Skandaliczna decyzja przeciw Barcelonie?! Listkiewicz: Gafa sędziego była nie tam, gdzie się wszystkim wydaje

Piłka nożna
Skandaliczna decyzja przeciw Barcelonie?! Listkiewicz: Gafa sędziego była nie tam, gdzie się wszystkim wydaje
fot. PAP
Robert Lewandowski nie mógł zrozumieć decyzji sędziego Istvana Kovacsa. Michał Listkiewicz (z lewej) skomentował kontrowersje z meczu FC Barcelona - PSG

Czy rumuński sędzia Istvan Kovacs skrzywdził Barcelonę w rewanżowym ćwierćfinale Ligi Mistrzów z PSG (1:4)? - Gafa sędziego była, ale nie tam, gdzie się wszystkim wydaje – powiedział nam długoletni sędzia międzynarodowy i były sternik PZPN-u Michał Listkiewicz.

Michał Białoński, Polsat Sport: Gdyby wzrok mógł zabić, to rumuński sędzia Istvan Kovacs już by nie żył, tak po meczu z PSG patrzył na niego trener Barcelony Xavi. Wydaje się jednak, że czerwona kartka dla Araujo była ewidentna. Pytanie tylko, czy Barcy nie należał się karny po zahaczeniu Gundogana?

 

Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy, prezes PZPN-u w latach 1999-2008: Moim zdaniem nie było karnego, ponieważ tam nie było zahaczenia, tylko trącenie kolanem w udo. Gdyby takie karne dyktowano, byłoby ich po dziesięć w każdym meczu. Widzę jednak, że ekspert TVP Rafał Rostkowski ma inne zdanie na ten temat.

 

ZOBACZ TAKŻE: Tak Barcelona odpadła z Ligi Mistrzów! Wszystkie gole z dwumeczu FC Barcelona - PSG (WIDEO)

 

Pana były asystent.

 

Tak, Rafał to mój wychowanek w sędziowaniu. Oczywiście, sytuacja z Gundoganem jest stykowa, ale moim zdanie nie kwalifikowała się do odgwizdania karnego. Obrońca nie miał zamiaru faulowania, piłka opuszczała boisko, trącenie w udo było bardzo lekkie, Gundogan dodał od siebie, upadając w mocno teatralnym stylu. Ten upadek na pewno nie był spowodowany tym kontaktem. Ja bym za to na pewno nie podyktował karnego.

 

A czerwona kartka dla Araujo?

 

Pojawiały się głosy, czy to nie był rzut karny, bo jednak ostatni kontakt obrońcy z napastnikiem był w "szesnastce".

 

Tyle że wówczas byłaby żółta kartka, w myśl zasady odejścia od podwójnego karania?

 

Tak, dokładnie, wtedy żółta. I tu bardziej bym widział gafę sędziego, gdybym miał szukać dziury w całym. Pamiętajmy, że karny to jeszcze nie jest bramka – to po pierwsze.

 

A po drugie, gra toczyłaby się w jedenastu na jedenastu?

 

O to chodzi. PSG grało tak długo w przewadze, to przy tej klasie drużyn musiało się odbić. Gdyby to była polska liga na przykład, to wiele drużyn w dziesięciu dałoby sobie radę. Ale przy takiej klasie drużyny jak PSG i trenera, to mądry szkoleniowiec wykorzysta osłabienie przeciwnika. I w przerwie rozrysuje tak jak w szachach: jak ktoś straci figurę, to potem ma raczej małe szanse, żeby coś z tej partii wyciągnąć. Przeciwnik to wykorzysta. I tak samo było tutaj.

 

Nie mniej gorąco jest z sędziowaniem w Ekstraklasie. Kilku ekspertów, w tym Rafał Rostkowski, "rozstrzelało" arbitra Piotra Lasyka, za to, że nie podyktował nawet trzech rzutów karnych dla Rakowa w meczu z Legią. Wydaje się, że ewidentny był tylko ten po faulu Kuna, który w ogóle nie był zainteresowany piłką, a pchnął Tudora. Co pan na to?

 

Faktycznie, w tej sytuacji sprawa była ewidentna. Zachowanie Kuna było idiotyczne, bo z tej akcji nie mogło się urodzić nic groźnego dla Legii. Tudor dodał od siebie, padając aktorsko. Umówmy się, to było tak lekkie dotknięcie, jak w siatkówce wystawienie piłki paluszkami nad siatkę. Natomiast po co Kun w ogóle pchał te ręce? Przecież mógł Tudora odprowadzić do linii końcowej i nic by z tego nie było.

 

Po piłkarsku ten karny się nie należał. Ale Rafał jest dogmatykiem, on bierze książeczkę z przepisami "Laws of the game", otwiera i tam cytuje. Natomiast ktoś, kto grał w piłkę, wie, że takich karnych nie powinno się nie dyktować. Dzisiaj jesteśmy przeczuleni na jakikolwiek kontakt. Przerabiamy piłkę nożną w koszykówkę.

 

Tymczasem piłka jest grą kontaktową.

 

Nie uniknie się w niej kontaktu. Dynamika gry jest spora, czasami trudno wyhamować. Dobry sędzia czyta intencje, widzi, czy jest zamiar sfaulowania. Natomiast faul na Tudorze był taki, bym powiedział, z B klasy. Też bym się Lasyka tak bardzo nie czepiał. Mnie to denerwuje i śmieszy, gdy trenerzy, piłkarze, komentatorzy roztrząsają na czynniki pierwsze sędziowanie. Nawet wtedy, gdy nie było wielkiego błędu znamionującego skandal, wypaczenie wyniku meczu. U nast. Jest ciągłe roztrząsanie: "a gdyby dał rzut rożny", "A gdyby wcześniej dał żółtą kartkę, to ta byłaby już drugą" itd. Zmierzamy w ślepy zaułek.

Michał Listkiewicz: Polecam trenerom dewizę Kazimierza Górskiego

Co by pan radził?

 

Ja zawsze cytuję tym panom trenera Kazimierza Górskiego, który do mnie mawiał: "Panie Misiu, nigdy publicznie i przy zawodnikach nie krytykuję sędziów. Dlaczego? Gdyż po tej krytyce tracę jakikolwiek argument w rozmowie z zawodnikami".

 

Czyli winę za zły wynik zrzuca się na czynniki, na które się nie ma wpływu?

 

Tak. Zawodnicy powiedzą: "Trenerze, ale co pan od nas chce. Przecież my graliśmy super. Sam pan mówi, że sędzia zawalił". Pan Kazimierz na początku miewał pretensje do sędziów, a powiedział, że nigdy więcej nie będzie krytykował ich publicznie, czy przy zawodnikach. Zaczął mawiać: "Od oceny sędziego są ludzie, którzy są do tego powołani, a ja się zajmuję oceną waszą. W meczu zrobiliście źle to i to. Popełniliście błędy, nie realizowaliście tego, co mówiłem". To była bardzo mądra dewiza i polecam ją obecnym trenerom.

Michał Listkiewicz: Howard Webb powiedział prawdę o sędziowaniu w Anglii

Czy sędziowanie w Polsce i tak jest lepsze niż europejska średnia?

 

Gdy czytam ataki na naszych sędziów, nawet te autorstwa Rafała Rostkowskiego, że polska liga jest tak słabo sędziowana, to odpowiadam: Sprowadźmy na dwie kolejki sędziów z La Liga. I wtedy szybko zatęsknimy i za Danielem Stefańskim, który może rzeczywiście nie jest teraz w wielkiej formie, ale ogólnie zatęsknimy za naszymi. Powiemy im: "Wracajcie chłopaki, bo to się nie da oglądać". Zresztą nie tylko w Hiszpanii, ale i we Francji jest bardzo słaby poziom sędziowania. Nawet Howard Webb niedawno mi mówił, że w Anglii się też sędziowanie popsuło. Dlatego Anglicy zastanawiają się, czy nie przeciągnąć wieku i nie pozwolić dłużej pracować niektórym starszym sędziom. Nawet tym, którzy ukończyli "pięćdziesiątkę". Kluby angielskie wyrażają zdanie, że one chcą właśnie tych starych sędziów, tych dziadków!

 

A może powinny decydować testy z przygotowania fizycznego, a nie wiek?

 

Tak, jak w każdej działalności. Jeśli ktoś zalicza testy, jeżeli jego poziom sędziowania jest wysoki, to wiek nie powinien mieć znaczenia. Uważam, że takie limity są sztuczne. To tak jakby dla aktorów wprowadzić takie ograniczenia: "Stuhr i inni już do widzenia, bo za starzy".

 

Współczesna medycyna nie ma żadnego problemu z określaniem wieku biologicznego, który często się różni od tego kalendarzowego. Jeden się zestarzeje przed "czterdziestką", inny po "siedemdziesiątce" zachowuje żywotność.

 

I to się przekłada na testy fizyczne i na decyzyjność na boisku – refleks, szybkość podejmowania decyzji, a w tym fachu sędziowskim doświadczenie jest być może najcenniejszym kapitałem. Bo jak ktoś przerobił w swoim życiu sto czy dwieście takich sytuacji jak symulowanie, mobbing, masowe konfrontacje, to się nie da zaskoczyć! A jeśli jest to dla niego nowość, to wiadomo, reaguje nerwowo.

 

To jest tak, jak mi opowiadał kiedyś zawodowy strażak. Powiedział: "Jak ja pojechałem już po raz setny do wypadku, gdzie trzeba było wyciągać ciężko ranne dziecko z samochodu, to potem jest już to dla mnie rutyna. Działam bez emocji i sprawnie". I tak samo jest z sędziowaniem.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie