20 lat Polsatu Sport - Krystian Sobierajski: Przekraczanie granic
Może to banalne, ale rzeczywiście trudno dociera do mnie jak szybko czas przemija. Szczególnie, gdy myślę o pracy w Polsacie Sport. To kawał mojego życia, choć gdy zasiadłem do pisania tych kilku zdań, zdałem sobie sprawę, że wszystkie moje przeżycia, turnieje, mistrzostwa niemal łączą się w całość. Są nieodłącznym elementem mojego życia od 2001 roku.
To był luty, kiedy po raz pierwszy spotkałem się z szefem sportu Telewizji Polsat Marianem Kmitą. Pamiętam jego pytanie o urugwajskich piłkarzy w składzie Interu Mediolan… Zagadka skądinąd łatwa, bo w tamtych latach brylował techniką i momentami formą Alvaro Recoba. Drugim Urugwajczykiem był Gonzalo Sorondo. Klasyczny w tamtych latach przykład niedorzecznej polityki transferowej klubu. Niemniej egzamin zdałem i mogłem rozpocząć pracę, jak się okazało w istocie przygodę – z Polsatem Sport.
Pamiętam dobrze przeżycia związane z pierwszym wyjazdem na transmisję. To była poważna produkcja telewizyjna w Gdańsku i Wrocławiu. Drużynowy Puchar Świata na żużlu. Dla mnie speedway w tamtym okresie był sportem dość egzotycznym, choć doskonale wiedziałem, że na torze jest prawdziwa elita dyscypliny z Rickardssonem, Crumpem i Gollobem na czele. Miałem przyjemność przeprowadzić na żywo swój pierwszy wywiad po angielsku z Neilem Streetem. Byłem zauroczony menedżerem Australijczyków. Mimo mojego oczywistego zdenerwowania, pomógł mi łagodnie przejść przez rozmowę. Wtedy wydawało mi się, iż impreza żużlowa jest dużym przedsięwzięciem telewizyjnym, ale już rok później przekonałem się, że to dopiero początek.
Zobacz także: 20 lat Polsatu Sport - Marcin Feddek: Tajemnica pewnego transferu
Mistrzostwa świata w 2002 roku były dla naszej ekipy wyzwaniem logistycznym i dziennikarskim. Towarzyszyliśmy podopiecznym Jerzego Engela podczas przygotowań. Byliśmy z kamerami także w trakcie samego turnieju, który jak się okazało, dla polskiej reprezentacji szybko się skończył. Dla mnie to też była wspaniała szkoła. Stawiałem pierwsze kroki jako wydawca programu. Choć sportowo mundial w Korei i Japonii do dziś budzi kontrowersje, na naszą ekipę redakcyjną miał ogromny, pozytywny wpływ. Większość osób pracujących w tamtym okresie do dziś tworzy trzon Polsatu Sport. Zebrane doświadczenia pozwoliły bez obaw przygotować się do kolejnych imprez. Wiedzieliśmy, że mamy potencjał, zaufanie i przede wszystkim odwagę do przekraczania kolejnych granic. Efektem była nowatorska koncepcja studia z kibicami podczas pamiętnych mistrzostw świata w 2006 roku w Niemczech. Czerpaliśmy z rozwoju technologii i dostępnych możliwości.
Jednak dla mnie wyjątkowy był okres Euro w Austrii i Szwajcarii dwa lata później. Nasze studio w Bad Waltersdorf wyznaczało standardy w tamtych czasach. W trakcie turnieju byliśmy wszędzie tam, gdzie coś się działo. Co więcej, równolegle towarzyszyliśmy Robertowi Kubicy na torach wyścigowych całego świata. Szczególnie ciepło wspominam 8 czerwca 2008 roku. Byłem tego dnia odpowiedzialny za transmisję pamiętnego wyścigu Grand Prix Kanady. Po traumatycznych przeżyciach związanych z wypadkiem Polaka na tym torze rok wcześniej, słychać było głosy zwątpienia. Bardziej złośliwi twierdzili, że to może być czarny dzień dla polskiego sportu. Oprócz wyścigu na torze Gillesa Villeneuve’a w Montrealu, polska reprezentacja piłkarska grała pierwszy mecz na Euro z Niemcami. Jaka to była radość, kiedy Robert Kubica przekraczał linię mety jako pierwszy. Siedziałem w reżyserce, szykując się do studia, gdzie na jednym monitorze Robert świętował zwycięstwo na podium, a obok na drugim ekranie słychać było polskich kibiców, którzy w Klagenfurcie skandowali nazwisko Kubicy.
Zobacz także: Jerzy Mielewski: Mój drugi dom
Tak się składa, że wspomnień związanych z Kubicą mam znacznie więcej. Jest osobą, która miała istotny wpływ na moją karierę zawodową. Na początku spotykaliśmy się w studio TV4, kiedy był naszym ekspertem. Miałem szczęście być przy jego debiucie w 2006 roku na Węgrzech i pierwszym podium na torze Monza. W sezonie 2007 czerpałem ogromną satysfakcję, że mam możliwość w pełni realizować się, pracując przy Formule 1. Ta dyscyplina dzięki transmisjom w Polsacie, Polsacie Sport i występom Kubicy, przestała być mało znanym sportem w Polsce. Przez kilka kolejnych lat byliśmy na torach wyścigowych całego świata. Z bliska mogłem zobaczyć i dotknąć pracę dwóch najbardziej utytułowanych kierowców tego sportu – Michaela Schumachera i Lewisa Hamiltona. Byłem naocznym świadkiem debiutu Lewisa w 2007 roku w Australii. Robert z kolei, mimo woli, momentami dawał mi srogą szkołę dziennikarską. Pod presją, w trakcie weekendu, nie zawsze był łatwym rozmówcą. Ten fakt nauczył mnie odporności, która przydaje się również w życiu.
Trudno uwierzyć, że Polsat Sport ma już 20 lat. Dla mnie ta redakcja to przede wszystkim ludzie, wielu z nich znam od początku pracy. Tworzymy wspólnotę, która wykracza poza ramy korporacyjnych stosunków i może to jest recepta na tak długą przyjazną współpracę. Dlatego ambitne wyzwania, jak choćby mecz otwarcia mistrzostw świata w siatkówce na Stadionie Narodowym, nie są dla nas trudne. Kiedyś nie sądziłem, że moja przyszłość będzie związana z dziennikarstwem, dziś nie wyobrażam sobie innej pracy. W dobrym towarzystwie czas mija niepostrzeżenie.
Przejdź na Polsatsport.pl