GKS Tychy walczy o pierwsze punkty w obecnym sezonie hokejowej Ligi Mistrzów
Przed nami trzecia i czwarta kolejka Ligi Mistrzów w hokeju na lodzie. Zespół GKS-u Tychy, po dwóch wyjazdowych porażkach w Salzburgu i Zurychu, o pierwsze punkty powalczy na własnym lodowisku z czterokrotnym triumfatorem Champions Hockey League - Frolundą Goteborg i aktualnym mistrzem Szwecji - Luleą Hockey. Transmisja obu meczów w czwartek i sobotę w Polsacie Sport 3 i Polsacie Sport Extra 3.

Mistrzowie Polski zmagania w CHL (Champions Hockey League) rozpoczęli od wyjazdowej przegranej z mistrzem międzynarodowej austriackiej ligi ICE – ekipą RB Salzburg 1:3. Mecz na Eisarenie rozpoczął się fatalnie dla GKS-u, który stracił gola już w 20. Sekundzie. Thomas Raffl idealnie zagrał krążek wzdłuż bramki do Benjamina Nissnera, który precyzyjnym strzałem pokonał Tomasa Fucika.
W pierwszej tercji przeważali gospodarze, ale dobrze między słupkami spisywał się bramkarz GKS-u. Tyszanie także mieli swoje okazje, a najlepszej z nich nie wykorzystał Alan Łyszczarczyk, którego strzał w pięknym stylu obronił Atte Tovanen. W drugiej odsłonie mistrzowie Polski zagrali odważniej i zdołali przejąć inicjatywę, czego efektem był gol strzelony w przewadze przez Joonę Monto. GKS miał jeszcze szanse, aby wyjść na prowadzenie, ale w kilku sytuacjach podbramkowych brakowało im szczęścia lub skuteczności. – W drugiej tercji pokazaliśmy, że jeśli realizujemy swój plan, jesteśmy blisko siebie i nie boimy się rywali, to ten mecz i nasza gra wygląda tak jak byśmy chcieli – mówił po meczu obrońca Mateusz Bryk. Niestety, w trzeciej tercji do głosu ponownie doszli gospodarze, ale Tyszanie umiejętnie się bronili, do tego kilka razy potrafili wypracować sobie okazje do zdobycia bramki. Niestety, na 28. sekund przed końcem podstawowego czasu gry, 39-letni napastnik Thomas Raffl po indywidualnej akcji zdołał pokonać Fucika.
Tyszanie wycofali bramkarza, ale ten manewr nie powiódł się, a nadmiar złego Thomas Raffl strzałem do pustej bramki ustalił wynik meczu. – Nie da się ukryć, że po takim spotkaniu jest w nas cały czas taka sportowa złość, bo liczyliśmy przynajmniej na jeden punkt. Mecz był dobry w naszym wykonaniu, więc tym bardziej szkoda, że straciliśmy tego gola na trzydzieści dwie sekundy przed końcem i nie zdołaliśmy wywalczyć żadnego punktu – stwierdził napastnik Alan Łyszczarczyk.
Obrońca tytułu za mocny na mistrzów Polski
Dwa dni później przed GKS-em poprzeczka została zawieszona jeszcze wyżej, bo mistrzowie Polski zmierzyli się na wyjeździe z obrońcą tytułu i aktualnym mistrzem Szwajcarii – ZSC Lions Zurych. Helweci na inaugurację przegrali po dogrywce z Pinguins Bremerhaven 2:3. W Swiss Life Arenie cudu nie było. Od początku spotkanie zdominowali podopieczni Marco Bayera i już w 5. minucie trio aktualnych wicemistrzów świata wypracowało pierwszego gola dla gospodarzy. Po akcji Justina Sigrista i precyzyjnym podaniu Denisa Malgina, na listę strzelców wpisał się Sven Andrighetto, który bez problemów umieścił krążek w ramce GKS-u.
Spotkanie w Zurychu na żywo oglądał Henryk Gruth, który przez ponad 20 lat pracował jako trener w ekipie „Lwów”. W meczu przeciwko GKS-owi zagrało wielu jego wychowanków. – Henryk Gruth to znakomity szkoleniowiec, który ukształtował nas jako zawodników. Dużo od nas wymagał, ale to on zrobił z nas kompletnych zawodników. Bardzo wiele mu zawdzięczamy – podkreślał kapitan ZSC Lions, Patrick Geering. Na 40. sekund przed końcem pierwszej odsłony drugiego gola dla gospodarzy strzelił Łotysz Denis Balcers. W drugiej tercji na 3:0 podwyższył Mikko Lehtonen, który został obsłużony znakomitym podaniem przez Andrighetto. Dla Mikko Lehtonena był to wyjątkowy mecz, bo w zespole GKS-u występuje jego brat Matias. Obaj mieli już okazje zagrać przeciwko sobie trzy lata temu, gdy Matthias Lehtonen grał w GKS-e Katowice, a Mikko był zawodnikiem „Lwów”. Wówczas „Gieksa” pokonała na Jantorze ekipę ZSC Lions 2:1 po dogrywce, a w Zurychu górą byli Szwajcarzy. W niedzielę niespodzianki nie było. Na początku trzeciej odsłony wynik meczu ustalił Sigrist i spotkanie zakończyło się wygraną podopiecznych Marco Bayera 4:0.
- To było dla nas bardzo ciężkie spotkanie, ale spodziewaliśmy się, że takim będzie. Rywal na topowym poziomie, najlepszy zespół Europy. Chcieliśmy się im przeciwstawić, ale widać było zupełnie inne wyszkolenie techniczne. Staraliśmy się im „psuć” grę. Nastawiliśmy się na kontrataki, ale mieliśmy ich jak na lekarstwo. Liczyliśmy, że strzelimy przynajmniej jednego gola, ale nie udało się. Ciężko jest cokolwiek powiedzieć o takim meczu, gdzie tylko się bronisz i blokujesz strzały – podsumował to spotkanie kapitan GKS-u Tychy, Filip Komorski.
W bramce GKS-u znakomicie spisywał się Tomas Fucik, który obronił 42 strzały rywali. Czeski golkiper ZSC Lions Simon Hrubec zakończył mecz z czystym kontem, notując przy tym dwadzieścia udanych interwencji. Fucik (z pochodzenia jest Czechem, ale od zeszłego roku gra w reprezentacji Polski) oraz Hrubec są dobrymi znajomymi. Poznaliśmy się w 2011 roku, gdy Hrubec przyszedł z ekstraligowego Mountfield Ceske Budejovice na wypożyczenie do pierwszoligowej SK Horacka Slavia Trzebić, gdzie bramkarzem juniorów był właśnie Fucik, ale bardzo często trenował z pierwszym zespołem.
Od jakiegoś czasu Fucik należy do organizacji "Saves help", którą założył właśnie Hrubec. Zzrzesza bardzo wielu czeskich bramkarzy takich jak Karel Vejmelka, David Rittich, Pavel Francouz, David Vladar, Vitek Vanecek czy Petr Cech, były bramkarz piłkarskiej reprezentacji Czech, który po zakończeniu kariery został bramkarzem hokejowym i obecnie gra w lidze brytyjskiej. Idea tej organizacji jest taka, że bramkarze za każdy strzał jaki mają w meczu (w Lidze Mistrzów także) płacą do wspólnej puli 10 czeskich koron, a więc ok. 1,70 złotego. Po zakończeniu sezonu cała kwota jest sumowana i przekazywana na jakiś szczytny cel. Hrubec po meczu w Zurychu, do wspólnej puli dołożył 200 (ok. 35 złotych), a Fucik 460 czeskich koron (ponad 80 złotych). Simon jest strasznie pozytywnym człowiekiem, w meczu przeciwko nam udowodnił, że jest także bardzo dobrym bramkarzem, który nie myśli tylko o sobie, ale również o innych, którzy tej pomocy potrzebują. Świetnie, że wpadł na taki pomysł i bardzo mi się podoba. Cieszę się, że mogę być w tej grupie ludzi i pomagać innym – podkreśla bramkarz GKS-u.
Obrona Tychów przed „potopem” szwedzkim…
Przed Tomasem Fucikiem i jego kolegami z drużyny kolejne dwa arcytrudne wyzwanie. W czwartek i sobotę na Stadionie Zimowym w Tychach ekipa mistrzów Polski podejmie dwie bardzo mocne szwedzkie ekipy: Frolundy Goteborg i Lulei Hockey. – Lubię takie wyzwania by móc grać z tak klasowymi zespołami. Myślę, że to będą dwa bardzo podobne mecze do tego jaki widzieliśmy w Zurychu. Dołożę wszelkich starań, aby wypaść w nich jak najlepiej i cieszę się, że nasi kibice będą mieli okazję zobaczyć na żywo dwa mecze z tak mocnymi rywalami. Już się nie mogę doczekać tych spotkań – zapewnia Fucik.
Czwartkowy rywal mistrzów Polski – Frolunda Goteborg, to najbardziej utytułowany uczestnik Ligi Mistrzów. „Indianie” w dotychczasowych edycjach CHL aż pięciokrotnie grali w finale, wygrywając cztery z nich (2017, 2018, 2019 i 2020). Jak podał portal Hokej.net, Frolunda prowadzi w tabeli wszech czasów rozgrywek CHL (choć nie grali w dwóch ostatnich edycjach), a czwartkowy mecz w Tychach będzie dla nich wyjątkowy, gdyż rozegrają dokładnie 100. mecz w Lidze Mistrzów i zostaną pierwszym zespołem, który osiągnie tę granicę.
Frolunda w rozgrywkach SHL (Szwedzka Hokejowa Liga) triumfowała pięciokrotnie, ostatni raz w 2019 roku. Od tego momentu drużyna z Goteborga nie potrafiła zdobyć tytułu, choć za każdym razem należeli do grona faworytów. Najpierw w sezonie 2020/21 odpadli w ćwierćfinale z Rogle Angelholm, a w czterech ostatnich sezonach Frolunda rywalizacje w fazie play-off kończyli w półfinale. W poprednich rozgrywkach walkę o awans do finału przegrali po sześciomeczowej batalii z ekipą Lulei Hockey, z którą GKS zmierzy się dwa dni później, również na Stadionie Zimowym w Tychach. Lulea Hockey, to aktualny mistrz Szwecji. W zeszłym sezonie w finałowej rywalizacji pokonali w sześciu meczach zespół Brynas IF. Dla ekipy z północy Szwecji to drugi tytuł mistrzowski – pierwszy miał miejsce w 1996 roku. Lulea HF ma na swoim koncie wgranie rozgrywek Ligi Mistrzów. Miao to miejsce dziesięć lat temu, gdy w wielkim finale pokonali Frolundę 4:2.
- Losowanie w tym roku nie było dla nas szczęśliwe. Trafiliśmy na najlepsze ekipy w Europie. W czwartek i sobotę w Tychach poziom naszych przeciwników będzie taki sam jak w niedzielę w Zurychu. Zdajemy sobie sprawę, że będziemy nastawieni na grę w defensywie i dołożymy wszelkich starań, aby gdzieś znaleźć jedną, dwie, trzy może pięć sytuacji z przodu. Liczymy na wsparcie naszych kibiców, którzy znakomicie pokazali się zarówno w Salzburgu jak i Zurychu. Wszyscy mamy nadzieję, że ta hala będzie dla nas naprawdę szóstym zawodnikiem, bo bardzo tego potrzebujemy. Wszyscy mamy nadzieję, że nasi kibice po prostu „zakrzyczą” rywala i w tym widzimy gdzieś nasze szanse, że oni nas poniosą do tego, żebyśmy się wzbili na wyżyny naszych możliwości, bo żeby rywalizować z takimi zespołami, to musimy zagrać perfekcyjnie – podkreśla Komorski.
Frolunda i Lulea pierwsze dwa mecze Ligi Mistrzów rozgrywały na własnych lodowiskach. „Indianie” pokonali włoskie HC Bolzano 3:0 i szwajcarską Lozannę HC 5:2, a Lulea Hockey dwukrotnie mierzyła się z klubami szwajcarskimi. Najpierw ekipa z północy Szwecji przegrała po dogrywce 2:3 z EV Zug, a następnie wygrała z SC Bern 4:2.
Plan transmisji meczów III i IV kolejki Ligi Mistrzów w hokeju na lodzie (4-7 września):
III kolejka (4-5 września):
Czwartek (4 września):
GKS Tychy – Frolunda Goeteborg o 16:50 w Polsacie Sport 3 i Polsacie Sport Extra 3
Brynas IF – KAC Klagenfurt o 18:50 w Polsacie Sport Premium 2 i Polsacie Sport Extra 2
Piątek (5 września):
Lausanne HC – Belfast Giants o 17:50 w Polsacie Sport 2 i Polsacie Sport Extra 3
SC Bern – Mountfield Hradec Kralove o 19:35 w Polsacie Sport Extra 2 Wołkowicz/Odrobny
IV kolejka (6-7 września):
Sobota (6 września):
Sparta Praga – Frolunda Goeteborg o 15:20 w Polsacie Sport Extra 4
GKS Tychy – Lulea Hockey o 17:50 w Polsacie Sport 3 i Polsacie Sport Extra 3
Niedziela (7 września):
Lausanne HC – ERC Ingolstadt o 13:50 w Polsacie Sport Premium 1
Pinguins Bremerhaven – Lukko Rauma o 16:20 w Polsacie Sport Premium 1 i Polsacie Sport Extra 3
Przejdź na Polsatsport.pl


