Nasze siatkarki przed decydującym starciem na MŚ! Trener Majka zdradza słowa z szatni! "Przytrzymać zespół mentalnie”
- Powiedziałem dziewczynom w szatni: „Z tym bagażem idziemy do 1/8 finału. Nie można go wyrzucić, bo zrobiliśmy kawał dobrej roboty”. W starciu z Portoryko atuty sportowe są po naszej stronie, ale to jest tylko jeden mecz. Najważniejsze, żeby przytrzymać zespół mentalnie, obojętnie co się będzie działo – powiedział nam trener reprezentacji siatkarek do lat 21 Miłosz Majka. Starcie Polska – Portoryko o ćwierćfinał MŚ już w środę o godz. 16:30. Transmisja w Polsacie Sport 1 i na Polsat Box Go.

Michał Białoński, Polsat Sport: Gratuluję, przez starcie z Czeszkami pana zespół przeszedł jak burza, a wygrana 3:0 dała wam zwycięstwo w grupie!
Miłosz Majka, trener reprezentacji Polski siatkarek do lat 21: Z pewnością nie było to łatwe zadanie. Większość uważa, że to była najmocniejsza grupa na tych MŚ, ze względu na to, że grały w niej Włoszki i Turczynki. Turczynki to mistrzynie, a Włoszki wicemistrzynie Europy z zeszłego roku, a my wtedy zajęliśmy czwarte miejsce. Graliśmy z jednym i drugim zespołem. A w tym roczniku, to były brązowe medalistki i wicemistrzynie z MŚ, więc siłą rzeczy i tym razem uznawane są za faworytki.
ZOBACZ TAKŻE: Polki poszły jak burza na MŚ! Walkowery w grupie A! Powód wręcz sensacyjny!
Troszkę w poniedziałek uratowały nas Czeszki, pokonując Turczynki, ale nie będę nam zabierał naszych zasług. Wygrana 3:0 z Turcją i zacięty, choć przegrany 2:3 bój z Włoszkami, pokazywały, że jesteśmy w dobrej dyspozycji. Podobnie jak wygrana w sparingu z Brazylią, już po dotarciu do Indonezji. Ale najważniejszy mecz gramy w środę, z Portoryko. Ten piękny epizod, jakim była faza grupowa, trzeba schować do plecaka. To trochę boli, bo się wraca myślami do zeszłego roku, ale myślę, że tym razem, jako drużyna, jesteśmy gotowi na takie duże wyzwania.
Na co stać pana zespół?
W naszej grupie zaszły duże zmiany przez ostatnie dwa lata, odkąd mam przyjemność ją prowadzić. Jest dużo nowych nazwisk, dużo debiutów, które spisują się na medal. W zeszłym roku ten rocznik po raz pierwszy wszedł do czwórki ME i to już był sygnał, że ta grupa jest mocna. No i teraz taka dobra gra na MŚ. Ale najważniejsze mecze dopiero przed nami. Tak jak powiedziałem dziewczynom po pokonaniu Czeszek: „Z tym bagażem idziemy do 1/8 finału. Nie można go wyrzucić, bo trzeba pamiętać, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty”.
Tak prywatnie, to sam jestem w szoku, że te Czeszki tak „przejechaliśmy”. Przecież z Turcją one zagrały wybitny mecz, ale trochę z doświadczenia wiedziałem, że przyjmująca Bara Rejmanowa, która w starciu z Turczynkami zdobyła 36 pkt, przeciwko nam tak dobrze nie zagra.
Zrobił pan z drużyną rachunek sumienia po przegranym do czterech tie-breaku z Włoszkami?
Mieliśmy rozmowę, bo w zeszłym roku trochę zachwyciliśmy się tie-breakiem z Włoszkami na mistrzostwach Europy, bo to był tak silny rywal. Na dodatek tam wygraliśmy z Serbkami i awansowaliśmy do półfinału. Tym razem trochę byliśmy usatysfakcjonowani po czwartym secie, że wróciliśmy po stanie 0-2. Trzeba było postawić jeszcze kropkę nad „i”, ale nie wykorzystaliśmy po prostu dobrego grania w tym meczu. Dlatego była rozmowa o tym meczu, swoisty rachunek sumienia, żeby – mimo wszystko – nie przejść obok tego obojętnie. Uważam, że jeśli jest moment i sposobność na wygranie meczu, to trzeba to wykorzystać, a jesteśmy już na takim etapie, że mogliśmy to zrobić. I pewnie już wtedy zagwarantowalibyśmy sobie zwycięstwo w grupie, ale zrobiliśmy to w meczu z Czeszkami, z przytupem.
Na pierwszy rzut oka widać, że siłą pana ekipy jest właśnie zespół. Aleksandra Adamczyk i Julia Hewelt, które zdobyły po 70 pkt, są poza czołową „dziesiątką” najlepiej punktujących na MŚ. Zatem nie jest pan zależny od jednej czy dwóch liderek, choć końcówka w meczu z Czeszkami należała do Anny Fiedorowicz, która kończyła ataki.
Zmieniając ten zespół w 2023 r., gdy go przejmowałem, pojechaliśmy na pierwsze kwalifikacje, nową postacią były: Julia Hewelt, Maria Spławska, Maja Malinowska. Aleksandra Adamczyk wcześniej była, ale wówczas nie stanowiła o sile kadry, a dzisiaj o niej stanowi. Mam ją na co dzień w Mielcu w klubie, tak jak Agatę Milewską, czy Rozalię Moszyńską. Agata ma problem z palcami, więc dlatego gra trochę mniej, ale znakomicie spisują się Spławska z Moszyńską na środku.
Bardzo dobrze gra Zuzia Suska, która cały sezon spędziła w Bielsku-Białej, świetnie wkomponowała się w zespół Wiktoria Szewczyk, która w Bielsku była drugą rozgrywającą przy Julce Nowickiej. Wracając do sedna, najważniejszy jest zespół. Indywidualności również mamy, ale nie chcę o nich mówić. Najważniejsze, żeby przytrzymać zespół mentalnie, obojętnie co się będzie działo. W starciu z Portoryko o ćwierćfinał atuty sportowe są po naszej stronie, ale to jest tylko jeden mecz.
Długo nie wiedzieliśmy z kim gramy, na jakiej hali, o której mecz, a o której rozruch. Powinniśmy mieć analizę wideo rywala dużo wcześniej, ale pierwsze miejsce w grupie gwarantowało nam, że gramy ostatni mecz dnia. Dlatego z analizą rywala wolałem poczekać, aż zostanie wyłoniony ten ostateczny, niż analizować dwóch naraz.
Jak zorganizowane są MŚ w leżącej na Jawie Surabai? Z telewizji widać małą, niekoniecznie dobrze doświetloną halę.
Hala, na której zagramy z Portoryko jest duża i efektowna. Ta, na której zagraliśmy m.in. z Czeszkami zrobiona została baraku, ale dobrze zrobiona. Ładnie pomalowana, wyposażona w ledy, klimatyzację. Warunki w hotelu również są bardzo dobre, jesteśmy w Novotelu, jak pozostałe ekipy. Oczywiście dopadła nas już trochę monotonia jedzenia, ale po tylu dniach trudno, aby było inaczej. Wywalczyłem, a związek się na to zgodził, że przyjechaliśmy tutaj już 1 sierpnia.
W 2017 r. byłem na MŚ U-20 w Meksyku i również od strony organizacyjnej było bardzo fajnie. Później, w 2021 r., w Belgii i Holandii nie było tak dobrze. Kraje azjatyckie dużo bardziej się starają.
Na ile ważne jest to, że dzięki wygraniu Grupy C w drabince fazy pucharowej zniknęły wam Chiny?
Nie ma co ukrywać, że to jedna z reprezentacji, na które nikt nie chciał trafić. Tym bardziej, że w ich składzie są trzy zawodniczki, które grały na finale VNL w Łodzi. Dlatego jeśli nie pierwsze, to lepiej było trafić nawet na trzecie. Na pewno nie na drugie.
Przejdź na Polsatsport.pl
