Cezary Kowalski: Emeryt Joselu ratuje selekcjonera Hiszpanii, który miał stawiać na młodzież

Piłka nożna
Cezary Kowalski: Emeryt Joselu ratuje selekcjonera Hiszpanii, który miał stawiać na młodzież
Fot. PAP
Joselu kolejny raz został bohaterem reprezentacji Hiszpanii

Domniemane zwolnienie trenera Hiszpanii Luisa de La Fuente zostało spektakularnie powstrzymane. Hiszpania w półfinale Ligi Narodów pokonała 2:1 odwiecznych rywali, Włochów.

O tym, że de la Fuente okazał się niewypałem, na Półwyspie Iberyjskim zrobiło się głośno zaraz po jego drugim meczu w eliminacjach Euro, kiedy drużyna prowadzona niedawno przez charyzmatycznego Luisa Enrique uległa Szkotom 0:2. Nie chodziło nawet tylko o suche wyniki (wcześniej było 3:0 z Norwegią), ale o sposób zarządzania zespołem. Powołania od Sasa do Lasa, nieoczekiwane zmiany i nominacje, próby wyważania otwartych drzwi, czyli zmiana ustawienia, w którym Hiszpania czuła się najlepiej od lat, konflikt z prasą i generalnie bardzo słabe jak na selekcjonera CV (prowadził głównie drużyny młodzieżowe) sprawiły, że opinia publiczna szybko przekreśliła "wynalazek" prezesa Luisa Rubialesa.

 

ZOBACZ TAKŻE: Cezary Kowalski: Pochwała kadry U-17, czyli takie będą piłkarskie Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie

 

Jak informowała rozgłośnia Cadena Ser, szef federacji ma dobrych słuch i był przygotowany, aby błyskawicznie zrzucić z siebie odpowiedzialność, czyli naprawić błąd, zmieniając trenera. Wszyscy w Hiszpanii wiedzą, że Rubiales jest wielbicielem Andoniego Iraoli, który do niedawana z sukcesami prowadził Rayo Vallecano. Jest on wolny i mimo wielu propozycji nie podpisuje kontraktu, bo… czeka na drużynę narodową.

 

Iraola, były reprezentant Hiszpanii, jest znakomitym trenerem, który w przeciętnym klubie był w stanie ze swoich zawodników wycisnąć więcej niż oczekiwano. W ogromnej skali oczywiście, ale może tu być jakieś odniesienie do dzisiejszej kadry "La Furia Roja". Z bardzo dobrymi graczami, ale - może poza wyjątkiem Rodriego - jeszcze nie wybitnymi. Rubiales niejednokrotnie podkreślał swój podziw dla Iraoli. Dlatego wciąż uważa się go za idealnego kandydata (na Pepa Guardiolę w kadrze jeszcze za wcześnie).

 

Ale niespodziewanie de la Fuente przekroczył Rubikon, awansując do finału Ligi Narodów. Czyli tak naprawdę po kilku miesiącach pracy osiągnął to, co jego wychwalany poprzednik w ciągu czterech lat pracy. I zbliżył się do zdobycia pierwszego europejskiego trofeum dla Hiszpanii od ponad dekady (ostatnie mistrzostwo Europy w 2012 roku po zwycięstwie nad Włochami).

 

Od de la Fuente, jako trenera, który prowadził od lat narodowe młodzieżówki, oczekiwano przede wszystkim umiejętnego poruszania się wśród najmłodszych i naturalnego wprowadzania ich do pierwszej drużyny. Ten jednak zaskoczył skłonnością do weteranów. Choć fakt, że w kilku przypadkach jego dawnych młodzieżowców. Wystawił w pierwszym składzie choćby 37-letniego Jesusa Navasa, którego prowadził przed dwudziestu laty. Kapitanem został niechciany już w Barcelonie 34-letni Jordi Alba, a jego czarnym koniem okazał się po raz kolejny Joselu. 33-letni napastnik Espanyolu, który spadł z La Liga (przedostatnie miejsce w tabeli), wszedł pięć minut przed końcem i sprawił, że Hiszpanie uniknęli dogrywki, strzelając gola w 88. minucie. Jego gole przesądzały też o zwycięstwie nad Norwegią w debiucie (83. i 85. minuta). W trzech meczach, w których zagrał łącznie 75 minut, Joselu strzelił trzy gole. I wyrósł na nowego bohatera.

 

Hiszpanie są nim wręcz zachwyceni. Bo we współczesnym futbolu, który inwestuje ogromne pieniądze przede wszystkim w młodych, w świecie, w którym wiek jest wręcz penalizowany i coraz mocniej stawia się na egzotykę, a mniej na tych z domu, nagle okazuje się, że bohaterem zbiorowej wyobraźni może stać się jakiś chłopak z sąsiedztwa.

 

Wcale nie najmłodszy, wcale nie najlepszy technicznie, nie z najlepszego klubu, z karierą ciekawą, ale nie zachwycającą (grał w rezerwach Realu, Celcie, Hoffenheim, Hannoverze, Stoke City, Newcastle, Deportivo Alaves i ostatnio Espanyolu).

 

"Joselu to my wszyscy" – napisał podekscytowany wyraźnie publicysta "El Mundo" Pedro Simon. "Pomijając wszystkie dystanse, przypomina mi on zwykłego Hiszpana, który całe życie dobrze wykonuje swoją pracę, ale nie ma żadnego momentu zawodowego wzlotu, aż zbliża się do przejścia na emeryturę".

 

Pytanie, ile będzie trwało te "ostatnie pięć minut" Joselu? W niedzielę finał Ligi Narodów Hiszpania – Chorwacja.

 

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie