Pindera: Jest drużyna skoczków, lider jeszcze odpali

Zimowe
Pindera: Jest drużyna skoczków, lider jeszcze odpali
Fot. PAP

Klingenthal to dobre miejsce dla polskich skoczków, a najlepszym potwierdzeniem jest ostatnia wygrana w konkursie drużynowym. Teraz czas na sukcesy indywidualne, których w tym sezonie na razie brakuje. Prezes Tajner twierdzi, że lada chwila jeden z liderów "odpali" i ja mu wierzę - pisze Janusz Pindera.

Polscy skoczkowie  narciarscy ostatnimi laty rozpieścili nas ponad miarę. Ale kiedy Adam Małysz kończył karierę w 2011 roku wydawało się, że wszystko co najlepsze już było. Tymczasem dwa lata później Kamil Stoch stał na najwyższym stopniu podium ze złotym medalem mistrzostw świata w Predazzo, a z kolegami po raz pierwszy w historii tej dyscypliny sięgnął po medal brązowy. Adam Małysz o takim wsparciu mógł tylko marzyć. On wygrywał osamotniony.

 

Przypominam o tym po wygranej polskiej drużyny na Vogtland Arenie w sobotnim konkursie drużynowym w Klingenthal, bo to szczęśliwe dla nas miejsce. Trzy lata temu, właśnie w tej niemieckiej miejscowości, nasi skoczkowie po raz pierwszy nie mieli sobie równych w takiej właśnie rywalizacji.

 

Sukcesy drużyny cieszą szczególnie, bo to one mówią o prawdziwym obrazie dyscypliny. Kiedy prawie dwie dekady temu Polskę ogarnęła „małyszomania” nikt się nad tym nie zastanawiał. Liczył się tylko „Orzeł z Wisły”, czyli niewysoki drobny chłopak z wąsem, który bułkę zagryzał bananem i wygrywał z całym światem.

 

Pamiętam te czasy doskonale, bo latałem za Małyszem, tak jak wielu innych wysłanników naszych rodzimych mediów opisując jego wyczyny, ale porażki również, zafascynowany tym jak cała Polska oszalała na jego punkcie.

 

Dziś jest spokojniej, sukcesy jego następców spowszedniały. A porażki, jeśli ich dotykają, nie są chyba tak bolesne jak wtedy. Nie dziwi już nikogo, że Kamil Stoch od kilu lat nie schodzi z podium, że Dawid Kubacki jest mistrzem świata, że drużyna wraca z medalami z mistrzostw świata na normalnych i mamucich skoczniach, że staje na podium podczas ostatnich igrzysk olimpijskich, a polscy skoczkowie wygrywają Puchar Narodów.

 

Mnie osobiście szczególnie cieszy, że gdy w Klingenthal Stoch skoczył w sobotę nieco krócej, to daleko poleciał Piotr Żyła, świetnie spisali się też Jakub Wolny i Kubacki. A jak w konkursie indywidualnym dzień później wygrywali inni, to też nikt nie robi z tego problemu, bo sezon tak naprawdę dopiero się zaczyna.

 

Ważne, że w tymże Klingenthal pierwsze punkty w Pucharze Świata po 1100 dniach przerwy zdobył Klemens Murańka, o którym Apoloniusz Tajner, prezes PZN, a kiedyś trener naszych skoczków mówi od lat, że to talent na miarę Małysza.

 

Tajnera znam prawie ćwierć wieku i zawsze był optymistą który zna się na rzeczy. I jeśli nawet czasem przesadza, to wiele jego przepowiedni się sprawdza. W 2009 roku w Libercu mówił mi, że Stoch wkrótce będzie mistrzem świata i tak się stało. Przepowiadał sukcesy rodzącej się drużyny i kilka lat później Polacy zostali mistrzami świata, a ich dobre występy w rywalizacji zespołowej stały się normalnością.

Teraz też mówi, że w tym sezonie czas lidera w naszej kadrze dopiero nadchodzi. Zdaniem prezesa mamy ich trzech, Stocha, Kubackiego i Żyłę. I lada konkurs jeden z nich odpali, co będzie oznaczać indywidualne zwycięstwa na które czekamy.

 

A najbliższy weekend ze skokami w Engelbergu, malowniczym szwajcarskim miasteczku powie też już coś więcej  o polskich szansach przed zbliżającym się prestiżowym Turniejem Czterech Skoczni. Blisko dwadzieścia lat temu odczarował go Małysz, a dwa lata temu Stoch pokazał że nie ma rzeczy niemożliwych i wygrał tam na wszystkich czterech obiektach, wyrównując niesamowity rekord Svena Hannawalda sprzed 18 lat. Ciekawe kto jeszcze pójdzie w ich ślady.

 

I jeszcze jedno: nowy trener kadry naszych skoczków, Czech Michał Doleżal (wcześniej asystent Stefana Horngachera) może spać spokojnie. Dziś klimat wokół polskich skoków jest znacznie spokojniejszy niż w czasach Małysza, choć apetyt na wygrywanie jest chyba jeszcze większy niż wtedy, co też świadczy o postępującej normalności.

 

Janusz Pindera, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Komentarze

Przeczytaj koniecznie