Polakom na MŚ niebo spadło na głowę! "Nadzieja umiera ostatnia”
Po dwóch dotkliwych porażkach z Włochami i Ukrainą, po 1:4, hokeistom reprezentacji Polski spadło niebo na głowę. Teraz muszą liczyć na cud, a właściwie na dwa. Na to, że sami pokonają czteroma bramkami Wielką Brytanię, a pewna utrzymania w MŚ Dywizji 1A Japonia poskromi w regulaminowym czasie kroczącą do elity Ukrainę. Starcie Wielka Brytania – Polska już w sobotę o godz. 18:30. Transmisja w Polsat Sport 1 i na Polsat Box Go.


Analiza po meczu Polska - Ukraina

Polska - Ukraina. Skrót meczu

John Murray: Mieliśmy swoje szanse w pierwszych tercjach

Robert Kalaber: Graliśmy z poświęceniem, ale to nie wystarczyło

Krystian Dziubiński: Plan był zupełnie inny

Kamil Sadłocha: Dam z siebie wszystko, niezależnie od decyzji trenera

Mateusz Gościński: Przyjechałem tu z nastawieniem na awans

Kamil Górny: Trudno znaleźć jedną przyczynę porażki

Co się dzieje z polską kadrą? "Nikt nie zabiera nam waleczności"
Płacimy słono za odmłodzenie kadry. Za to, że po ubiegłorocznych MŚ elity wymieniliśmy aż dziewięciu zawodników z pola. W Ostrawie prezentowaliśmy się lepiej na tle naszpikowanej gwiazdami NHL ekipy USA, niż teraz w starciach ze znacznie niżej notowanymi Włochami i Ukraińcami. Na dodatek przegraliśmy w identycznym stosunku 1:4.
ZOBACZ TAKŻE: Bolesna porażka Polaków. Biało-Czerwoni w fatalnej sytuacji na MŚ
- Od MŚ Dywizji IA, jakie dwa lata temu rozegrano w Nottingham, zmieniło się w naszej kadrze aż 14 zawodników. Ci, którzy odeszli, prowadzili grę, strzelali bramkę. Ci, którzy ich zastąpili zbierają w Rumunii cenne doświadczenie – zauważył obrońca Polaków Kamil Górny.
"Biało-Czerwoni" prezentują archaiczny hokej. Nie są w stanie zatrzymać rywali w tercji neutralnej. By to zrobić, muszą całą piątką grać blisko siebie, zagęszczać środek, ale dysponujący szybkimi skrzydłami rywale wykorzystują przepis o hybrydowym uwolnieniu, dzięki czemu łatwo, bez ryzykownego rozgrywania w środkowej tercji, przedostają się pod naszą bramkę.
W trzech ostatnich meczach: z Japonią, Włochami i Ukrainą, gaśniemy w trzeciej tercji niczym kończąca się świeca. W pierwszym starciu udało się obronić prowadzenie, choć gra toczyła się głównie pod naszą bramkę. W kolejnych, nie było nas stać na odrobienie strat. Gdy tylko próbowaliśmy grać bardziej ofensywie, najpierw Włosi, a później Ukraińcy natychmiast kontrowali nas i zdobywali trzecią, a później czwartą bramkę.
Już przed MŚ w Sfantu Gheorghe widać było, że mordujemy się ze strzelaniem bramek. Sam turniej boleśnie to potwierdził. Do bramki rywali trafiali tylko: Alan Łyszczarczyk trzykrotnie, Patryk Krężołek dwukrotnie oraz Damian Tyczyński, Dominik Paś i Olaf Bizacki po razie. Ten ostatni jest największym wygranym spośród debiutantów na MŚ. Do bramki dorzucił dwie asysty, do tego ma indeks +3 w klasyfikacji +/-. Jako jedyny w zespole obok Krężołka.
Jeżeli do siatki trafia tylko czterech na 12 napastników, to coś jest nie tak. A rywalami nie są przecież tuzy światowego hokeja, tylko zespoły, które balansują między elitą a jej zapleczem.
- Mamy problemy ze zdobywaniem goli, także w przewagach, a bez tego trudno wygrywać. Skuteczność na pewno jest do poprawy – nie kryje Kamil Górny.
Jeśli Ukraina awansuje do grona najlepszych, wróci tam po 19 latach. Bliscy powrotu, po rocznym rozbracie, są także Brytyjczycy.
Ale podopiecznym Petera Russella psikusa mogą sprawić Polacy. Czy stać nas na ogranie "Wyspiarzy", wbrew temu, że już w dwóch ostatnich meczach wzmocnił ich Liam Kirk, który dzięki trzem bramkom i czterem asystom jest drugi w punktacji kanadyjskiej turnieju (wyprzedza go tylko Andrij Denyskin z Ukrainy)?
- W hokeju zawsze wszystko jest możliwe. Musimy wyczyścić głowy po porażce z Ukrainą i do starcia z Wielką Brytanią przystąpić z pełną determinacją, pokazać się z jak najlepszej strony. Odkąd tylko gram w reprezentacji na MŚ, zawsze chcieliśmy wygrywać i nie inaczej jest teraz – mobilizuje siebie i zespół kapitan Polaków Krystian Dziubiński.
- Nadzieja umiera ostatnia. Nie zamierzamy kalkulować, tylko będziemy walczyć do końca. Za Polskę, dla kibiców, którzy w ślad za nami przyjechali do Rumunii. Zrobimy wszystko, aby wygrać mecz z Wielką Brytanią – podkreśla Górny.
Trener Robert Kalaber ma świadomość, że awans Polakom już niemal wymknął się już z rąk.
- Graliśmy z poświęceniem, chłopaki bardzo się starali, ale to nie wystarczyło. Byliśmy słabsi w detalach, przegrywaliśmy pojedynki. Stworzyliśmy podobną liczbę okazji strzeleckich, ale skuteczność była po stronie Ukrainy – zaznaczył selekcjoner Polaków.
Miał pretensje do zespołu o łatwe straty bramek na 1:2 i 1:3.
- Niby byliśmy dobrze ustawieni, ale to nie pomogło. Muszę porozmawiać o tym z zawodnikami. Przegraliśmy wówczas pojedynki pod bandą, skąd poszło podanie na środek, gdzie rywalowi dawaliśmy czas nie tylko na opanowanie krążka, ale też na oddanie strzału. Wzięło górę doświadczenie Ukraińców. My mieliśmy podobne okazje, ale nie zdołaliśmy ich wykorzystać – punktował Kalaber.
Brytyjczycy są niewygodnym rywalem. Pokonali nas 3:2 po dogrywce, dwa lata temu, podczas MŚ Dywizji IA w Nottingham, a także rok temu, w meczu towarzyskim 3:1.
- Musimy walczyć. To będzie ostatni mecz turnieju. Nie mamy innego wyjścia – wybija trener "Biało-Czerwonych".
- Jeśli nie uda się awansować teraz, to mam nadzieję, że nasza drużyna rozwinie się na tyle, że nie będziemy długo czekać na awans – kończy Górny. Na poprzedni awans czekaliśmy 22 lata: od 2001 r. do 2023 r.
Mecz Wielka Brytania – Polska już w sobotę o godz. 18:30. Przedmeczowe studio od godz. 18. Transmisja w Polsat Sport 1 i na Polsat Box Go.
Przejdź na Polsatsport.pl