Czy przemeblowany Lech Poznań da radę katom polskich drużyn?

Piłka nożna
Czy przemeblowany Lech Poznań da radę katom polskich drużyn?
Fot. PAP
Czy Lech bez kilku kluczowych piłkarzy, trenera Skorży, poradzi sobie w pucharowej walce? Pierwsza odpowiedź na to pytanie już dziś

Nowy Lech Poznań bez Kamińskiego, Kownackiego, Kędziory, Tiby i Van der Harta (oraz kontuzjowanego Salamona), a przede wszystkim bez trenera Macieja Skorży. Czy z Rudko, Sousą i Citaiszwilim oraz z nowym szkoleniowcem Johnem van den Bromem Kolejorz będzie w stanie wywalczyć awans choćby do fazy grupowej Ligi Europy? Trudne zadanie.

Liga Mistrzów to raczej iluzja, już dziś na starcie kwalifikacji może być trudno, bo Karabach Agdam to kat polskich drużyn. Wyeliminował już w pucharach Legię Warszawa, Wisłę Kraków i Piasta Gliwice.

 

To niby stary, ale trochę już nowy Lech u progu walki o Ligę Mistrzów, czy chociażby Ligę Europy. Mistrz Polski przede wszystkim stracił trenera Macieja Skorżę, który odzyskał ten tytuł dla Poznania po siedmiu latach (ten poprzedni w 2015 też był zdobyty pod jego wodzą). Skorża – po kilku latach kryzysu na Bułgarskiej - poukładał zespół i od strony piłkarskiej na boisku i mentalnej w szatni.

 

Gdy wydawało się, że został szkoleniowcem na lata i Lech wreszcie zacznie pracować długofalowo, przyszedł niespodziewany cios. Trener musiał zrezygnować z pracy z przyczyn osobistych. To wstrząsnęło klubem. I teraz kluczowe pytanie – czy tę ustawioną przez Skorżę na właściwe tory „Poznańską Lokomotywę” wystarczy tylko naoliwić i pójść za ciosem, czy trzeba będzie silnik do niej konstruować od nowa?

 

Mało czasu na odpoczynek

 

Nowy trener John van den Brom tryska optymizmem i energią, ale nie ma wyjścia. Holender musi tchnąć wiarę w ten zespół, a zadanie przed nim piekielnie trudne. Lechici mieli wyjątkowo krótką przerwę między sezonami, bo już dziś meczem z Karabachem Agdam rozpoczną kwalifikacje Ligi Mistrzów. Od ostatniego spotkania ligowego minęło zaledwie 6 tygodni, a nowy trener musi na nowo posklejać zespół.

 

- Jasne, że wakacje mogłyby być trochę dłuższe, ale cieszę się już na ten mecz. Bardzo fajnie, że możemy grać w eliminacjach Ligi Mistrzów. Owszem trzeba być gotowym na to, że grając w europejskich pucharach, będziemy mieli intensywny sezon, z meczami co 3-4 dni. Teraz mamy jednak lepszy zespół niż dwa lata temu, dlatego mam nadzieję, że będziemy lepiej znosili te obciążenia – powiedział kapitan Lecha Mikael Ishak.

 

Trener z dobrym CV

 

John van den Brom to trener, który wzbudza zaufanie. Wydaje się, że to właściwy człowiek na właściwym miejscu. Dawno nie było w naszej Ekstraklasie szkoleniowca z tak dobrym CV. Ma duże doświadczenie międzynarodowe, co ważne, właśnie w europejskich pucharach, wie z czym to się je i jak. I nie jest trenerskim emerytem, ale szkoleniowcem w sile wieku.

 

Piłkarzem był dobrym, ale nie wybitnym. John van den Brom grał jako pomocnik i obrońca w barwach Vitesse Arnhem (strzelił aż 93 gole dla tego zespołu), Ajaksu Amsterdam, Istanbulsporu i De Graafschap. W reprezentacji Holandii zaliczył dwa mecze (ale ze słabymi rywalami – Maltą i San Marino), strzelił jednego gola.

 

Dobrze szło mu w Belgii

 

Jako trener rozpoczynał pracę z holenderskimi średniakami – Apeldoorn, ADO Den Haag i Vitesse. Lubi grać piłkę ofensywną i stawiać na młodzież. Pokazał się na starcie kariery z dobrej strony, bo z tymi dwoma ostatnimi zespołami wygrał w barażach przepustkę do gry w eliminacjach Ligi Europy.

 

Dzięki temu w 2012 roku podpisał kontrakt z renomowanym belgijskim Anderlechtem Bruksela i od razu ruszył z kopyta. W debiucie wygrał z Anderlechtem Superpuchar Belgii, dwa razy wprowadził zespół do Ligi Mistrzów i zdobył mistrzostwo kraju w pierwszym sezonie pracy. Kolejny sezon był jednak słabszy i został zwolniony.

 

W kolejnym klubie, AZ Alkmaar, zastąpił słynnego Marco van Bastena i pozostawił po sobie dobre wrażenie. Zajął z tym zespołem trzecie miejsce w lidze holenderskiej i dwa razy wprowadził go do finału Pucharu Holandii. W latach 2019-2020 pracował w holenderskim Utrechcie, a w 2020-2021 w KRC Genk, z którym w 2021 roku zdobył Puchar Belgii.

 

Dobry w pucharach, gorszy w Arabii

 

Nie wyszła mu ostatnia praca w Arabii Saudyjskiej. W niezbyt mocnym zespole Al Tawoon popracował niewiele ponad miesiąc, od 1 kwietnia do 7 maja 2022 roku. Po siedmiu meczach, z których klub tylko dwa wygrał, jeden zremisował i cztery przegrał, Van den Brom pożegnał się z szejkami. Wydaje się, że wyjechał tam głównie po to, by podreperować konto bankowe, choć marzył o pracy w Ajaksie, był nawet rozpatrywany jako kandydat na trenera tego słynnego klubu.

 

Ma duże doświadczenie w europejskich pucharach, prowadził kluby w aż 49 meczach, spotkanie z Karabachem będzie jubileuszowe – 50. Przebrnął dwa razy przez kwalifikacje Ligi Mistrzów z Anderlechtem, ale ścieżka była łatwiejsza niż z Lechem, ogrywał rywali z Litwy, czy Cypru. W samej Champions League już było pod górkę, na 12 meczów z Anderlechtem wygrał tylko jeden. Z Genkiem w kwalifikacjach LM dwa razy przegrał w 2021 roku z Szachtarem Donieck.

 

Pożegnania z reprezentantami Polski

 

Van den Brom ma ten problem, że Lech stracił przed tym sezonem kilku kluczowych graczy, przede wszystkim Jakuba Kamińskiego, który w czerwcu miał udane wejście do kadry Czesława Michniewicza, a wiosną był kluczowym piłkarzem Lecha jeśli chodzi o kreowanie gry ofensywnej. Lech jednak bardzo dobrze na nim zarobił – Kamiński trafił do Wolfsburga za 10 mln euro.

 

Z Kolejorzem pożegnali się też dwaj inni reprezentanci Polski, którzy wiosną wrócili do Lecha na wypożyczenia – Tomasz Kędziora z Dynama Kijów i Dawid Kownacki z Fortuny Duesseldorf. Obaj nie byli jeszcze w topowej formie i nie zawsze wychodzili w podstawowej jedenastce, ale Kownacki zaczynał dużo dawać drużynie i gdyby wrócili na stałe, ustabilizowali formę, to mogli być wielkimi atutami mistrza Polski.

 

Mniej zauważalne może być odejście dobrego technicznie Pedro Tiby, bo Portugalczyk w ostatnim czasie wchodził głównie z ławki rezerwowych, mniej biegał i walczył. Mówiło się, że przejdzie z kartą na ręku do Legii, ale ostatecznie wylądował w Gil Vincente.

 

Zmiana w bramce Kolejorza

 

Zmiany w Lechu nie tylko w roli trenera i na pozycjach w ofensywie, ale również na kluczowej pozycji bramkarza. Mickey van der Hart nie przedłużył umowy z Lechem, klub nie był w pełni z niego zadowolony. Wydaje się, że lepszym numerem 1 może być Artur Rudko, były golkiper Dynama Kijów, wypożyczony z Metalista Charków, choć w sparingowym meczu z Widzewem zawalił gola.

 

Kamińskiego w ofensywie ma zastąpić Gieorgij Citaiszwili, który na wiosnę zrobił dobre wrażenie występami w Wiśle Kraków. Wcześniej grał w Dynamie Kijów, Worskli Połtawa i Czernomorcu Odessa. To ciekawy przypadek, bo obywatelstwo ma i gruzińskie i ukraińskie (jego babcia pochodzi z tego kraju). W reprezentacjach juniorów grał dla Ukrainy (w 2019 roku zdobył mistrzostwo świata drużyn do lat 20), ale w seniorach gra w kadrze Gruzji (7 występów).

 

Citaiszwili to zawodnik o dużym potencjale. Jest bardzo szybki, efektownie drybluje, kwestia tylko czy przełoży się to na gole i asysty, bo liczb czasami mu brakuje.

 

Wychowanek Porto zrobi różnicę?

 

Drugim zawodnikiem, który ma wzmocnić siłę ofensywną Kolejorza jest wychowanek FC Porto Alfonso Sousa.

 

- Jest środkowym pomocnikiem, bardzo dobrze wyszkolonym technicznie, potrafiącym kreować akcje zespołu w środkowej części boiska, tam, gdzie jest mało miejsca, a dużo agresywności, z którą doskonale dawał sobie radę w bardzo trudnej i wymagającej portugalskiej lidze. Mimo niewielkiego wzrostu, nie boi się walki, natomiast też mocno poprawił się w grze w defensywie, dlatego też m.in. trafił do reprezentacji U-21. Zresztą wcześniej regularnie grał również w kadrach juniorskich – powiedział o Sousie Andrzej Juskowiak, były napastnik Lecha, a obecnie skaut tego klubu na rynku portugalskim.

 

Od 2020 roku Alfonso Sousa był zawodnikiem Beleneses Lizbona, dla którego zagrał 68 meczów, zanotował 5 goli i 3 asysty, a więc liczby rozczarowujące. Chciał zmienić klub, bo w minionym sezonie Belenenses spadło z najwyższej klasy rozgrywkowej w Portugalii. Na początku Sousa może mieć kłopoty ze wskoczeniem do podstawowego składu Lecha, ale w szerokiej kadrze na mecze z Karabachem się znalazł.

 

Amaral i Ishak pociągną zespół?

 

Lech będzie więc musiał w kwalifikacjach Ligi Mistrzów bazować na zawodnikach, którzy w poprzednim sezonie ciągnęli zespół, pod nieobecność Kamińskiego liczyć na przywódczą rolę Joao Amarala, skuteczność kapitana zespołu Mikaela Ishaka, który w 2020 roku strzelił aż 8 goli dla Lecha w europejskich pucharach.

 

Kibice Kolejorza liczą też na dobrą lewą nogę Adriela Ba Loua. Może wreszcie zawodnik z Wybrzeża Kości Słoniowej odpali w pełni, na miarę swojego talentu. Bardzo dobrym technikiem i kreatywnym pomocnikiem jest też Nika Kwekweskiri, ale nie jest pewne, czy niepokorny Gruzin będzie się cieszył u holenderskiego trenera takim samy zaufaniem jak u Skorży.

 

Lech nadal bez Salamona

 

Problemem Lecha jest to, że przedłuża się rekonwalescencja reprezentacyjnego obrońcy Bartosza Salamona, który ma kłopoty z pachwiną i na boisko wróci najwcześniej za dwa tygodnie. Jednak na wiosnę Lech potrafił radzić sobie w końcówce sezonu bez Salamona. Lubomir Satka i Antonio Milić to solidny duet środkowych obrońców, może ich uzupełniać Alan Czerwiński.

 

Tyły Lech ma w miarę zabezpieczone, bo Jesper Karlstroem i Radosław Murawski to solidna para defensywnych pomocników. Gorzej może być z bokami obrony, bo Joel Pereira i Pedro Rebocho mają sporo atutów w ofensywie, ale czasami gorzej jest z bronieniem.

 

Pozytywna jest dla Lecha ściąga z historii. Kolejorz zawsze przechodził pierwszą rundę kwalifikacji Ligi Mistrzów, a jest to jego piąte podejście. Nigdy nie przegrał z drużyną z Azerbejdżanu, a mierzył się już cztery razy z ekipami z tego kraju.

 

Ograli już Legię, Wisłę i Piasta

 

Lech musi jednak uważać. Karabach Agdam to prawdziwy dominator ligi Azerbejdżanu i kat polskich drużyn. W europejskich pucharach w 2010 roku wyeliminował Wislę Kraków, trzy lata później Piasta Gliwice i w 2020 roku Legię. Miejmy nadzieję, że do czterech razy sztuka.

 

Za każdym razem polskie kluby Karabach ogrywał z trenerem Gurbanem Gurbanowem, który pracuje z tym zespołem już od czternastu lat, co jest unikatem w skali światowej. Właśnie stabilizacja, ten sam skład, od lat pracujący trener – to największe atuty Karabacha Agdam.

 

Lech wcale nie jest faworytem dwumeczu z Karabachem. Zespół z Azerbejdżanu był znacznie wyżej rozstawiony przez UEFA, ze względu na dobre wyniki w europejskich pucharach w ostatnich latach. W poprzednim sezonie w Lidze Konferencji zajął drugie miejsce w grupie i został wyeliminowany dopiero przez drużynę Arkadiusza Milika – Olympique Marsylia.

 

Grali nawet w Lidze Mistrzów

 

W sezonie 2017/2018 Karabach grał nawet w fazie grupowej Ligi Mistrzów, w trudnej grupie z Romą, Atletico Madryt i Chelsea zajęli ostatnie miejsce, ale potrafili zremisować jeden mecz. W minionym sezonie Karabach w imponującym stylu zdobył mistrzostwo Azerbejdżanu. Przegrał tylko jeden mecz, a bilans bramkowy 72:13 mówi sam za siebie. Świetnie spisywał się też w meczach sparingowych, mistrz Polski musi więc zagrać maksymalnie skoncentrowany.

 

- Przyjechaliśmy tutaj rozegrać spotkanie z solidną drużyną. Lech to zespół, który w dobrym stylu został mistrzem Polski i ma wielu porządnych. klasowych zawodników, a system gry jest czymś, co trzeba pochwalić. Lech ma nowego trenera, który podtrzymuje ten sam styl gry. Oczekujemy pięknego spotkania. Wiemy, ze Lech ma wielu wspaniałych kibiców. Będziemy grać bardzo uważnie i chcemy zaprezentować się z dobrej strony, aby usatysfakcjonować własnych fanów - powiedział podczas przedmeczowej konferencji szkoleniowiec Karabachu Agdam Gurban Gurbanow.

 

Piłkarze Karabachu Agdam od 29 lat nie zagrali meczu we własnym mieście, które wielokrotnie było bombardowane przez Ormian. Gościnnie występują w Baku i stali się klubem całego Azerbejdżanu. Jego sponsorem jest największy w kraju koncern spożywczy. Przez dwa lata w Karabachu występował Jakub Rzeźniczak, obecnie obrońca Wisły Płock.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: PSG - Barcelona. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie