Iwanow: Artysta „zabawił” się z Rapidem
Potocznie mówi się, że pewni piłkarze sprzedają bilety. Jest w tym sporo przesady, bo na stadiony przychodzi się głównie dla drużyny, a nie jednego czy dwóch zawodników. Ale faktycznie część z nich, ta najbardziej obdarzona talentem, łapie spojrzenia bardziej niż inni. Kimś takim jest w Lechu Poznań Luis Palma, reprezentant Hondurasu, wypożyczony z Celtiku Glasgow.

Inauguracja Conference League przeciw liderowi austriackiej Bundesligi Rapidem Wiedeń budziła pewne obawy nie tylko wśród poznańskich kibiców.
ZOBACZ TAKŻE: Lech Poznań - Rapid Wiedeń. Skrót meczu
Ale krótko. Pierwsza połowa była koncertem artysty z Ameryki Środkowej. Gol, udział przy dwóch kolejnych i wypracowany rzut karny to jak na 45 minut wynik wybitny. Ten chłopak do swych obowiązków podchodzi z totalnym luzem, lekkością, fantazją, ale i nieskrywaną radością.
Wchodząc na murawę szeroko się uśmiechał. To samo malowało się na jego twarzy także po przerwie w Częstochowie, gdzie też czarował w meczu ligowym z Rakowem. Do momentu, gdy popełnił faul na Zoranie Arseniću, co skutkowało jego wykluczeniem. Wcześniej był jednak nie do zatrzymania. Niemal każde dotknięcie było magiczne i zwiastowało rywalowi spore problemy.
W Ekstraklasie Palma ma na koncie trzy gole i dwie asysty. W Europie to, co wydarzyło się z Rapidem, to jego pierwsze liczby w pucharach, ale w barwach „Kolejorza”, bo Honduranin z Celtikiem grał przecież w Champions League, a z Olympiakosem w Lidze Europy. Wykupić z Glasgow może być trudno (3-4 miliony euro?), ale i tak warto było go ściągnąć do siebie. Danijel Ljuboja czy tym bardziej Vadis Odjidja Ofoe w Legii też nie zagrzali miejsca za długo, ale jeszcze dziś pozostają w Warszawie bardzo miłym wspomnieniem. Bo byli w stanie dać drużynie coś specjalnego, nieosiągalnego dla wielu innych. Palmę też stać jeszcze na dużo więcej.
Najlepszy w sezonie występ Lecha to także zasługa wręcz ironicznie postrzeganego za totalnie nieskutecznego w Górniku Zabrze Taofeeka Ismaheela. Krytykowany często za swoje personalne wybory Nils Frederiksen dostanie też plusa od swoich przełożonych (filozofia klubu!) za występ nieoczywistych w tym spotkaniu wychowanków: Michała Gurgula (poza obowiązkami w obronie także odważne wchodzenie w pole karne przeciwników) i Kornela Lismana, który może nie był wybitny, ale zebrał kolejne doświadczenie.
Leo Bengtsson wszedł za 19-latka, w pierwszym kontakcie zdobył gola, ale przede wszystkim odpoczął przed niedzielnym meczem w Katowicach z GKS-em.
Duńczyk być może przekona się też na dobre, że dopóki do zdrowia nie wróci Radosław Murawski, musi wystawiać Timothy’ego Oumę bo z kenijską „szóstką” od pierwszej minuty Lech nie przegrał dotychczas żadnego meczu.
Wysoka wygrana z Rapidem (w tabeli na koniec fazy ligowej liczyć się będzie każdy gol) z wyprawą na Gibraltar w drugiej kolejce daje ciekawe perspektywy na Ligę Konferencji. Atmosfera w stolicy Wielkopolski się poprawiła. Ale wiemy też jak to jest z „Kolejorzem”. W niedzielę po wyjeździe na Nową Bukową wiele się może zmienić. Tym bardziej, że tam Palmy ze względu za karę za czerwoną kartkę z Częstochowy jeszcze nie będzie.
Przejdź na Polsatsport.pl

