Polka okradziona ze złotego medalu? "Już wtedy powiedziałem, że jest to jakieś oszustwo"
Srebrna medalistka The World Games 2025 w muay thai Martyna Kierczyńska i jej trener Maciej Domińczak w rozmowie z Przemysławem Iwańczykiem w Magazynie Olimpijskim wypowiedzieli się na temat finałowej walki Polki w Chengdu.


"Już wtedy powiedziałem, że jest to jakieś oszustwo". Polka powinna otrzymać złoty medal?

Wzruszający moment. Kierczyńska odebrała złoty medal z rąk Radosława Piesiewicza

Martyna Kierczyńska - Laura Burgos Lopez. Skrót walki
W środę, 20 sierpnia, w siedzibie PKOl-u odbyła się konferencja prasowa z polskimi medalistami 12. The World Games, które odbyły się w chińskim Chengdu. Wśród sportowców nie zabrakło Martyny Kierczyńskiej, która po kontrowersyjnych decyzjach sędziów musiała pogodzić się ze srebrnym medalem w muay thai. Podczas konferencji prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego - Radosław Piesiewicz, nie zgadzając się z werdyktem sędziowskim finałowej walki, wręczył Polce replikę złotego medalu.
ZOBACZ TAKŻE: Co z kontuzją Roberta Lewandowskiego? Barcelona wydała komunikat!
- Dzisiaj mam ze sobą dwa medale. Pierwszy z nich jest srebrny, to ten, który przywiozłam z Chengdu. Powinien być złoty. Wiele osób, które oglądały walkę, wie, że to ja powinnam wyjść z niej zwycięsko. Niestety to jest ciemna strona sportu - czasami niesprawiedliwość sędziów sprawia, że odbierany nam jest nasz sukces. Natomiast dziś w PKOl-u dostałam złoty medal od pana prezesa - Radosława Piesiewicza, który sam także oglądał walkę. Tutaj wszyscy przyznali, że to złoto mi się należy. Bardzo mi miło, bardzo za to dziękuję - powiedziała Kierczyńska.
O swoich odczuciach w trakcie walki opowiedział także trener, a niedługo - mąż zawodniczki. Nie krył złości. Robił, co mógł, aby sprawiedliwości stało się zadość.
- Byłem bardzo zaskoczony wynikiem drugiej rundy. Już wtedy w narożniku powiedziałem, że to jest jakieś oszustwo, bo jak tak można? Gołym okiem było widać, że to Martyna wygrywa. Pierwszą i drugą rundę zwyciężyła, to złoto powinna mieć już w kieszeni. Robiłem, co mogłem, zaraz po walce złożyłem protest, którego oczywiście nie uznano. Cóż, wiemy, że nawet główny sędzia wskazywał na Martynę jako zwyciężczynię. Co do uczuć, jest to takie poczucie bezsilności w pewnych momentach, bo zrobiliśmy wszystko, jeśli chodzi o przygotowania i samą walkę. Martyna wykonała założenia taktyczne. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężka walka, Martyna wygrała już dwa razy z tą Meksykanką, która była dwukrotną mistrzynią świata. Aczkolwiek byliśmy przygotowani na akcje w "stójce" oraz w "klinczu". Martyna zaznaczała to wszystko w tych pierwszych dwóch rundach mocno. Wiadomo, intensywność była tak duża, że trzecia była bardziej wyrównana. Po wszystkim dopadła mnie taka złość sportowa, bezsilność. Martyna pokazała mistrzowską klasę, w wywiadzie po walce ładnie to wszystko nazwała - wyjaśnił szkoleniowiec.
Zawodniczka zapytana, czy rozmawiała z rywalką po walce, odpowiedziała twierdząco. Laura Burgos nie przyznała wprost, że to Polce należy się złoto.
- W muay thai jednym z podstawowych filarów jest przede wszystkim szacunek do przeciwnika. To nie jest wina mojej rywalki, że sędziowie tak zadecydowali. Wymieniłyśmy sobie podziękowania, z jej strony usłyszałem wiele pozytywnych słów w moją stronę. Troszeczkę może po to, żeby zatuszować tę niesprawiedliwość. Życzyła mi powodzenia w mojej zawodowej karierze. Mówiła, że zdobędę pas federacji "One", czyli tej, w której walczę. Miło z jej strony, natomiast czułam, że to jest odwrócenie mojej uwagi od niesprawiedliwego werdyktu, ponieważ z tego, co widzieliśmy, oni sami do końca nie byli pewni, że wygrali. Raczej też byli trochę zdziwieni - przyznała Kierczyńska.

Przejdź na Polsatsport.pl

