Zbigniew Boniek ostro po decyzji sądu! "Żaden kamień nie spadł. Budzono ich o szóstej”
- Jeżeli panuje uczciwość, to trzeba zrobić tylko jedno: przeprosić wszystkich tych, których budzono o godz. 6 rano i których, dla politycznego zapotrzebowania, chciano o cokolwiek oskarżyć – powiedział nam Zbigniew Boniek, komentując decyzję Sądu Okręgowego w Szczecinie, który postawił wyłączyć sprawę prowizji dla sponsora PZPN-u z ciągnącej się już od pięciu lat na wokandzie afery melioracyjnej.

Michał Białoński, Polsat Sport: Na posiedzeniu 16 kwietnia Sąd Okręgowy w Szczecinie postanowił wyłączyć sprawę przeciwko panu, a także Jakubowi Tabiszowi, Iwonie Tabisz, Maciejowi Sawickiemu i Andrzejowi Placzyńskiemu i nie wiązać jej z tzw. aferą melioracyjną. Sprawę prowizji od sponsora PZPN-u, jakim był producent wody mineralnej, sędzia SO Magdalena Łopuszko przekazała do rozpoznania Sądowi Okręgowemu w Warszawie. Uznaje pan to za sukces? Spadł panu kamień z serca?
ZOBACZ TAKŻE: Sąd zdecydował ws. Zbigniewa Bońka! Co za zwrot akcji! "To rażąco naruszało prawo"
Zbigniew Boniek, były prezes PZPN-u, legenda polskiej piłki: Żaden kamień mi nie spadł z serca z prostej przyczyny: nigdy nie byłem zakłopotany tą sprawą. Było mi tylko przykro, że uczciwi ludzie, którzy ze mną pracowali w PZPN-ie i których dobrze znam, ponieśli konsekwencje. Starano się mocno, aby powstała rysa na ich, a także na moim życiorysie.
Natomiast od początku to była sprawa klarowna. W każdym normalnym kraju, zawsze to podkreślałem, za to, co zrobiliśmy, powinniśmy dostać medal, a nie akt oskarżenia. Ale niestety, panowie prokuratorzy ze Szczecina, którzy są z nadania „dobrej zmiany”, działając na zlecenie, spowodowały, że stworzyli akt oskarżenia, który Sąd Okręgowy w Szczecinie ośmieszył i naszą sprawę rozłączył z aferą melioracyjną, o której na w ogóle nie wiem, czego dotyczy. Pani sędzia ze Szczecina uznała, że naszą sprawą się nie zajmie, wysyła akt oskarżenia do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Co będzie dalej?
Według mnie, jeżeli panuje uczciwość, to trzeba zrobić tylko jedno: przeprosić wszystkich tych, których budzono o godz. szóstej rano i których, dla politycznego zapotrzebowania, chciano o cokolwiek oskarżyć. Druga rzecz, jaką powinno się zrobić, to przeprowadzić postępowanie dyscyplinarne w stosunku do dwóch prokuratorów, którzy dopuścili się takiego skandalu. Dla mnie, jeszcze raz powtarzam, było działanie na zlecenie.
Czyli jest pan pewien, że przy zawieraniu umowy ze sponsorem PZPN-u wszystko przebiegło prawidłowo, zwłaszcza jeśli chodzi o wypłatę prowizji?
Ależ oczywiście. Dwie prywatne spółki podpisały umowę "win-win", na której wygrały obie. Zadowolony był zarówno sponsor, który zyskał reklamę na cały kraj, zadowolony był PZPN, który zarobił 20 mln zł, a ten, kto przyprowadził sponsora, dostał normalną, rynkową prowizję. Nikt nie był poszkodowany, więc dziwne, że ktoś się tą sprawą zajął.
Przejdź na Polsatsport.pl