Mocne słowa Marka Papszuna po sukcesie Rakowa. "To był heroizm"

Piłka nożna
Mocne słowa Marka Papszuna po sukcesie Rakowa. "To był heroizm"
fot. Cyfrasport
Mocne słowa Marka Papszuna po sukcesie Rakowa. "To był heroizm”

- Fakt, że przeciwnik stworzy jakieś szanse, można było z góry założyć. Natomiast drużyna pokazała się ze świetnej strony mentalnej. W niektórych momentach wykazała wręcz heroizm. Widać, że chłopakom bardzo mocno zależało na tym, aby awansować dalej i pokonać tę wysoką przeszkodę – tak dla Polsatu Sport Marek Papszun skomentował awans Rakowa Częstochowa do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów.

Michał Białoński, Polsat Sport: Pański Raków został pierwszą polską drużyną, która w europejskich pucharach wyeliminowała Karabach. Jaka jest pańska reakcja?

 

Marek Papszun, były trener Rakowa Częstochowa: Trzeba się z tego tylko cieszyć.

 

Po pierwszym meczu, wbrew temu, że Raków dość łatwo stracił dwa gole, pan widział szklankę do połowy pełną, akcentował pan wygraną 3:2. Ale spodziewał się pan, że ekipa Dawida Szwargi poradzi sobie na gorącym, dosłownie i w przenośni, terenie w Baku?

 

Teraz to łatwo powiedzieć, ale trzeba wiedzieć, jak sytuacja wygląda w środku zespołu. Zdawałem sobie sprawę z tego, że ta jedna bramka to jest kapitał, przewaga i to zdecydowało. Oczywiście, najważniejszy było, aby w Baku strzelić gola, bo zanosiło się na trudny mecz. Fakt, że przeciwnik stworzy jakieś szanse, można było z góry założyć. Natomiast drużyna pokazała się ze świetnej strony mentalnej. W niektórych momentach wykazała wręcz heroizm. Widać, że chłopakom bardzo mocno zależało na tym, aby awansować dalej i pokonać tę wysoką przeszkodę.

 

Pomogła bardzo dobra, wręcz świetna organizacja gry w defensywie. Myślę, że w dwumeczu Raków odniósł zasłużone zwycięstwo.

 

Dziś trudno uwierzyć w to, że Fran Tudor trafił do was po półrocznej przerwie w karierze, po tym jak wygasł mu kontrakt z Hajdukiem Split. Teraz przeprowadził akcję z serii "stadiony świata”", przebił się przez dwóch rywali i strzałem w okienko dalszego rogu zdobył bramkę na wagę awansu.

 

O Franie mogę mówić tylko dobrze, w samych superlatywach. Jako o człowieku, zawodniku i liderze. To piłkarz, który pomógł mi, drużynie i klubowi osiągać te duże sukcesy. Teraz był również ważnym elementem i zdobył bardzo istotną bramkę. Należą mu się gratulacje.

 

Czy od razu, w styczniu 2020 r, widział pan po nim nieprzeciętny talent i inklinacje do gry ofensywnej? Czy to może kolejny piłkarz, np. po Tomaszu Petrasku, którego pan zbudował?

 

Przyszedł do nas z wielkim kapitałem i potencjałem swoich możliwości i umiejętności. Należał też do tej grupy zawodników, którzy chcieli regularnie i ciężko pracować, dzięki czemu robił równie regularne postępy w Rakowie, nabierał doświadczenia i to w tym meczu było widać. Duże obycie, nie tylko w rozgrywkach krajowych, w walce o najwyższe cele, ale też międzynarodowe. Jak się nie mylę w rachubach, rewanż z Karabachem był dla niego już szesnastym meczem w europejskich pucharach, a to duży kapitał dla całego zespołu.

 

W trzeciej rundzie walki o Ligę Mistrzów przed Rakowem kolejna przeszkoda – Aris Limassol z dwoma Polakami w składzie – Karolem Struskim i Mariuszem Stępińskim. Drużyna z Cypru ma młodego, 35-letniego trenera z Białorusi - Alieksieja Szpilewskiego i w meczu z BATE Borysów strzeliła pięć goli i to na wyjeździe. Jak pan widzi szanse Rakowa na przejście do fazy play-off?

 

Widzę je sercem, mam nadzieję, że się uda kolejna misja. Natomiast nie mam rozeznania co do siły przeciwnika. Szanse Rakowa opieram na tym, że zespół jest bardzo zmotywowany, dobrze nastawiony, w różnych fazach gry, gdy zachodzi potrzeba, dobrze funkcjonuje. Gdy trzeba było atakować częściej w pierwszym meczu, to atakował, radził sobie, strzelał gole. Teraz trzeba było się wybronić, to się wybronił. Ten dwumecz pokazał, że zespół jest przygotowany na różne okoliczności. To jest podstawa, żeby myśleć dobrze. Natomiast więcej nic nie mogę powiedzieć, gdyż nie znam siły Arisu.

 

Na razie są wakacje, ale sytuacja reprezentacji Polski i wokół niej, m.in. po porażkach z Czechami i Mołdawią jest nieciekawa. Gdyby – odpukać w niemalowane – Fernandowi Santosowi nie udało się opanować kryzysu i dostałby pan telefon od prezesa Kuleszy, byłby pan na "tak"?

 

Zostawmy ten temat. Już za dużo było powiedziane, cały czas się to wałkuje. Reprezentacja potrzebuje spokoju.

Michał Białoński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie