Cezary Kowalski: Zmierzch hiszpańskich klubów w Lidze Mistrzów, czyli dlaczego Anglii już nie dogonią

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Zmierzch hiszpańskich klubów w Lidze Mistrzów, czyli dlaczego Anglii już nie dogonią
fot. PAP/EPA
Diego Simeone

Jak tak dalej pójdzie, rozgrywki Ligi Mistrzów zostaną całkowicie zdominowane przez kluby angielskie – grzmią Hiszpanie. Bezpośrednim powodem jest oczywiście widok po sześciu meczach fazy grupowej obecnej edycji LM. Oto do dalszej fazy gier wyszły z przytupem wszystkie angielskie ekipy (tylko Liverpool nie awansował z pierwszego miejsca), natomiast honoru Hiszpanii broni już jedynie Real Madryt.

Sprawa dla Hiszpanów jest szokująca, bo przecież to oni do tej pory najbardziej stawiali się angielskiej potędze. Real kolejny raz broni tytułu, Atletico w ubiegłym sezonie po wyjściu z grupy eliminowało Manchester United czy nie tak dawno broniący Pucharu Europy Liverpool, godnie na arenie międzynarodowej prezentowała się Sevilla, wygrywając Ligę Europy, to samo Villarreal, który powtórzył sukces Andaluzyjczyków, a później był w stanie nawet dojść do półfinału. Owszem, Barcelona w poprzednim sezonie była słaba (tylko Liga Europy), ale w 2021 grała w 1/8 finału, a w 2020 uczestniczyła w ćwierćfinale LM.

 

ZOBACZ TAKŻE: Ile Lech Poznań zarobił dzięki grze w Lidze Konferencji Europy?

 

To nie były zamierzchłe czasy, to było dosłownie przed chwilą. Skąd zatem ten niesamowity zjazd? Teorie są dwie. Według jednych tak to się po prostu ułożyło i nie można wyciągać jakichś daleko idących wniosków. Poszczególne kluby hiszpańskie z różnych powodów akurat jesienią tego roku znalazły się na zakrętach, zmieniały strategię, trenerów, zawodników. Nie wszystko wypaliło. Inni twierdzą, że to jest wynik tendencji, która miała swój początek już jakiś czas temu, ale była cudem przykrywana. A teraz po prostu już się nie da tego robić. Skłaniam się ku tej drugiej tezie.

 

Angielski futbol od dawna zgrania wszystko, co najlepsze, a każdy piłkarz czy trener z ligi hiszpańskiej, który nie spróbuje zarabiać w funtach, czuje, że czegoś mu w karierze brakuje.

 

Właśnie do mocno przeciętnej Aston Villi w trakcie sezonu odszedł Unai Emery, twórca sukcesów Villarreal, a wcześniej Sevilli. W zderzeniu ze średniakiem angielskim Hiszpanie nie mieli szans. Już mógł być w Premier League Julen Lopetegui zwolniony z Sevilli, ale na razie pozostał, aby towarzyszyć ojcu w trudnych chwilach. Słynny Raul, który prowadzi obecnie rezerwy Realu, wciąż jest pytany o chęć zamiany Madrytu na Wyspy i pewnie lada moment się skusi. Ledwo rozpoczął się sezon, a Casemiro odszedł z Realu do Manchesteru United, który przecież sportowo stoi obecnie dużo niżej.

 

Premier League to wielki punkt odniesienia, Dolina Krzemowa współczesnego futbolu. Gigantyczny przeciwnik La Liga, która tak naprawdę może się przyglądać, jak największe talenty wyciekają jej rok po roku.

 

Albo nie docierają już tak chętnie jak dawniej do najlepszych klubów hiszpańskich. Ileż było nadziei, że Kylian Mbappe czy Erling Haaland trafią na Półwysep Iberyjski. Nie dali rady… Jeden już jest w Anglii, drugi zapewne, jak znudzi mu się Paryż, wybierze pewnie wyprawę za kanał La Manche.

 

Owszem, udało się ściągnąć Roberta Lewandowskiego, ale raczej w wyniku fanaberii samego zawodnika, skuszonego magią miejsca i śródziemnomorskiego słońca, a nie awansem sportowym. Poza tym z racji jego wieku, to raczej napęd La Ligi tylko na chwilę.

 

Hiszpanie żyli w latach tłustych, delektując się czasem wokół mundialu w RPA, gdzie sięgnęli po mistrzostwo świata, a poziom ligi definiowany był przez odwieczną rywalizację Messiego i Ronaldo. Albo trenerów Pepa Guardioli i Jose Mourinho. Dziś już ich w Hiszpanii nie ma, tak jak uleciał duch tamtej reprezentacji nazywanej "La Furia Roja".

 

Podejrzane dźwignie finansowe, niejasne machinacje, które w jednej chwili zmieniają bankruta w potentata, wewnętrzne nieporozumienia, dużo mniejsze niż w Anglii wpływy z praw telewizyjnych, czynią futbol hiszpański mniej atrakcyjny niż angielski. I nie będzie łatwo tej tendencji odwrócić. Mało tego, Hiszpanie muszą uważać na plecy.

 

Mają za nimi przede wszystkim Niemców (z fazy grupowej Ligi Mistrzów wyszły cztery zespoły z Bundesligi, a Bayern po raz kolejny upokorzył Barcelonę). Więcej drużyn wprowadzili też dalej Włosi (3), a nawet sąsiedzi z Portugalii (2).

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie