Zbigniew Boniek wybił to bez wahania! "Stała się rzecz niebywała!”

- Przede wszystkim stała się rzecz niebywała: ostatnio wydawało się, że przyjeżdżanie na zgrupowania reprezentacji były trochę za karę. A teraz będzie to wielka przyjemność. Zapanuje znowu moda na kadrę – powiedział nam Zbigniew Boniek, komentując pierwsze zgrupowanie za kadencji selekcjonera Jana Urbana.

Zbigniew Boniek na pierwszym planie, z prawej strony, podczas gdy trzej piłkarze w biało-czerwonych strojach reprezentacji Polski stoją na boisku piłkarskim.
Fot. Cyfrasport
Piotr Zieliński, Matty Cash i Nicola Zalewski cieszą się z gry w reprezentacji. Zbigniew Boniek (z prawej) uważa, że Jan Urban obudził modę na kadrę Polski

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ocenia pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski pod kierunkiem Jana Urbana? O ile zwycięstwa nad Finlandią 3:1 można się było spodziewać, o tyle wyjazdowy remis z Holandią jest zaskoczeniem. Czy mamy prawo marzyć o wygraniu z „Pomarańczowymi” wyścigu po bezpośredni awans na MŚ?

 

Zbigniew Boniek: Za kadencji Michała Probierza największym naszym problemem w odbiorze reprezentacji było odbijanie się od ściany do ściany, bez normalnej, trzeźwej oceny. Pozytywów było mało. Muszę powiedzieć, że Janek i reprezentacja, w przeciągu 10 dni musieli zasypać to, co się działo przez ostatni rok. Powróciła normalność, a w sporcie, żeby wygrywać, kreować rzeczy dobre trzeba być po prostu normalnym.

 

Oczywiście, najważniejszym czynnikiem, poprawiającym atmosferę w ekipie, budującym zaufanie do trenera, są dobre wyniki. I trener Urban je osiągnął na tym zgrupowaniu. W Rotterdamie uśmiechnęło się do niego szczęście, bo trzeba szczerze przyznać, że wykorzystaliśmy pewność siebie, zarozumiałość Holendrów. Oni z tego słyną, że jak się czują trochę lepsi, mocniejsi, to chcą na boisku się trochę z przeciwnika ponabijać, bawiąc się z nim utrzymywaniem się przy piłce. Polacy wykorzystali dobry moment, piękny strzał Casha spowodował, że rzeczywistość wyszła na inne tory.

 

ZOBACZ TAKŻE: Nie podcinajmy sobie skrzydeł, niech będzie normalnie choć przez chwilę

 

Byłem pewny, że z Finlandią wygramy, bo to jest przeciętny rywal i normalnie dysponowany nasz zespół musi z nią wygrywać. Tak się też stało i tym razem. I to pozwala nam patrzyć w przyszłość z umiarkowanym optymizmem.

 

ZOBACZ TAKŻE: Robert Lewandowski o zmianach Urbana. "Szczerość trenera to fajna rzecz. Nogi nie są splątane”

 

Jak ona może wyglądać?

 

Droga tej reprezentacji, to przygotowanie się do przyszłorocznych barażów. Ci, którzy mówią o tym, że mamy szansę walczyć z Holandią o pierwsze miejsce, nie znają regulaminu FIFA. Przy równym dorobku punktowym liczy się różnica bramek, a nie bezpośrednie mecze. Czyli nawet gdybyśmy wygrali z Holandią 1:0 u siebie, to w niczym nam to nie pomoże.

 

Na tym etapie Holandia ma plus 11 w bramkach, a my tylko plus cztery.

 

Dogonić ich będzie rzeczą prawie niemożliwą. Ale dopóki jest choćby cień nadziei, to trzeba o to walczyć. Ogólnie jednak nie chcę uderzać w tony triumfalne.

 

Dlaczego?

 

Z prostej przyczyny: nawet w niedzielnym meczu z przeciętną Finlandią nie było tak, że myśmy rywala zdominowali totalnie. Byliśmy po prostu drużyną mądrzejszą, mieliśmy więcej jakości, wykorzystaliśmy kilka sytuacji, ale Finowie mieli nawet większe posiadanie piłki.

 

I wymienili o ponad sto podań więcej.

 

Myśmy grali mądrze w obronie, nie pozwoliliśmy rywalowi prawie na nic, a w ataku byliśmy skuteczni. I bardzo dobrze! Zgrupowanie za nami, wracamy do rozgrywek klubowych, do naszej Ekstraklasy, a Janek Urban i jego ludzie mają teraz miesiąc na przeanalizowanie wszystkiego.

 

Zwróćmy uwagę na jeszcze jedną rzecz. Przede wszystkim stała się rzecz niebywała: ostatnio wydawało się, że przyjeżdżanie na zgrupowania reprezentacji były trochę za karę. A teraz będzie to wielka przyjemność. Zapanuje znowu moda na kadrę!

 

Wśród kibiców i wśród piłkarzy. Trzeba oddać trenerowi Urbanowi, że błyskawicznie rozbroił minę „opaska kapitańska”. Nikt już o niej nie mówi. Zdecydowanie głośniej było o zakrapianej kolacji PZPN-u w Rotterdamie, tak jakby dorośli ludzie nie mieli prawa spożyć procentów przy kolacji.

 

Ja się w ogóle dziwię, że PZPN się ustosunkowuje do takich sytuacji. Jeśli idziemy na uroczystą kolację, to mamy prawo wybić sobie lampkę wina czy kieliszek czegoś mocniejszego i to jest nasza sprawa. W takich sytuacjach mawiam zawsze tak: tłumaczy się tylko winny. Ja w ogóle tego nie rozumiem, po co się tłumaczą! Bo jakiś dziennikarz z Holandii coś napisał? Niech sobie pisze, co chce! Ale zostawmy to, sprawy obyczajowe nas nie interesują.

 

Ale o opasce kapitańskiej jest naprawdę cicho. Jakby nie było tematu, Robert Lewandowski stwierdził nawet, że temat został wyolbrzymiony.

 

Odbieranie opaski kapitańskiej to była sprawa wymyślona przez duet Probierz – Kozłowski. I obydwaj za to zapłacili. Jednego już nie ma przy reprezentacji, a drugi się podał do dymisji. Tylko człowiek, który nie ma odpowiedniego doświadczenia życiowego, może w taki sposób potraktować Roberta Lewandowskiego.

 

Powiedziałem to nazajutrz po meczu z Holandią i wciąż to potwierdzam. Janek Urban zrobił jedną bardzo ważną rzecz: postawił ratusz na środku rynku, w centralnym punkcie miasta i wszystko zaczęło normalnie funkcjonować. Przecież było wiadomo, że tak właśnie powinno być.

 

Kto jest największym wygranym tego zgrupowania: strzelec dwóch bramek Matty Cash, błyszczący w obu meczach Jakub Kamiński, czy debiutant Przemysław Wiśniewski, który do kadry wszedł z drzwiami i futryną?

 

Nie. Największym wygranym jest Janek Urban i cała reprezentacja. Klimat wokół reprezentacji uległ diametralnej poprawie, wróciliśmy do spokoju i normalności. Nie ma potrzeby na siłę kreować indywidualności, najważniejszy jest zespół. Cash strzelił dwie bramki w podobny sposób i bardzo dobrze. On ten strzał ma, bo już trzy lata temu w Holandii zdobył podobną bramkę, dającą nam remis 2:2. Wygranym jest cała reprezentacja i wszystko co się dzieje wokół niej.

 

Czy Jan Urban dobrze postępuje, unikając rotacji w wyjściowym składzie? Po raz pierwszy od barażów przed ME w Niemczech pierwsza „jedenastka” nie została zmieniona. Na dodatek zaniechał przejścia na grę czwórką obrońców. Bronimy nadal piątką, tylko w fazie ataku Nicola Zalewski wychodzi wyżej.

 

Wydaje mi się, że trener Urban zrobił wszystko tak jak powinien. Do tego uśmiechnęło się do niego szczęście, osiągnął dobre wyniki, a one zawsze leczą wszystkie rany i certyfikują poczynania selekcjonera. Stabilizacja składu to również bardzo dobre posunięcie. Chłopaki muszą ze sobą jak najczęściej przebywać. Jeżeli chcemy, żeby w reprezentacji zadziałały na boisku automatyzmy, to nie możesz co mecz wymieniać zawodników. Piłkarze muszą się do siebie przyzwyczaić. Musi być hierarchia. Oni muszą wiedzieć, kto przyjeżdża na kadrę grać w pierwszym składzie, a kto po to, aby czekać na swoją szansę, by pomóc chłopakom po przerwie, czy w razie kontuzji.

 

Ale spokojnie, nie popadajmy w tony triumfalne. Zobaczymy, jak nasza reprezentacja będzie wyglądała w kolejnych zgrupowaniach. Musimy walczyć o to, aby spokojnie zakwalifikować się do barażów, a one nie będą łatwe.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie