Błachowicz podrażniony słowami rywala? "Przyjdzie kryska na Matyska"

Sporty walki

Jan Błachowicz (24-8, 6 KO, 9 SUB) powrócił do Polski po wygranej walce na gali UFC 239 i dwutygodniowym urlopie w Stanach Zjednoczonych. Był czas na odpoczynek, zwiedzanie, ale również pierwszy kontakt z przedstawicielami amerykańskiej organizacji. - Były pierwsze oferty, ale za wcześnie na konkrety. Wrócę do oktagonu jeszcze w tym roku. Z kim? Liczę na walkę o pas, ale może być to Dominick Reyes czy Anthony Smith. Na rewanż Coreyem Andersonem pora przyjdzie później - mówi Błachowicz.

Maciej Turski: Miło Cię widzieć w końcu w Polsce. Dwa tygodnie po walce dosyć intensywne, z tego co dostrzegliśmy w mediach społecznościowych. Sporo zwiedzania, sporo przemieszczania.

 

Jan Błachowicz: Walka poszła zgodnie z planem, więc przyszedł też czas na świętowanie. Pomyśleliśmy, że akurat są wakacje i warto z tego skorzystać. Zostaliśmy w Stanach dwa tygodnie, a że lubimy spędzać aktywnie czas... to nie odpocząłem w ogóle. Dopiero teraz poleżę dwa, trzy dni w domu nie robiąc kompletnie nic. Oczywiście parę dni sobie też poleżeliśmy i odpoczęliśmy.

 

Co udało się zwiedzić? Co zrobiło największe wrażenie?

 

Startowaliśmy z Las Vegas, później było Los Angeles, a na końcu też Miami. Jeśli Los Angeles to miasto, plaże, jeśli Miami to Key West oraz krokodyle itd. Atrakcji nie brakowało. Naprawdę miło spędziliśmy czas, choć nie ukrywam, że Florydą wszyscy się rozczarowaliśmy.

 

Ty miałeś też swojego "Forfitera", nawiązując do aligatorów, znalazł Cię wcześniej. Rockhold sporo mówił, miał być ostry w oktagonie, a skończyło się zupełnie inaczej. Ogromne gratulacje, bo pod względem taktycznym udało się tę walkę rozegrać doskonale.

 

Odgrażał się, dużo mówił, a wszyscy widzieli zakończenie. Okres przygotowawczy do tej walki w klubie Berkut WCA Fight Team był naprawdę długi i intensywny. Wylecieliśmy tym razem także wcześniej do Stanów Zjednoczonych, aby nie spotkały nas żadne niespodzianki, jak to bywało przy poprzednich wizytach za oceanem. Wcześniej zdarzało się, że czułem brak odpowiedniej aklimatyzacji, a teraz czułem się bardzo dobrze, czułem, że jestem świeży i silny. Byłem gotowy na każdy scenariusz i dodatkowo sprawdziły się także elementy przygotowane przez trenera Roberta Jocza. Efekt widzieliście podczas walki.

 

Rockhold wyszedł do walki bardzo pewny siebie. Od początku chciał narzucić swoje warunki gry. Z jego strony widzieliśmy kopnięcia, próby sprowadzeń i tymi elementami chciał ustawić sobie pojedynek, ale nie do końca mu to wyszło. Siłowo nie wyglądał na Twoim tle wyśmienicie i sprowadzić walki do parteru też mu się nie udało...

 

Teraz z tymi obaleniami już nie jest tak łatwo, bo odrobiłem lekcje z przeszłości. Wcześniej było trochę inaczej, w poprzednich walkach, choć myślę, że to był też efekt braku odpowiedniej aklimatyzacji... Może nie będę skromny, ale niczym mnie nie zaskoczył. Przerobiliśmy pewnie z 90 % tego, co spotkało mnie w walce. Sparingpartnerzy w przygotowaniach kopali znacznie mocniej niż Rockhold w trakcie pojedynku. W klinczu też przy pierwszej próbie poczułem, że siłowo wcale nie jest jakiś wyjątkowy. Trenowałem z silniejszymi facetami niż on. Wtedy wiedziałem, że wszystko się ułoży po mojej myśli.

 

Akcja kończąca uzupełnia ten dobrze ułożony plan taktyczny. Pod koniec pierwszej rundy już wykorzystałeś błędy Rockholda, które widzieliśmy w poprzednich walkach, m.in. jego odwracanie się, a w drugiej posłałeś go na deski, kiedy był nieuważny w defensywie. Jak to wyglądało z Twojej perspektywy? Czy faktycznie to było wyczekiwanie na błędy, które Luke popełniał w przeszłości?

 

Może ponownie zabrzmi nieskromnie, widziałem ten nokaut w snach. Widziałem takie skończenie w wizualizacjach. Zawsze pojawiał się ten lewy sierpowy i on musiał nadejść. W wywiadach przed walką przecież podkreślałem, że wydarzy się to w drugiej rundzie. Wydaje mi się, że "napocząłem" go tym kopnięciem z końcówki pierwszej odsłony. Schodził do narożnika na miękkich nogach i to widziałem. Cieszę się, że nasza wspólna praca z trenerami przyniosła taki efekt.

 

Dotarło do Ciebie, że wygrałeś tę walkę? Wiele osób twierdzi, że to najcenniejsze zwycięstwo w historii męskiego MMA w naszym kraju. Z byłym mistrzem wygrywał też Marcin Tybura (red. pokonał Andreia Arlovskiego), ale ta wygrana z Rockholdem dała Tobie zdecydowanie więcej.

 

Zaczyna do mnie to docierać. Czuję to coraz mocniej. Naprawdę robi się cieplej w środku. Robisz coś całe życie, zdarzały się mniejsze czy większe wpadki, a po jakimś czasie włożona w to wszystko praca zaczyna odpłacać. Cieszą mocno te wszystkie wiadomości, które otrzymuję od fanów, cieszy, że ta wygrana tak jest odbierana.

 

Dywizja jednak nie śpi i sporo zawodników zaczęło celować w walkę o najwyższy cel. Przede wszystkim pytanie, kiedy zobaczymy Cię ponownie w oktagonie? Słyszeliśmy, że były już pierwsze próby kontaktu przedstawicieli UFC?

 

W tym roku na pewno zrobię przynajmniej jedną walkę. To jest takie moje minimum. Ale na pewno nie chcę się śpieszyć, jeszcze nie tak szybko. Dokładnego miesiąca nie chcę teraz deklarować. UFC stara się układać powoli plan na moją kolejną walkę, ale jest jeszcze za wcześnie.

 

Liczysz na walkę o pas? Czy już pogodziłeś się z faktem, że trzeba będzie stoczyć jeszcze jedną walkę, która zapewni Ci pojedynek o tytuł?

 

Oczywiście celuję w walkę o pas. Robimy wszystko, żeby tak było, ale czuję po kościach, że będę musiał stoczyć jeszcze jedną walkę. Czekamy z niecierpliwością również na układ sił, zestawienia w mojej dywizji. Jestem dobrej myśli, ale jeśli nie uda się jeszcze teraz, to
spokojnie zrobimy jeszcze jedną walkę. Później już nie będzie innego rozwiązana niż walka o pas.

 

Dominick Reyes czy Anthony Smith? Choć z drugiego toru też zaczął atakować Corey Anderson, który sugeruje, że obawiasz się walki rewanżowej...

 

Przegrałem pierwszą walkę i tego nie neguję. Wyciągnąłem z niej jednak odpowiednie wnioski i jeśli dojdzie do rewanżu, to Corey będzie bardzo niemiło zaskoczony. W życiu chyba nie byłem w gorszej dyspozycji jak w tamtym pojedynku. Jak to się mówi "przyjdzie kryska na Matyska", ale myślę, że to nie będzie on, jeszcze nie teraz. Ja stawiam na Anthony'ego Smitha albo Dominicka Reyesa. No i jest jeszcze Jon Jones. Chciałbym walki o pas, ale zobaczymy, co się wydarzy. Sam jestem ciekawy.

 

Fani domagają się także ofensywy Jana Błachowicza w mediach społecznościowych, a to z kolei być może zapewni Ci lepszą pozycję w negocjacjach. Możesz uspokoić kibiców, że spróbujesz w tej materii? Czy zostaniesz przy swoim?

 

Zobaczymy... Zdecydowanie wolę robić swoje w klatce niż wdawać się w medialne wymiany zdań. Jeśli będzie taka potrzeba, to na pewno spróbuję. Wolę kontrować w takich sytuacjach, ale jeśli będę musiał, to poznacie mnie również z drugiej strony.

Maciej Turski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie