Dyrektor POLADA o sprawie Mikołaja Sawickiego. Iga Świątek miała więcej szczęścia

Mikołaj Sawicki jest zawieszony w wyniku pozytywnego wyniku kontroli antydopingowej. Zawodnik Bogdanki LUK Lublin się broni. Kilka dni temu napisał oświadczenie, gdzie pisze o śladowych ilościach substancji zabronionej w jego organizmie. Przekonuje, że nigdy niczego świadomie nie przyjmował. Jest odpowiedź dyrektora POLADA Michała Rynkowskiego.

Siatkarz w czarnej koszulce z żółtymi detalami klęczy na boisku, próbując zagrać piłkę. Jego twarz wyraża skupienie i wysiłek.
fot. PAP
Mikołaj Sawicki

W maju Mikołaj Sawicki został poddany kontroli antydopingowej. Pod koniec miesiąca został poinformowany o pozytywnym wyniku testu. W organizmie siatkarza PlusLigi wykryto modafinil, substancję należącą do grupy stymulantów. Wynik próbki B też był pozytywny, więc Sawicki został zawieszony w klubie i w reprezentacji. Kilka dni temu siatkarz wydał oświadczenie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Mistrzowie Polski w siatkówce. Kto zdobył najwięcej tytułów?

 

Sawicki pisze w nim, że zabroniona substancja została wykryta w śladowej ilości, że nie mogła mieć wpływu na funkcjonowanie organizmu, ani na poprawę wyników sportowych. Dodał, że nigdy świadomie nie stosował żadnych substancji zabronionych. Zdradził, że wraz z prawnikami gromadzi materiał dowodowy mający wykazać, że zabroniona substancja dostała się do jego organizmu w sposób od niego niezależny.

 

Czy to oświadczenie coś zmienia? Czy zawarte tam wyjaśnienia o śladowych ilościach, braku świadomości i o braku wpływu na funkcjonowanie organizmu to rzeczywiście jest okoliczność łagodząca? Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do dyrektora POLADA.

 

Michał Rynkowski: Zgodnie z przepisami antydopingowymi to zawodnik jest odpowiedzialny za każdą substancję, która dostaje się do jego organizmu. W przypadku wykrycia substancji zabronionej w próbce pobranej od sportowca ciężar dowodzenia spoczywa na zawodniku. Jest to odpowiedzialność na zasadzie ryzyka. To jest trochę tak, jak z kierowcą, który musi znać przepisy ruchu drogowego. Na stronie POLADA znajduje się wyszukiwarka z listą zabronionych leków. Każdy może sprawdzić, czego nie może i nie powinien przyjmować.

 

Sawicki pisze o śladowych ilościach i o tym, że substancja dostała się do jego organizmu w sposób niezależny.

 

Na tym etapie postępowania kluczowe jest ustalenia źródła, czyli jak ta substancja dostała się do organizmu. To na zawodniku ciąży obowiązek dostarczenia nam informacji, które pozwolą nam to źródło ustalić. Tylko wtedy będziemy mogli stwierdzić, czy substancja dostała się do organizmu w sposób od niego niezależny i czy są jakieś okoliczności łagodzące.

 

Jaka kara grozi Sawickiemu?

 

Grozi mu kara do czterech lat dyskwalifikacji. A jakby wykazał, że substancja dostała się w sposób niecelowy, to sankcja może być złagodzona do dwóch lat dyskwalifikacji.

 

Nic łagodniej?

 

Jakby wykazał, że źródłem pochodzenia substancji zabronionej jest zanieczyszczony produkt, to wówczas moglibyśmy mówić o karze w zakresie od nagany do dwóch lat zawieszenia.

 

Czyli Sawicki potrzebuje cudu?

 

Niekoniecznie. Wystarczy przypomnieć sprawę Doroty Borowskiej przed igrzyskami w Paryżu. Kajakarka dostarczyła informacje i dowody, które doprowadziły do jej uniewinnienia. Okazało się, że zabroniona substancja dostała się do jej organizmu przez zastosowanie środka do leczenia psa. Doszło do transmisji substancji ze zwierzęcia na zawodniczkę.

 

Rozumiem jednak, że w tej sytuacji piłka jest po stronie zawodnika. On pisze o gromadzeniu materiału dowodowego i jeśli miałby uniknąć kary, to sam musi znaleźć dowód na swoją niewinność.

 

Dokładnie tak. Borowska udowodniła, że nie stosowała substancji, a ta była w sprayu do leczenia łap psa. Przedstawiła dowody w postaci wyników analiz włosa i sierści psa. To nie pozostawiło żadnych wątpliwości.

 

I Sawicki musi zrobić to samo

 

Jego prawnicy już szukają. Kilka produktów przez nich wskazanych już zostało przeanalizowanych. Jak dotąd bez potwierdzenia w ich składzie substancji wykrytej w organizmie zawodnika.

 

Czyli nie miał tyle szczęścia, co Iga Świątek, która wróciła po miesięcznym zawieszeniu.

 

Nie miał. Zespół zawodniczki bardzo szybko ustalił, że pozytywny wynik wziął się z zanieczyszczonego leku. W przypadku pana Mikołaja Sawickiego nic jak na razie nie wskazuje na to, by tak było. To jednak nie zamyka sprawy. Bierzemy wszystkie scenariusze pod uwagę.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie