Emocje ambiwalentne. "Jaga" wciąż z grze. Z nowym doświadczeniem na kolejne wyzwania

Jagiellonia Białystok jest w czwartej rundzie kwalifikacji do Ligi Konferencji, ale po czwartkowym rewanżu z duńskim Silkeborg uczucia w drużynie mogą być dość mieszane. Nie wszystko we wczorajszym, dość spokojnym przez ponad 80 minut meczu, było idealne. Ale wbrew pozorom, być może to dobrze, że zespół dostał małego pstryczka. Lekcja z końcówki spotkania, która nagle na własne życzenie stała się nerwówką, na szczęście bardzo krótką i z happy endem, może przydać się w dalszym etapie rozwoju.

Czterech piłkarzy w żółtych koszulkach świętuje razem, obejmując się nawzajem. Na koszulkach widoczne są numery i nazwiska zawodników.
fot. PAP
Mimo nerwowej końcówki Jagiellonia Białystok zapewniła sobie awans

Drugi raz zespół takiego błędu nie powinien powtórzyć. Na końcu i tak nad Białymstokiem znów pojawiły się słońce i uśmiech. Przecież mało kto kalkulował, że za dwa tygodnie "Jaga", na rewanż czwartej rundy, wybierze się jednak nie do Splitu, a do Albanii. Mimo że z Dinamo City Tirana też nie będzie to spacerek, to jednak wizja Hajduka w teorii wydawała się mało przyjemna. Także ze względu na to, jaka mogła być otoczka meczu na gorącym i pełnym kibiców stadionie tego znanego chorwackiego miasta. I na fakt, że w drużynie, która wczoraj dość niespodziewanie odpadła po dogrywce, byli tak doświadczeni piłkarze, jak Marko Livaja czy Ante Rebić, z niedawną przeszłością w Milanie, Beskitasie czy Eintrachcie Frankfurt. Jedynym piłkarzem Dinama, którego znamy w Polsce, jest Bregu, który miał problemy w pierwszoligowej krakowskiej Wiśle, a gra w Serie A czy Bundeslidze mogła się pojawić jedynie w jego marzeniach.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hajto o młodym talencie Jagiellonii. "Każdy chce dorównać Imazowi"

 

Adrian Siemieniec jest przesympatycznym i pełnym empatii szkoleniowcem. Ale pierwsze kroki po końcowym gwizdku dynamicznie i wcale nie z gratulacjami skierował do swojego bramkarza. Sławomir Abramowicz "zdrzemnął" się po 90 minucie, na szczęście, poza stratą ułamka punktu do krajowego rankingu UEFA, polska piłka żadnych większych konsekwencji przez to poniosła. Monolog w kierunku utalentowanego golkipera, który jest w tej chwili największym sprzedażowym "projektem", a jego cena kręci się wokół czterech milionów euro, na pewno nie był dla niego specjalnie przyjemny. Zakładam, że wychowanek Victorii Sulejówek więcej takiej zupełnie irracjonalnej gafy już nie popełni. Inna sprawa, że podający do niego w przedziwny sposób Cantero też wybrał rozwiązanie, które trudne było do przewidzenia.

 

Siemieniec nieprzypadkowo podkreśla, z jak młodym i znów przebudowanym zespołem ma do czynienia. Że średnia wieku wczoraj ledwo przekroczyła 24 lata, pamiętając, że mocno zawyżają ją dwa nazwiska. Jesusa Imaza i Tarasa Romanczuka. Ich forma, etyka pracy, dyscyplina i mądrość taktyczna wciąż są wzorem i przykładem dla reszty drużyny. Dzięki nim tak dobrze w nowym miejscu od razu czuje się Dawid Drachal. Dzięki ich wskazówkom lepszych zachowań nauczy się Oskar Pietuszewski. Przez obserwację Hiszpana i kapitana nie tylko w meczowych okolicznościach, ale i w treningu zobaczy, jak należy pracować wciąż nieukształtowany do końca, mimo że wychowywany w piłce holenderskiej Dimitris Rralis. Nawet ograni w La Liga czy w Danii Prip, Cantero oraz Pozo mogą patrzeć z podziwem na piłkarzy, którzy gry na najwyższym klubowym poziomie doświadczyli jedynie w Ekstraklasie, a nie na "zachodnich" boiskach. U trenera "Jagi" nie gra w CV czy historia. Liczy się praca w procesie treningowym, w meczach i aktualna forma. Oraz mental. Tym można zyskać uznanie. Także białostockiego kibica.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie