Marek Magiera: Jesteśmy w miejscu, na które zasługujemy

Marek MagieraSiatkówka

W Bangkoku zakończyły się mistrzostwa świata siatkarek. Tytuł po raz drugi w historii wywalczyły Włochy. Srebrny medal przypadł w udziale Turcji, a brązowy Brazylii. Polska zakończyła turniej w fazie ćwierćfinału. Finałowy weekend był iście kosmiczny, a półfinałowy mecz Włochy - Brazylia uznany został za jeden z najlepszych meczów w historii kobiecej siatkówki w ogóle.

Dwie siatkarki w czerwonych koszulkach podczas meczu. Jedna z nich, wskazując palcem w kierunku przeciwniczki, wydaje się przekazywać jej jakąś informację lub udzielać reprymendy. W tle widoczna jest siatka i fragment trybun.
Fot. PAP
Polki dotarły do ćwierćfinału mistrzostw świata.

W Tajlandii na wielu płaszczyznach wszystko znakomicie się udało, myśląc oczywiście w skali globalnej, może tylko wybór MVP turnieju był... dziwny, ale nie ma co. Ogólnie było zachwycająco, a jak turniej wypadł z naszej perspektywy i jak się miał do poprzednich mundiali?
Trzy lata temu na mistrzostwach świata odpadliśmy z turnieju po pasjonującym meczu w ćwierćfinale z Serbią przegrywając z późniejszymi mistrzyniami świata 13:15 w tie-breaku. W tym roku też przegraliśmy w ćwierćfinale i też jak się okazało z późniejszymi mistrzyniami świata Włoszkami. Przegraliśmy bardzo wyraźnie.

 

ZOBACZ TAKŻE: MŚ siatkarek 2025. Nagrody indywidualne. Kto został MVP? 


Trzy lata temu kończyliśmy turniej z poczuciem żalu, ale na pewno nie zawodu, bo od tamtej drużyny raczej nikt niczego wielkiego nie oczekiwał, a sam awans do ćwierćfinału turnieju był dla nas wielkim sukcesem i traktowaliśmy go jako ogromne wydarzenie. W tym roku z oceną takiego samego wyniku jest już inaczej, ale to normalne, bo nasza reprezentacja swoją postawą w ostatnich trzech latach, trzema brązowymi medalami VNL, awansem na igrzyska olimpijskie i wysokim rankingiem FIVB sama te oczekiwania wzbudziła. Można myśleć, że gdyby w ćwierćfinale na naszej drodze stanął ktoś inny niż Włoszki, to może udałoby się przełamać tę ćwierćfinałową barierę i zapewne byłoby to fantastyczne uczucie, pytanie tylko, czy w pełni oddające nasz obecny potencjał i możliwości? I tutaj nasuwa się refleksja, że drużyny jako całości być może tak, ale indywidualnie patrząc na nasze siatkarki to już z pewnością nie, bo część z nich wyżej prezentowanego na tę chwilę poziomu raczej nie przeskoczy, więc to wszystko co udało im się do tej pory osiągnąć należy traktować z dużym szacunkiem i uznaniem, tym bardziej, że nikt im tego za darmo nie dał, one same na to wszystko sobie zapracowały. W ogóle te trzy lata pod wodzą Stafano Lavariniego należy postrzegać w kategorii sukcesu. Drużyny i trenera. Dużego sukcesu.

 

Nie ma co w tym miejscu porównywać żeńskiej reprezentacji do męskiej, bo to dwa inne światy, tak samo jak nie da się postawić znaku równości między siatkówką kobiet i siatkówką mężczyzn jako dyscypliną. Ale mechanizm i tutaj i tutaj jest ten sam, zwłaszcza jeśli chodzi o podstawy, szkolenie, rozwój indywidualny i ścieżkę kariery. Żeby grać na poziomie reprezentacyjnym trzeba ten poziom prezentować na co dzień w klubie. Koniec kropka. TauronLiga z całym szacunkiem nie jest niestety pod tym względem zbyt wymagająca i między innymi stąd biorą się zasadnicze różnice. Mecze z Włoszkami, nie tylko ten na mundialu, ale też te dwa w półfinałach ostatnich edycji VNL bardzo mocno to uwypukliły. O jakości treningu nawet nie wspominam, bo żeby ona była stuprocentowa, to musi być wygenerowana przez konkurencję na pozycjach w walce o miejsce w drużynie.

 

I na koniec jeszcze jedna rzecz, która daje do myślenia w perspektywie trzech ostatnich lat. Na mundialu w Tajlandii w składzie naszej reprezentacji były tylko cztery zawodniczki, które uczestniczyły w MŚ 2022, a tylko dwie z nich grały wówczas w pełnym wymiarze - Agnieszka Korneluk i Magdalena Stysiak. Katarzyna Wenerska była zmienniczką Joanny Wołosz, a Aleksandra Szczygłowska wchodziła do pomocy w przyjęciu, bo pierwszą libero była Maria Stenzel. W tym roku na mistrzostwach świata debiut na tej rangi imprezie zanotowało aż dziesięć polskich siatkarek. Wydaje się to niemożliwe, prawda? Drugie pytanie, czy mamy lepsze zawodniczki od tych które reprezentowały nas w Tajlandii? Proszę sobie odpowiedzieć na to pytanie dołączając też do tego grona zawodniczki których z różnych powodów zabrakło w składzie, a są w szerokiej kadrze, czyli Alicję Grabkę, Weronikę Centkę-Tietianiec, Dominikę Pierzchałę oraz Olivię Różański?


Obserwując zachowanie Stefano Lavariniego podczas mistrzostw świata odniosłem wrażenie, że ma on pełną świadomość deficytów jakie posiada nasza drużyna narodowa, tylko zwyczajnie nie wypada mu tego publicznie mówić, szczególnie zaraz po zakończeniu turnieju, który w kraju został oceniony jako nie do końca satysfakcjonujący, więc jego słowa też mogłyby zostać odebrane bardziej jako swego rodzaju linia obrony, niż rzetelna ocena potencjału i możliwości zawodniczek oraz samej drużyny. Wiele z tych ocen w stosunku do samych zawodniczek jest mocno krzywdzących, litościwie przemilczę zwyczajnie chamskie komentarze pojawiające się w przestrzeni internetowej, sam ich niekiedy doświadczam, więc mniej więcej potrafię sobie wyobrazić, jak one są postrzegane przez same zainteresowane.


Pracy jest co nie miara i to na wszystkich płaszczyznach, a wymagania i poziom trudności będą jeszcze bardziej rosnąć o czym pewnie przekonamy się już podczas przyszłorocznych mistrzostw Europy. Włochy i Turcja to potęgi, my mamy swoje aspiracje, solidnie prezentują się Niemki i Belgijki, rewelacją mundialu była Francja, świetnie spisały się Holenderki i Słowenki, spory potencjał pokazały Hiszpanki i Słowaczki. Jest jeszcze mocno podrażniona w tym roku Serbia. Wszyscy chcą się rozwijać I wygrywać. Z perspektywy całej dyscypliny mamy piękne czasy...

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie