystkich eksreprezentantów, to również byśmy wygrali.

 

Od trzech miesięcy było wiadomo, że gramy drugi mecz z Walią lub Finlandią i to nie Estonia była problemem. Okazało się, że gramy z Walijczykami i nie wiem czy jest to lepsze czy gorsze wyjście. Ja uważam, że zarówno Finlandia, jak i Walia są w zasięgu reprezentacji Polski.

 

Winiłby pan za utratę bramki Wojtka Szczęsnego? Wiadomo też, że Bednarek spóźnił się z doskokiem, Moder się poślizgnął, a Slisz przy linii końcowej dał się za łatwo ograć. Szczęsny był tak zły, że nie pojawił się w strefie wywiadów.

 

Wiemy doskonale, że strata bramki przy prowadzeniu 5:0 jest zawsze efektem dekoncentracji i rozluźnienia. Wszyscy przyczepiają się głównie do Bednarka, ale z nim kolaborowało trzech-czterech innych. Jeden się poślizgnął, drugi dał się ograć jak dziecko. Wojtek Szczęsny nie był na ten strzał przygotowany, bo myślał, że w ogóle do niego nie dojdzie. Piłka wpadła mu między ręką a kolanem. Zresztą był faktycznie strasznie wkurzony z tego powodu. Miał troszeczkę rację. Takie rzeczy się nie powinny zdarzać, żeby drużyna przy parametrach Estonii, grająca na dodatek w dziesiątkę, strzelała bramkę reprezentacji Polski. Na szczęście szkody z tego za dużo nie ma, a wręcz przeciwnie. Może będzie tak, że ci, którzy w tej sytuacji zachowali się niewłaściwie we wtorek będą jeszcze bardziej skoncentrowani.

 

Wybiera się pan na finał barażu do Cardiff. Uważa pan, że będziemy faworytem meczu z Walią? W rankingu FIFA rywale wyprzedzili nas jesienią ubiegłego roku, ale jesteśmy sąsiadami w tym zestawieniu. Natomiast zawodników z tak mocnych klubów jak Barcelona, Juventus, Napoli nie mają.

 

Oczywiście, my mamy lepszych piłkarzy, oni grają u siebie, więc szanse są 50 na 50. Walijczycy są niebezpieczni, każde ich wejście na naszą połowę będzie niosło zagrożenie. Będą chcieli wykorzystać centymetry, siłę. Ale my też mamy takich zawodników. Niespełna dwa lata temu pokonaliśmy Walię na jej terenie z trenerem Michniewiczem. Było to również ważne starcie, na wagę utrzymania się w Dywizji A Ligi Narodów. Pokonaliśmy ich 1:0 po trafieniu Świderskiego. Michniewicz pokazał, że z Walią można wygrać.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie