Zbigniew Boniek diagnozuje po klęsce. "Coś się musiało stać w szatni, bo to bardzo rzadko spotykane"
To były czarne środa i czwartek dla polskich eksportowych zespołów. Najpierw Lech przegrał u siebie 1:3 z Crveną Zvezdą, a później w jego ślady poszła Legia, która wróciła na tarczy po porażce 1:4 z AEK w Larnace. Jakby tego było mało także Raków nie sprostał u siebie Maccabi Hajfa, przegrywając 0:1. - Coś się musiało stać w szatni Legii, bo takie załamanie formy, spadek fizyczności całej drużyny jest bardzo rzadko spotykany – powiedział nam Zbigniew Boniek.

Michał Białoński, Polsat Sport: Jak pan ocenia zaskakująco wysoką porażkę 1:4 Legii w wyjazdowym starciu z AEK Larnaka?
Zbigniew Boniek: W drugiej połowie Legia wyglądała tak dramatycznie, że trudno cokolwiek skomentować. Coś tam się musiało stać w jej szatni, bo takie załamanie formy, spadek fizyczności całej drużyny jest bardzo rzadko spotykany.
ZOBACZ TAKŻE: Poważne osłabienie Jagiellonii Białystok! To może być problem
Pierwsza połowa nie zapowiadała takiej katastrofy.
Po przerwie jednak Legia nie była w stanie zrobić nic konkretnego. Jej piłkarze wyglądali na totalnie zmęczonych, a zmęczenie przede wszystkim wpływa na to, że jesteś mniej skoncentrowany, mniej gotowy na wykonywanie założeń taktycznych, zmniejsza się poziom koncentracji. Larnaka w pierwszej połowie wyglądała dość blado, w drugiej nagle zaczęli strzelać łatwe bramki, piłka wpadała w dalszy róg itd. Na pewno nie był to najlepszy dzień Legii.
Czy można szukać powodów tej słabości legionistów w wysokiej temperaturze, jaka panuje na Cyprze? Wiem, że gorąco jest dla obu drużyn, ale gospodarze są bardziej przyzwyczajeni do tych warunków.
Nie za bardzo chce mi się wierzyć w to, że piłkarze-zawodowcy mogą odczuwać aż takie konsekwencje wysokiej temperatury. Natomiast coś się ewidentnie stało, bo ten kryzys dotknął prawie wszystkich piłkarzy Legii, jacy byli na boisku.
Sądzi pan, że podopieczni trenera Edwarda Iordanescu są w stanie odrobić trzybramkową stratę przy Łazienkowskiej?
To nie jest mała strata. Ale Larnaka wydaje mi się dużo słabsza od Banika Ostrawa. Teoretycznie można to nadrobić, ale w praktyce zobaczymy, jak będzie wyglądał rewanż. Legia musi strzelić co najmniej trzy bramki, a dzisiaj Nsame jest jedyną opcją w ataku. Rajović jest na razie ciężki i niemrawy. Na pewno tłoku w ataku Legii nie widać.
Z drugiej strony, nie chce mi się krytykować Legii po jednym nieudanym meczu. Dotychczas widziałem, że jej gra była dobrze poukładana. Powiedzmy, że na Cyprze przytrafił się jej wypadek przy pracy.
Zbigniew Boniek ocenia porażkę Lecha Poznań z Crveną Zvezdą
Bardzo łatwo, 1:3, pierwsze starcie walki o Ligę Mistrzów przegrał u siebie Lech Poznań. Czy Crvena Zvezda faktycznie jest poza jego zasięgiem?
Dziwne było dla mnie to, że Lech wyszedł na to starcie bardzo bojaźliwie, wręcz przerażony i dopiero po 15 minutach zaczął grać normalnie Do końca I połowy nieźle to wyglądało. Natomiast wydaje mi się, że Lech nie bardzo wiedział, co chce grać. Przede wszystkim błędy w obronie robi od początku sezonu. Przez to Lech traci dużo bramek, więc należało się tego spodziewać też w starciu z Crveną Zvezdą. Ja już przed meczem mówiłem, że jeżeli Lech będzie powielał takie błędy, to nie ma możliwości, żeby wygrał. Żeby protegować obronę, trzeba by było ustawić dziewięciu zawodników za linią piłki i wychodzić z kontrami. Natomiast Lech niby chciał atakować, niby momentami jego gra dobrze wyglądała, ale zostawiał rywalowi autostradę do własnej bramki i widzieliśmy jak to się skończyło.
Zbigniew Boniek: Zimny prysznic to mało powiedziane
Przegrał też Raków Częstochowa i to u siebie z Maccabi Hajfa. Twarde lądowanie naszych eksportowych klubów.
Czasem nam się wydaje, że coś poszło do przodu, bo Ekstraklasa jest lepiej opakowana, lepiej wygląda, kibice chcą oglądać piłkę nożną i gra między sobą, na krajowym podwórku jest fajna i przyjemna. Natomiast w momencie, gdy zaczynamy się zachłystywać, przychodzi od razu…
Zimny prysznic?
To mało powiedziane. Dostajemy baty. Gdybym miał ocenić, na jakim jesteśmy poziomie, to znajdujemy się na poziomie Ligi Konferencji, a w najlepszym wypadku pomiędzy Conference League a Ligą Europy. Zobaczymy, czy ktoś się złapie do Ligi Europy, a jeśli tak, to jak jego gra będzie wyglądała punktowo. Rozwój piłki dzisiaj zależy od umiejętności menedżerskich, zarządzania klubem. Dam prosty przykład: Legia wychodzi na boisko z dwoma-trzema Polakami. Lech wychodzi – z trzema Polakami. To nie ma za wiele wspólnego z polską rzeczywistością.
Gdyby przyszedł do Polski właściciel Manchesteru City, przejąłby polski klub i zechciałby wydać 100 mln euro na dobrych piłkarzy, to zapewne zrobiłby mocną ekipę. Ale na razie nas na to ani nie stać, ani dzisiaj nie mamy jeszcze takiej wizji. I tak się kręcimy pomiędzy Conference League a Europa League. Oczywiście, w piłce nie wszystko jest do końca wytłumaczalne. Czasem może nastąpić jakiś zryw, jakieś efektowne zwycięstwo, ale generalnie jesteśmy na tym poziomie.
Honoru polskiej piłki dzielnie broni Jagiellonia. Trener Siemieniec ma poważnie przebudowany skład, ale przywiózł zwycięstwo 1:0 ze starcia z duńskim Silkeborgiem.
Trudno mi ocenić, bo nie widziałem tego meczu. Nie wydaje mi się, żeby Silkeborg był jakimś wielkim mocarstwem.
Siódma drużyna ubiegłego sezonu, która wygrała grupę spadkową duńskiej ekstraklasy.
Ale trenera Adriana lubimy i niech mu się wiedzie jak najlepiej!


