Polska siatkarka stanęła do walki o życie brata. "Nie wahałam się ani sekundy"

LOTTO Chemik Police na początku sezonu musiał radzić sobie bez podstawowej rozgrywającej, bo ta stanęła do walki o coś zdecydowanie ważniejszego - zdrowie najbliższej osoby. Katarzyna Partyka została dawcą dla brata, który zachorował na ostrą białaczkę szpikową. W rozmowie z Polsatsport.pl opowiedziała o szczegółach całego procesu, a także o tym, dlaczego zdecydowała się nagłośnić sprawę.

Siatkarka w granatowym stroju z numerem 20 wykonuje zagranie, obok niej inne zawodniczki na boisku siatkarskim.
fot. PAP
Katarzyna Partyka stanęła do walki o zdrowie brata, który zachorował na ostrą białaczkę szpikową.

Marta Ćwiertniewicz: Przygotowując się do pierwszego meczu sezonu z Mogilnem, pewnie nie miałaś pojęcia, co tak naprawdę cię czeka. Nie zagrałaś w tym meczu, nie wygrałaś go, ale stanęłaś przed szansą wygrania czegoś dużo ważniejszego, czyli zdrowia swojego brata. Kiedy otrzymałaś informację, że możesz być dawcą i czy wahałaś się choćby przez sekundę?

 

Katarzyna Partyka: Rozmowy toczyły się nieco wcześniej, więc podejrzewaliśmy, że czas tego przeszczepu może nadejść właśnie na rozpoczęcie sezonu. Dowiedzieliśmy się w okolicach sierpnia, że mogę zostać dawcą, a potem czekaliśmy tylko, aż brat będzie na takim etapie leczenia, że będzie można przeprowadzić przeszczep. Klub LOTTO Chemik Police nie miał z tym problemu i potraktował tę sytuację w sposób jak najbardziej wyrozumiały. Z mojej strony nie było ani sekundy wahania. Myślę, że każdy podjąłby taką decyzję, bo są sprawy i ważniejsze, więc nie było chwili zastanowienia.

 

ZOBACZ TAKŻE: Wyniki i skróty meczów 4. kolejki Tauron Ligi (WIDEO)

 

Pierwsze uczucie to lekki strach czy radość, że właśnie ty możesz być osobą, która pomoże bratu?

 

Te uczucia były połączone, bo to, że mogę być dawcą dla brata, to wielkie szczęście. Nie każdy pacjent z nowotworem krwi znajduje dawcę w swojej rodzinie. To była ulga, że u nas tak właśnie było. Z drugiej strony był strach, bo wiadomo — są różne myśli. Jak na razie brat jest na dobrej drodze do wyzdrowienia. Wszystko idzie może nie gładko, ale powoli do przodu, więc mam tylko pozytywne odczucia.

 

Statystycznie prawdopodobieństwo, że ktoś z najbliższej rodziny będzie mógł zostać dawcą, jest niewielkie. W przypadku rodzeństwa jest to około 25%. Traktujesz to, jak szczęście w nieszczęściu, że akurat w waszym przypadku tak było?

 

Trochę tak. Podobieństwo genów jest określane na bazie procentów, więc nie zawsze jest tak, że dawca jest stuprocentowym podobieństwem. Przeprowadzono już tyle przeszczepów, że lekarze wiedzą, jakie ryzyko można podjąć i dopasowania przeprowadzają w taki sposób, żeby szanse na powrót zdrowia były jak największe. My mieliśmy trochę szczęścia, bo nie każdy znajduje tę osobę u siebie w rodzeństwie.

 

 

Jak wyglądał cały proces i ile kosztował cię zarówno psychicznie, jak i fizycznie? Wielu osobom nadal kojarzy się on z pobieraniem szpiku z talerza kości biodrowej, a niewiele wie, że może to być zdecydowanie łatwiejsze.

 

Jest dużo mitów związanych z dawstwem szpiku, dlatego zdecydowaliśmy się podzielić tą informacją publicznie. Mogliśmy powiedzieć, że nie będzie mnie z drużyną na początku sezonu z przyczyn prywatnych. Chcieliśmy jednak zwiększać świadomość nawet w siatkarskim społeczeństwie, że można pomagać, rejestrując się w bazach dawców szpiku i że to wcale nie jest takie straszne. U mnie cały proces wyglądał tak, że kiedy mój brat został przyjęty do szpitala, ja też przeszłam cały panel badań zdrowotnych. Na ich podstawie zostało potwierdzone, że na pewno mogę zostać dawcą. Kiedy brat otrzymywał chemioterapię przed przeszczepem, ja cztery dni przed przyjęciem do szpitala zaczęłam brać leki w zastrzykach, które powodują, że komórki krwiotwórcze przemieszczają się ze szpiku do krwi obwodowej. Czwartego dnia zostałam przyjęta do szpitala, a piątego nastąpiło pobranie komórek macierzystych z krwi. Ten proces trwał około czterech godzin i przebiegał dość łatwo i bezboleśnie.

 

Mówisz o zwiększaniu świadomości wśród ludzi. Jak zachęciłabyś ich do zarejestrowania się w bazie dawców szpiku?

 

Pomóc komuś, dać mu szansę na życie, to jeden z najpiękniejszych darów, jaki można ofiarować. Chcę, żeby ludzie byli świadomi, że to nie jest takie straszne. Myślę, że zapisywanie się do bazy potencjalnych dawców szpiku jest bardzo ważne, bo nie każdy ma rodzeństwo i nie każdy może znaleźć bliźniaka genetycznego w swojej rodzinie.

 

Po powrocie do siatkówki od razu zagrałaś w wyjściowym składzie w meczu z Bielskiem. Wspomniałaś, że nie byłaś osłabiona, ale jak się czułaś wtedy na boisku i podczas treningów przed tym spotkaniem?

 

Po powrocie byłam wprowadzana powoli. Cały sztab zadbał o to, żeby nic mi się nie stało po tej przerwie. Myślę, że kluczową rolę odegrało przygotowanie motoryczne. Na treningach brane pod uwagę było to, że nie mogę się przeforsować. Czułam się dobrze, więc nie było konieczności zejścia z treningu. Wszystko przebiegało dobrze i było kontrolowane.

 

Przejdźmy płynnie do sportowych kwestii. Na początku poprzedniego sezonu niewiele osób dawało Chemikowi szansę nawet na utrzymanie w lidze. Z czasem było jednak coraz lepiej i drużyna zakończyła na siódmym miejscu. Jak oceniasz potencjał Waszej drużyny w tej edycji rozgrywek?

 

Myślę, że potencjał jest duży. Zawsze są elementy, nad którymi trzeba pracować, żeby się dotrzeć i znaleźć wspólny język na boisku. Spróbujemy pokazać w tym sezonie to, co mamy najlepszego, bo w naszej lidze wszystko jest możliwe.

 

Jak ci się gra z takimi zawodniczkami jak Natalia Mędrzyk? To niezwykle doświadczona i utytułowana siatkarka.

 

Gra z Natalią to bardzo duże doświadczenie. Jest przyjemna, bo ona potrafi coś wykombinować niemal z każdej piłki. Mogę zobaczyć, jak różne style gry preferują poszczególne zawodniczki, bo mamy w drużynie naprawdę spory przekrój.

 

A jak wygląda współpraca z trenerem Dawidem Michorem? On sprawia wrażenie pozytywnie zwariowanego szkoleniowca.

 

Tak, zgadzam się z tym określeniem. Znamy się z czasów młodzieżówki, kiedy grałam jako kadetka w Legionowie, a potem jako juniorka w Stężycy, więc mogę powiedzieć, że rozumiemy się bez słów. Bardzo cenię sobie współpracę z nim i myślę, że jemu też się dobrze ze mną współpracuje. Mamy wspólny język, a to jest plusem na boisku.

 

Wcześniejsze seniorskie lata spędziłaś w lidze uniwersyteckiej w Stanach Zjednoczonych. Teraz masz okazję zobaczyć z bliska, jak wygląda najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce. Jakie są różnice w prowadzeniu zespołu, organizacji klubu?

 

Są zauważalne różnice. To zupełnie inne style gry i organizacji. Tam reprezentujesz uczelnię, a na niej jest wiele sportów. Miałam możliwość współpracować z wieloma trenerami, bo w sztabach szkoleniowych następowały rotacje. Od każdego można coś wyciągnąć. Okres wiosenny, kiedy nie ma docelowego sezonu, jest bardzo mocno wykorzystywany na indywidualny rozwój. W siatkówce profesjonalnej jest już tego mniej. Skupiamy się bardziej na pracy jako cała drużyna. Organizacyjnie jest tam dużo funduszy, by traktować drużyny uniwersyteckie w sposób profesjonalny. Mieszkańcy miast, w których są dane uniwersytety, są fanami z krwi i kości. Każdy wie, w jaki dzień i o której godzinie jest mecz, każdy na ten mecz przychodzi. Docenienie sportu jest w Stanach na nieco wyższym poziomie.

 

Który styl pasuje ci bardziej? Gdzie lepiej się czujesz?

 

Czuję się dobrze w domu. To była świetna przygoda i dobry czas na rozwój indywidualny. Pod względem prywatnym też był to dobry czas. Na dłuższą metę jednak bym tam nie została, więc cieszę się, że znowu jestem w domu w Polsce.

 

Jakie są cele drużyny, ale i twoje indywidualne na ten sezon? Masz też jakieś długoterminowe, na przykład w postaci walki o reprezentację?

 

Te indywidualne to po prostu zawsze iść do przodu i się rozwijać, nigdy nie dopuścić do siebie myśli, że doszłam już do fajnego miejsca i poprzestać. Reprezentacja jest marzeniem każdej zawodniczki, więc nie będę oryginalna, mówiąc, że jest to na liście marzeń. Drużynowo chcemy pokazać jak najlepszą siatkówkę, walczyć w każdym meczu i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.

 

Play-off to minimum?

 

Myślę, że tak.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie