Dziesięć lat czekania Resovii na mistrzostwo Polski. Botti zaskoczył. "Nie interesuje mnie to"
- Doskonale znamy wartość PlusLigi. Doskonale znamy wartość przeciwników. Jesteśmy z pewnością zadowoleni z drużyny, którą mamy. Ale oczekiwać zwycięstwa? To głupota, to niebezpieczne. Więc musimy coś zbudować. I cieszyć się z wyników, które przynoszą, bo w sporcie niczego nie można brać za pewnik - mówi nowy trener Asseco Resovii Rzeszów, Massimo Botti w ekskluzywnej rozmowie dla Polsatu Sport.

Krystian Natoński (Polsat Sport): Rusza PlusLiga, ale na początku wróćmy do niedawnych mistrzostw świata. Co się stało na mundialu? Tyle niespodzianek. Jak to wytłumaczyć?
Massimo Botti (trener Asseco Resovii Rzeszów): Tego tak naprawdę nikt nie wie. Prawdopodobnie to konsekwencja organizacji mistrzostw świata po Igrzyskach Olimpijskich w kolejnym sezonie, podczas których wiele reprezentacji narodowych i drużyn musiało przełożyć terminy, odnowić składy, a co za tym idzie, wprowadzić wielu zawodników. Wielu czołowych graczy poprosiło o przerwę po igrzyskach olimpijskich i konieczna była poważna zmiana, co doprowadziło do nierównowagi sił. To wywołało wiele niespodzianek, być może znacznie więcej niż można by się spodziewać.
Mundial co dwa lata do dobry pomysł?
- Nie podoba mi się. Nie podoba mi się, nie tyle dlatego, że wymaga od zawodników większego wysiłku. A dlaczego? Bo jeśli grasz w mistrzostwach Europy, prawdopodobnie grasz więcej meczów. Poziom zaangażowania jest ten sam, więc niewiele się zmienia. Zmienia się to, że rywalizacja jest nieco osłabiona, ale to dobrze dla zawodników, dobrze dla trenerów, dobrze dla drużyny, która ma szansę na zdobycie mistrzostwa świata co dwa lata.
Gratulacja dla pana, bo jako Włoch na pewno jest pan dumny z reprezentacji Italii, która poradziła sobie na Filipinach znakomicie.
- Tak, poradziliśmy sobie dobrze, mieliśmy szczęście, bo wyszliśmy z trudnego okresu, w przeciwieństwie do innych drużyn, którym się to nie udało. Awans do kolejnej rundy po porażce z Belgią dał nam ogromną motywację i pewność siebie, ale tak naprawdę włoska drużyna zawsze była niezwykle silna. Zespół nie potrzebuje zmiany pokoleniowej, ponieważ od teraz będą niezwykle konkurencyjni, więc nie jestem zaskoczony wynikiem. Cieszę się, że Włochy osiągnęły taki rezultat.
Można porównać obecną kadrę Włoch do tej z lat '90?
- Nie, nie powinno się porównywać; szczerze mówiąc, to nie ma sensu, ponieważ niesprawiedliwe jest takie podejście. To dwa różne pokolenia, z których każde musi podążać własną ścieżką. Ale widzimy wspaniałe pokolenie obecnych graczy. Dodam, że ponieważ mają 23 lata, 24 lata, posiadanie takiej mentalności i predyspozycji do poświęceń i pracy nie jest łatwe.
ZOBACZ TAKŻE: Dlaczego De Cecco nie trafił wcześniej do PlusLigi? "Może ze strachu"
A co pan sądzi o wyniki polskiej kadry?
- Brązowy medal to dobry wynik. To cholernie trudne, żeby oczekiwać wygranej za każdym razem. Trzeba być konsekwentnym, zawsze być na szczycie. Od czasu do czasu zdarza się porażka, bo to norma. To głupie wymagać non stop zwycięstw. Widać, że po meczu w VNL Polacy chyba się tego spodziewali. Jestem pewien, że trener i zawodnicy zdawali sobie sprawę z trudności półfinału, w którym wynik był 50-50. Osobiście bardzo się cieszę, że moi lubelscy zawodnicy pokazali się z dobrej strony, pokazali swoją wartość przez całe lato, więc jestem przekonany, że brązowy medal to wynik, który należy świętować.
Jak pan się miewa po tym wspaniałym okresie w Lublinie?
- Tak, to był sezon, a właściwie dwa sezony, ale jasne jest, że ten ostatni, z dwoma zdobytymi trofeami, w tym PlusLigą, był rokiem wyjątkowym. Nie wiem, czy da się go powtórzyć, ale na pewno jest wyjątkowy. Zaczynaliśmy z zespołem o ogromnym potencjale, ale z potencjałem do rozwoju, więc to była dość długa droga, pełna cierpliwości i nawet kilku przeszkód po drodze. Cieszę się jednak, że ostatecznie rezultaty wynagrodziły pracę tych chłopaków.
Teraz czas na Resovią. Wie pan ile czasu Rzeszów czeka na mistrzostwo Polski? Dziesięć lat.
- Nie obchodzi mnie to, mówię ci szczerze, nie obchodzi mnie to. Robiąc takie kalkulacje, tylko zwiększamy niepotrzebną presję. Doskonale znamy wartość PlusLigi. Doskonale znamy wartość przeciwników. Jesteśmy z pewnością zadowoleni z drużyny, którą mamy. Ale oczekiwać zwycięstwa? To głupota, to niebezpieczne. Więc musimy coś zbudować. I cieszyć się z wyników, które przynoszą, bo w sporcie niczego nie można brać za pewnik. Spójrz na mistrzostwa świata. Co przyniosły? Tyle niespodzianek i musimy być na to przygotowani. Mimo to, jestem tu z jakiegoś powodu.
Które drużyny będą najbardziej konkurencyjne w walce o najwyższe cele w PlusLidze?
- Wiele, a na pewno ci, którzy zdobyli medale w zeszłym roku, startują z takim przywilejem, bo wyniki mówią same za siebie. Musimy być dobrzy w rywalizacji i utrzymywać się na tym poziomie. Nie będzie łatwo, bo drużyna jest nowa, ale moim zdaniem została zbudowana inteligentnie. I jest gotowa na niespodzianki. Ale są inne drużyny, które możemy pokonać. Chcemy być przekonani o swojej wartości i jesteśmy przekonani, że możemy konkurować. To musi nam na razie wystarczyć.
Resovia przeszła rewolucję kadrową. Dołączyło wielu nowych zawodników, to problem dla trenera?
- Ale to w rzeczywistości częsty problem wielu drużyn i często pojawia się w przypadku okna transferowego, które rozpoczyna się w listopadzie. To trochę szalone, więc musimy być dobrzy w planowaniu i podejmowaniu właściwych decyzji, nie wiedząc, co przyniesie przyszłość. Z pewnością wielu silnych zawodników przybyło, a inni odeszli. My również musimy być dobrzy w budowaniu tożsamości zespołu, co ostatecznie robi różnicę.
Czyli kibice w Rzeszowie mają nie wywierać nadmiernej presji na zespół?
- Nie, ale niezależnie od tego, czy jest presja, czy nie, mamy wolę zwycięstwa, nie potrzebujemy, żeby ktoś nam mówił o presji. To, co musimy zrobić, musimy zrobić razem. W otoczeniu, które powinno nam pomóc, z pewnością pojawią się trudności, jak wszędzie indziej, a umiejętność reagowania i stawiania czoła problemom zrobi różnicę.
Ostatnia kwestia. Jak pan się czuje w Polsce po tych dwóch latach? Pytam nie o siatkówkę, tylko o takie życie codzienne.
- Czuję się świetnie, naprawdę czuję, że jestem we właściwym miejscu, zarówno w Lublinie, jak i teraz w Rzeszowie, które są dwoma naprawdę pięknymi miejscami do życia, chociaż ja teraz obecnie pracuję w trybie domowym. Nie podróżuję dużo, jestem bardzo, bardzo skupiony na pracy, więc mam mało czasu na zwiedzanie, na normalne życie, ale to w porządku.
Brakuje nie tylko włoskiego słońca?
- Ale we Włoszech o tej porze też nie ma lata. Nie wierzcie w to w tym okresie. Nawet we Włoszech, mimo że jest dużo słońca, nadchodzi mgła, nadchodzi też chłód i deszcz.
A co z językiem polski? Jakie zna pan słowa, ale tylko te pozytywne...
- Znam niewiele, jestem ignorantem w tym temacie. Muszę wypełnić tę lukę. Wyrażam się po angielsku, a gracze już nauczyli się mnie rozpoznawać w moim włoskim slangu, więc łatwiej im nauczyć się włoskiego niż mi polskiego. Ale... To jest coś, czego muszę się uczyć krok po kroku.

Cała rozmowa z Massimo Bottim w załączonym materiale wideo.
Przejdź na Polsatsport.pl

