Wilder kontra Ortiz 2: Przeżyjmy to jeszcze raz?

Sporty walki
Wilder kontra Ortiz 2: Przeżyjmy to jeszcze raz?
fot. Youtube/PBC

O tym, że doczekamy się rewanżowej walki ciągle niepokonanego mistrza świata wagi ciężkiej Deontay’a Wildera z zawsze niebezpiecznym (choć coraz starszym) Luisem Ortizem oraz o pojedynku Spence - Porter, który spełnił oczekiwania wszystkich kibiców boksu - w kolejnej edycji “z narożnika PG”.

Pierwsza walka mistrza świata WBC Deontay’a Wildera (41-0-1, 40 KO) z Luisem Ortizem (31-1, 26 KO) w marcu 2018 roku była dokładnie taka, jakiej oczekiwaliśmy: pełna emocji. Wilder jakoś przeżył atak Kubańczyka w siódmej rundzie, gdzie wszystko wskazywało na to, że kolejny cios Ortiza może skończyć się dla rywala nokautem, zaczął kontrować, by ostatecznie znokautować go w dziesiątej rundzie.

 

Czy w dziesiątej obronie tytułu mistrza świata wagi ciężkiej World Boxing Council będzie tak samo? Przynajmniej znamy już datę kilkakrotnie przenoszonego rewanżu - 23 listopada w Las Vegas, Ortiz będzie miał szansę dokończyć to, czego nie udało mu się zrobić w siódmej rundzie, albo Wilder skończyć walkę - jak zapowiada - znacznie wcześniej.

 

Ortiz jest siedem lat starszy od Wildera, więc podczas konferencji prasowej anonsującej rewanż, Deontay był pełen szacunku dla rywala.

 

- To był dla mnie zaszczyt walczyć z kimś takim, jak Ortiz, legendą pięściarstwa. Wszyscy się go boją, odmawiają pojedynków, ale ja obiecałem, że będzie rewanż i słowa dotrzymuję - powiedział Wilder. Mistrz WBC nie omieszkał przy okazji wbić parę szpilek w Tysona Fury'ego.

 

- On walczy przed naszym rewanżem (22 lutego 2020 - przyp. PG) z ludźmi o których nikt nie słyszał, z bumami, a ja z elitą. Tym się różni prawdziwy mistrz od tego, który go tylko udaje - dodał “Bronze Bomber”.

 

Spence kontra Porter: klasyk w Las Vegas

 

Jeden cios przesądzający o losach walki, to w boksie żadne zaskoczenie, ale w pojedynku o dwa tytuły mistrza świata pomiędzy Errolem Spencem Jr (26-0, 21 KO) i Shawnem Porterem (30-3-1, 17 KO) na ten jeden cios trzeba było czekać aż do 11. rundy. W rywalizacji mistrza świata IBF z mistrzem świata WBC tylko u bukmacherów zdecydowanym faworytem, nawet 8 do 1, był Spence. Inaczej było w typowaniu pięściarzy, w tym wielu byłych i obecnych mistrzów świata - aż 40 procent stawiało na wygraną Portera… i niewiele brakowało, by mieli rację.

 

Spence Jr, jedna z nowych gwiazd amerykańskiego boksu, miał dominować w hali “Staples Center” ponieważ jest młodszy, lepiej wyszkolony technicznie i zawsze znakomicie przygotowany kondycyjnie. To ostatnie okazało się najważniejsze, bo atakujący cały czas, preferujący bijatykę bardziej niż boks Porter, nawet na chwilę nie pozwalał mu odetchnąć.

 

- Nie mogłem zrobić nic z tego, co chciałem, ale to w 100-procentach zasługa Portera. Nie dał mi wyboru, musiałem przyjąć jego strasznie niewygodny, siłowy styl boksowania - mówił na konferencji Spence.

 

- To twardy chłopak, robiłem co mogłem, ale to nie wystarczyło. Wiedziałem, że ten nokdaun z jedenastej rundy przesądzi o ostatecznym wyniku, ale musiałem do końca ryzykować, bo walczyłem z mistrzem świata o mistrzostwo świata - odparł Porter.

 

Co dalej dla ciągle niepokonanego Spence’a? Na ringu po walce pojawił się Danny Garcia (35-2, 21 KO), ciągle jeden z najlepszych, ale nie ten rywal, którego chcieliby kibice najbardziej. Na walkę z Terence Crawfordem (35-0, 26 KO), który ma pas WBO pewnie poczekamy do końca 2020 roku, a Manny Pacquiao, publicznie wyzwany do walki przez Spence'a, nie kwapi się wyjść do ringu z pięściarzem noszącym przydomek “The Truth”. Ale to boks, gdzie kilka milionów więcej szybko zmienia punkt widzenia...

Przemek Garczarczyk, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie