Papszun: Nie stać nas na polskich graczy

Piłka nożna
Papszun: Nie stać nas na polskich graczy
Fot. Cyfrasport
Papszun: Stawiamy na zawodników nieoczywistych, na takich, którzy nie są na świeczniku, ale mogą być, można ich pociągnąć w górę. Staramy się osiągać swoje cele sposobem. Sięgamy niżej, kreujemy. Poważne role odgrywają u nas zawodnicy z pierwszej ligi jak Sapała, Kun, Niewulis, wyciągnęliśmy Cebulę z Korony, rosną u nas tacy gracze jak Tijanić, którzy zyskują na wartości

Zabiegaliśmy o Artura Sobiecha, ale trafił do Lecha, próbowaliśmy pozyskać także Joela Abu Hannę i Maika Nawrockiego, którzy wybrali Legię. Przegrywamy walkę nawet o takich zawodników, którzy u nas graliby w pierwszym składzie, a tam są jedynie rezerwowymi - przyznaje trener Rakowa Częstochowa Marek Papszun, który znów udowodnił, że wicemistrzostwo Polski nie było przypadkiem.

Cezary Kowalski: Wicemistrzostwo Polski, Puchar i teraz Superpuchar. Całkiem nieźle wciąż idzie Rakowowi. Byliście lepsi od Legii, czy tylko mieliście więcej szczęścia w rzutach karnych?

 

Marek Papszun: Rzuty karne są elementem gry i należy umieć to robić. Ważna jest technika, przygotowanie mentalne, dobór zawodników do ich wykonywania. Po prostu byliśmy lepsi. Nie tylko w tej kwestii. Dodam, że gdyby nie sędziowie, nie byłyby potrzebne rzuty karne. Strzeliliśmy gola, w sytuacji, w której nie powinien ingerować VAR. Abstrahuję od tego, czy Musiolik faulował rywala czy nie, ale do starcia doszło daleko poza polem karnym. Przepisy mówią jasno, kiedy można stosować VAR. Sędziowie nie wiedzieli jak się zachować. To jest kompromitacja. Jeśli weźmiemy do tego, że nie podyktowano karnego za faul na Wdowiaku, tylko wyciągnięto zdarzenie poza pole karne, to nie ma jak obronić tezy, że sprzyjało nam szczęście.

 

ZOBACZ TAKŻE: Znamy rywali Śląska, Rakowa i Pogoni

 

Widać, że uwielbia pan dawną Jugosławię. Aż siedmiu zawodników Rakowa w pierwszym składzie pochodzi z Bałkanów…

 

Najbardziej lubię Polskę i chciałbym opierać drużynę o naszych zawodników, ale nie ma takiej możliwości. Nasz skład wynika z jednego. Z dostępności graczy na odpowiednim poziomie właśnie z tamtych terenów. Oni są nastawieni na wyjeżdżanie, prezentują dobry poziom. Żeby konkurować z Legią czy Lechem musimy sięgać tam, bo na Polaków zwyczajnie nas nie stać. Zresztą nie mamy żadnych argumentów, aby konkurować z tymi klubami o zawodników, których oni także chcą. Nie będę ukrywać, że zabiegaliśmy o Artura Sobiecha, ale trafił do Lecha, próbowaliśmy pozyskać także Joela Abu Hannę i Maika Nawrockiego, którzy wybrali Legię. Przegrywamy walkę nawet o takich zawodników, którzy u nas graliby w pierwszym składzie, a tam są jedynie rezerwowymi.

 

Ale jednak wciąż sensownie uzupełniacie skład, wciąż jesteście mocni. Jak to się dzieje?

 

Stawiamy na zawodników nieoczywistych, na takich, którzy nie są na świeczniku, ale mogą być, można ich pociągnąć w górę. Staramy się osiągać swoje cele sposobem. Sięgamy niżej, kreujemy. Poważne role odgrywają u nas zawodnicy z pierwszej ligi jak Sapała, Kun, Niewulis, wyciągnęliśmy Cebulę z Korony, rosną u nas tacy gracze jak Tijanić, którzy zyskują na wartości. Teraz zatrudniliśmy Rundicia z Podbeskidzia i wielu mówi, że to błąd, bo zagrał słabo. Zagrał słabo, ale mnie to nie przeraża.

 

Mówi się, że Raków to jedyny klub, w którym rządzi trener, a nie piłkarze…

 

Nie wiem czy jedyny, ale rzeczywiście na pewno nie rządzą piłkarze. U nas jest po prostu normalnie.

 

Jest pan apodyktyczny, nie słucha piłkarzy, nie dyskutuje. Prawda to?

 

Zależy z kim mam dyskutować. Jak ktoś jest bez pojęcia, to rzeczywiście szkoda czasu na zbędne gadanie. Ale zapewniam, że mam całkiem spora grupę ludzi, których miło się słucha.

 

Wyciska pan piłkarzy jak cytryny i bez skrupułów wymienia na innych…

 

I tak i nie. Z Niewulisem, Kunem, Sapałą czy Petraskiem pracuję już 4-5 lat. Byli ze mną na niższych szczeblach rozgrywkowych.

 

Po tych wszystkich sukcesach, które osiągnął pan z Rakowem wliczając również awanse do pierwszej ligi i Ekstraklasy, rodzi się pytanie czy nie powinien pan już poszukać szczęścia gdzie indziej, czy ta drużyna nie osiągnęła już sufitu? Czy teraz nie będzie już gorzej?

 

Być może ma pan rację, ale nie jestem przekonany. Mówili mi po awansie: no teraz zobaczysz, że to nie jest takie łatwe. Jak się okazało, że śmiało możemy w Ekstraklasie grać, to słyszałem: zobaczysz dla beniaminka najgorszy jest drugi sezon. A właśnie wtedy zostaliśmy wicemistrzem i zdobyliśmy Puchar Polski. Zobaczymy. Prawdą jest, że aby utrzymać się na tym poziomie, trzeba włożyć ogromny wysiłek. Nie jesteśmy w stanie rywalizować z Legią ani finansowo, ani pod względem liczby kibiców, tradycji, historii, atrakcyjności miasta. To tam jest większe ciśnienie. 

 

Wdarł się pan do ekstraklasy trenerskiej, choć nie ma doświadczenia na tym pułapie praktycznie żadnego. Jak pan to robi?

 

Mam doświadczenie. Dwadzieścia lat jestem trenerem. Zdobyłem je w niższych ligach, gdzie jak pan wie, trzeba być wszystkim. Albo potrafisz być wszystkim, albo nie potrafisz i się nie nadajesz. Dobrze znam się na przykład na przygotowaniu fizycznym, bo to przez lata robiłem. Teraz mam oczywiście swoich współpracowników, ale śmieszy mnie sytuacja, jak czasem w klubach za brak wyników drużyny zwalnia się trenerów od przygotowania fizycznego. To jest kabaret. Jestem przekonany, że w tych niższych ligach jest wielu zdolnych trenerów, którzy śmiało by sobie poradzili w Ekstraklasie. Pozostaje tylko kwestia jak się do niej dostać. Teraz i tak jest trochę lepiej. Szlak przetarł Irek Marot. Wcześniej nikt by nawet nie pomyślał, że gdzieś tam w Chrobrym Głogów może być dobry trener. Pojawili się Banasik, Brede, Tworek, Majewski, Żuraw, ja także. Generalnie jednak tak jak w środowisku trenerskim, przez długi czas nikt nowy do tego stałego towarzystwa się nie dosiadał.

 

To prawda, że w Częstochowie przez długi czas wynajmował pan tak tanie mieszkanie, że… nie chciało się do niego wracać?

 

(śmiech) Prawda. Dopóki nie mogła ze mną mieszkać żona, nie widziałem sensu brać lepszego. Tylko tam spałem. Przez półtora roku nie skorzystałem nawet z prysznica. Od rana do wieczora jestem w klubie.

 

Jesteście gotowi na europejskie puchary? W czwartek gracie z litewską Suduvą Marijampole.

 

Mecz jak mecz. Trzeba go wygrać. Dobrze zagraliśmy z Legią, drużyna radzi sobie także z zespołami zagranicznymi. Podczas zgrupowania w Austrii pokonaliśmy Szachtara Donieck, który zrobił transfery na 30 milionów Euro i grał z nami w mocnym kładzie.

Cezary Kowalski, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie