Jarosław Królewski zdradził zapis ws. Angela Rodado! "Jesteśmy zabezpieczeni”

Przy okazji wizyty Petera Moore’a w Krakowie Polsat Sport przeprowadził rozmowę z właścicielem i prezesem Wisły Jarosławem Królewskim. Zdradził nie tylko kulisy wejścia do klubu byłego prezesa Liverpoolu, ale także nowego kontraktu Angela Rodado. – Nowa umowa jest atrakcyjna, ale nie na tyle, żeby nasz klub rujnowała. Jesteśmy zabezpieczeni na wypadek, gdyby Angel nie grał – powiedział prezes Królewski.

Zbliżenie na mężczyznę noszącego okulary przeciwsłoneczne, trzymającego mikrofon w lewej ręce. W prawym górnym rogu obrazu znajduje się okrągły wstawka przedstawiająca innego mężczyznę trzymającego koszulkę z napisem "RODADO 2030".
Polsat Sport/Tomasz Saliński
Prezes Wisły Jarosław Królewski dopiął swego i Angel Rodado (z prawej) przedłużył kontrakt do 2030 r.

Michał Białoński, Polsat Sport: Przełom maja i czerwca dla całej Wisły gorszy był niż „Koszmar z ulicy Wiązów”. Najpierw przegraliście baraż o awans do Ekstraklasy, a później nagle zmarł Thomas Kokosinski, który miał kupić sporo akcji klubu. Miał pan wówczas czarne myśli: „Najwyższa pora, aby opuścić ten pokład?”

 

Jarosław Królewski, prezes i właściciel Wisły: Czarnych myśli nie miałem, ale na pewno nie było to czas, który można uznać za najbardziej radosny. Był to okres, w którym trzeba było patrzyć się w cztery ściany i sufit, żeby znaleźć w sobie trochę energii i sił. Ostatecznie moja energia się odnalazła i biegniemy dalej!

 

ZOBACZ TAKŻE: Peter Moore prześwietlił nie tylko Wisłę! "Jeśli polska piłka chce urosnąć, musi pójść tą drogą”

 

Na pewno punktem zwrotnym było zachęcenie tej klasy menedżera co Peter Moore do nabycia pięciu procent akcji klubu i pełnienia roli doradcy zarządu. Proszę uchylić kulisy, jak do tego doszło? To dość nietypowy projekt wobec faktu, że Moore mieszka w USA.

 

Dla mnie jest to typowy projekt, nawiązując do mojego sposobu myślenia o Wiśle Kraków. Peter jest z branż technologicznej, sportowej, gamingowej, więc jemu jest łatwiej zrozumieć rzeczy, które chcemy zrobić w Wiśle. Spotkaliśmy się chyba raz, później mieliśmy jeszcze kilka, bądź kilkanaście rozmów telekonferencyjnych. Do tego doszła wymiana myśli na WhatsUp-ie i zbudowaliśmy pewien koncept, który wpisuje się w to, o czym zawsze marzyłem, żeby do Wisły Kraków przychodzili ludzie z pewną legitymizacją tego, co robimy, ale też z wiedzą i mądrym podejściem do tego, co można tu zrobić. To się udało, to jest nasz duży sukces.

 

Natomiast myślę też, że dla samego Petera działalność w Wiśle to fajna rzecz, żeby u nas niczym klamrą zamknąć karierę, która jest wybitna. W Polsce podjął się czegoś trudnego: odbudowy Wisły Kraków, powrotu jej do Ekstraklasy, czy do europejskich pucharów.

 

Jarosław Królewski odsłania kulisy nowego kontraktu Angela Rodado

Ważnym etapem ucieczki do przodu w dobie kryzysu było kolejne zachęcenie Angela Rodado do przedłużenia kontraktu. Wielu ekspertów łapie się za głowę, pytając, co tej klasy piłkarz robi jeszcze na tym poziomie rozgrywkowym. Jakich czarów negocjacyjnych, oprócz twardych argumentów z gatunku „money talks”, użył pan, by najlepszy napastnik pozostał w Krakowie?

 

To już jest drugi raz, gdy przedłużamy ten kontrakt. Wydaje nam się, że mamy dobre „flow” (dobrą komunikację – przyp. red.) z Angelem i jego agentem. Od tych tragicznych wydarzeń dużo dobrego w Wiśle nastąpiło. Mamy dużą umowę partnerską z globalną siecią marketingu. Za nami naprawdę dobre dwa miesiące.

 

Z kolei w przypadku Angela, rozmawialiśmy bardzo długo o tym, gdzie powinien kontynuować karierę. Z naszej strony padały argumenty, że jeśli już ma odchodzić do jakiegoś klubu, to delta na zarobkach, „na upgrade” (ulepszenie - przyp. red.) nowego miejsca powinna być duża, jeśli chodzi o warunki życiowe. Finalnie okazało się, że Wisła Kraków była w stanie podpisać z nim nową umowę, zaoferować mu coś atrakcyjnego, ale nie aż tak atrakcyjnego, żeby nasz klub w jakiś sposób rujnowało. Jesteśmy zabezpieczeni, umowa jest zabezpieczona na wypadek, gdyby nie grał, więc wszystko się zgadza. Cieszymy się, że mamy Angela u siebie, jest teraz kapitanem i prowadzi klub do zwycięstwa.

 

Po przegranym barażu z Miedzią Legnica nie zraził się pan i postanowił zaufać Mariuszowi Jopowi. Od początku waszej misji ratunkowej w Wiśle dłużej, o 66 dni, pracował tylko Radosław Sobolewski. I to zaowocowało serią sześciu zwycięstw z rzędu na progu sezonu. Czy ciągłość pracy sztabu szkoleniowego to jeden z kluczy do sukcesu?

 

Zdecydowanie tak. Mariusz Jop jest z nami już od dłuższego czasu. Zanim objął pierwszy zespół, był zatrudniony przeze mnie w rezerwach, więc obserwowaliśmy go długo. Cały sztab mamy świetny, jest w nim trener Michał Siwierski. Oni dogadują się świetnie, w tych ludzi konsekwentnie inwestujemy. Rola pierwszego trenera jest istotna, ale liczą się także ludzie, którzy byli w sztabie za czasów Alberta Rude, czy Radosława Sobolewskiego. Ciąg myślowy jest zachowany i chcemy konsekwentnie realizować to, co zaczęliśmy.

 

Biorąc pod uwagę jeszcze ubiegły sezon, Mariusz Jop ma świetną średnią punktową. Oczywiście potknięcia będą, bo 1. Liga jest specyficzna. Budowanie mikrocyklów meczowych nie zawsze pozwala na osiągnięcie pełnej dyspozycji drużyny. Dla Wisły ważne są zwycięstwa. Gdybyśmy wygrywali wszystkie domowe mecze, to już to może dać nam awans. O to się trzeba martwić i to realizować.

 

Co dla pana jest trudniejsze: zarządzanie stroną biznesową, by klub miał płynność finansową, powiększanie przychodów, czy dbanie o równowagę emocjonalną olbrzymiego środowiska kibiców? Ta huśtawka potrafi się mocno rozhulać. Po sześciu zwycięstwach z rzędu panują opinie: „Ta drużyna za rok może atakować fotel lidera Ekstraklasy”, a po porażce z Miedzią: „Ten zespół jest do niczego, wymaga nagłych wzmocnień”.

 

Już się tej huśtawki nauczyłem. Podchodzę do tego bez emocji. Ani bym się szczególnie nie zmartwił, gdybyśmy przegrali pięć meczów na początku, ani też nie byłem hurraoptymistyczni po sześciu zwycięstwach. Przed nami jeszcze dużo pracy i trzeba być tego świadomym. Trzeba życzyć zawodnikom przede wszystkim zdrowia, bo ono jest kluczowe, żeby ci najlepsi grali.

Jarosław Królewski o przełamanym bojkocie przeciw kibicom Wisły

Razem z Peterem Moorem udało się wam przełamać bojkot polegający na tym, że niemal wszystkie kluby w Polsce nie przyjmowały kibiców Wisły. Jak pan to skomentuje, że jeden wpis na platformie X Petera Moora, zahaczający UEFA i PZPN, spowodował, że władze naszej federacji przyjrzały się sytuacji przed meczem z Miedzią w Legnicy i ostatecznie wasi kibice weszli na stadion?

 

Zawsze jest trudno z atrybucją tego, kto tak naprawdę spowodował tę zmianę, więc ja nie mogę potwierdzić, że stało się tak akurat z powodu tego tweeta. Na pewno trzeba być zbudowanym tym, że Peter zwrócił na to uwagę, wypowiedział się na ten temat. Myślę, że to otworzyło ludziom oczy, pokazało, że także poważne osoby spoza polskiej piłki nie uważają tego bojkotu za normalny, więc najwyższa pora, aby się jej przyglądnąć. Dlatego cieszymy się z finalnego efektu, bez rozdrabniania, z jakiego powodu on nastąpił. Cieszymy się, że nasi kibice będą jeździć na inne stadiony i oby tak było do końca rundy, a potem do końca sezonu.

 

W trzy dni z Peterem Moorem odwiedziliście najważniejsze miejsca w Krakowie i Myślenicach, przeprowadziliście spotkania z władzami obu miast. Czy z tej mąki powstanie smaczny chleb pod postacią choćby korzystniejszej umowy na korzystanie ze Stadionu Miejskiego im. Henryka Reymana?

 

Generalnie pewne ustalenia odnośnie stadionu mamy przygotowane od dłuższego czasu. Peter zaczął rozmowę z prezydentem Miszalskim od tego, co my też zrobiliśmy, czyli od raportu o wpływie Wisły Kraków na gospodarkę Krakowa. Osiem lat temu on taki sam raport zrobił w Liverpoolu. My zrobiliśmy to z Ernst&Young, on to zrobił z Deloitte. Wówczas pokazał, że niemal pół miliarda funtów jest wygenerowane przez Liverpool FC, przez wszystkie aktywności związane z jego meczami. My taki raport przedstawiliśmy miastu, akurat w tamtym okresie skończyło się bez jakiegoś efektu. Natomiast ponowimy raport w tym roku i zobaczymy, jakie będą rezultaty.

 

Trzeba jasno podejść do tematu i pokazywać, że Wisła Kraków jest jednym z największych klubów w Polsce, na pewno największym w Krakowie i trzeba się z tego cieszyć.

Jarosław Królewski o stosunkach z Wieczystą Kraków

Wielkimi krokami zbliżają się derby Krakowa, tym razem nie z Cracovią, ale z Wieczystą. Czy kibice mają panu za złe, że wypuścił pan legendę Wisły Pawła Brożka, który był u was skautem do klubu Wojciecha Kwietnia?

 

Nie sądzę. Nie uważam, że mam z tego powodu jakiekolwiek trudności. Paweł zdecydował się kontynuować swą karierę w Wieczystej. Trochę inny jest tam sposób prowadzenia transferów niż w przypadku Wisły. Ja oczywiście to akceptuję, jesteśmy w świetnych relacjach z Wieczystą. Oglądamy wspólnie mecze. Czasami jeździmy wspólnie na te Wieczystej i wspólnie je oglądamy. Zatem to nie jest nic, co stanowi kość niezgody. My mamy dość krystaliczny pomysł na to, jak nasz skauting ma funkcjonować. W odejściu Pawła nie ma nic złego. Każdy chce się rozwijać, szukać nowych wrażeń i to jest normalne.

 

Po chwilowych niesnaskach na tle udostępnienia Wieczystej waszego stadionu doszliście do consensusu. Nie dość, że zorganizujecie derby, których teoretycznie gospodarzem jest Wieczysta, to jeszcze wspólnie z miastem udostępnicie jej stadion już w rundzie wiosennej.

 

Myślę, że do tego dojdzie, ale zobaczymy, jak się skończą mecze Szachtara w Lidze Konferencji. Natomiast z Wieczystą doszliśmy do porozumienia, mamy świetne relacje. Trochę nam zajęło to, żeby się nauczyć tego, aby nie słuchać podpowiadaczy, którzy generowali większość szumu informacyjnego. Teraz mamy wypracowane metody, jak się porozumiewać z Wojtkiem, żeby nie dochodziło do takich „proxy” (Proxy to serwer pośredniczący – przyp. red.), które mogłyby zniekształcać komunikat, więc wszystko jest ok.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie