Dwie strony "pucharowego" medalu. Duma i odrobina wstydu
W czwartek prawdopodobnie obwieścimy Europie i światu, że cztery polskie kluby wystąpią jesienią w fazie ligowej Conference League. Jeżeli na bułgarskiej (nie mylić z adresem stadionu Lecha) prowincji nie "rozsypie" się Raków, a przy Łazienkowskiej Legia Warszawa nie da się zaskoczyć Hibernianowi Edynburg. Patrząc na pierwsze spotkania, wydaje się to mało prawdopodobne.

Około 23:00 odtrąbimy więc sukces i będziemy zacierać ręce przed piątkowym losowaniem. A potem pojawią się prognozy połączone z nadziejami, że cały nasz kwartet powinien pojawić się co najmniej w 1/16 finału. Polski ćwierćfinał Ligi Konferencji? O tym mówiliśmy już nawet wiosną tego roku. Ale teraz może to być faktycznie sezon szczególny.
ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski obiektem kontrowersji! Hiszpanie opisali powrót Polaka
Ciesząc się z wyżej wymienionego faktu, z nieskrywaną zazdrością patrzę jednak też na to, co dzieje się w pucharach wyższej kategorii. Będąc przy okazji gry Legii w Szkocji, zasypany zostałem zdjęciami z załamanymi piłkarzami Celtiku, którzy tylko zremisowali u siebie z kazachskim Kajratem Ałmaty. Kajrat kosztem "The Bhoys" w Champions League? Że klub z niewielkiego cypryjskiego Paphos radzi sobie z Crveną Zvezdą, która w tym miesiącu tak mocno przewyższała naszego mistrza kraju. Rozwój norweskiego Bodo Glimt już nas nie dziwi, o jego sile w ubiegłym roku przekonała się Jagiellonia Białystok, a kilka lat wcześniej Jose Mourinho w roli szkoleniowca Romy. Ale wciąż zastanawiam się, dlaczego udaje się stworzyć coś tak mocnego i stabilnego za kołem podbiegunowym albo śródziemnomorskim kurorcie w miejscowościach o wielkości Radomska, a nie w polskich metropoliach?
Champions League to jeszcze dla nas za wysokie progi, a dla Kazachów i Cypryjczyków nie? Chcemy się doń dostać dzięki punktom zdobytym w Conference League, bo eliminacje są dla nas przeszkodą za wysoką. Będzie to awans sposobem, a nie wiarygodną siłą. Niestety wciąż nawet do Ligi Europy awansować jest nam trudno, mimo że w ubiegłym sezonie wystąpił tam zespół z Łotwy i dwa ze Szwecji, z której piłkarze przyjeżdżają do nas, bo tu można lepiej zarobić. Ba, od jakiegoś czasu dołączają do nas zawodnicy z Eredivisie. Jasne, że nie z Ajaksu czy Feyenoordu, ale kiedyś "jaraliśmy" się przecież transferem Andrzeja Niedzielana do NEC Nijmegen. Za chwilę w Lidze Europy możemy zobaczyć Skendiję Tetovo. Z Macedonii Północnej. Cztery zespoły w Lidze Konferencji to powód do dumy. Brak żadnego w wyższych rozgrywkach może być jednak źródłem wstydu.
Przejdź na Polsatsport.pl
