Iwanow: Małżeństwo nieudane. Najsłabsza Legia od lat
Kadencja Edwarda Iordanescu w Legii Warszawa nie trwała nawet pół roku. Ale analizując historię, nie jest to sensacja. Bo krócej pracował w CSKA Sofia, CFR Cluj, Targu Mugres i FCSB. A to oznacza, że zagrzanie gdzieś miejsca na dłużej nie było w jego przypadku proste i nie chodziło tu raczej tylko o gorące głowy w rumuńskich czy bułgarskich klubach.

To pierwsza lampka, która powinna się zapalić, gdy pojawił się pomysł jego zatrudnienia. Druga świeciła już mocno na czerwono. W Europie Rumun prowadził zespoły sześciokrotnie. Wygrał tylko raz. Pracując w Legii, jego szóstym spotkaniem w międzynarodowych rozgrywkach był rewanż z Larnaką. W Edynburgu z Hibernianem pobił swój dotychczasowy rekord w pucharach. Po kilku tygodniach od startu sezonu. Doświadczenia w łączeniu spotkań w Europie i lidze więc nie miał.
ZOBACZ TAKŻE: To zaważyło o zwycięstwie. Trener Pogoni nie ma wątpliwości. "Musimy to kontynuować"
Jaka była aura wokół Rumuna widzieliśmy i podczas konferencji prasowych i obserwując jego reakcje podczas meczów. Kiedy oglądaliśmy je na żywo albo podczas telewizyjnych transmisji bądź też w emitowanych w Canal Plus Sport materiałach "Liga Od Kuchni". Gestykulacje, często w stronę swoich piłkarzy i okazywanie niezadowolenia z ich decyzji i zachowań, mogło irytować. Inna sprawa, że nie dotyczy to jedynie Iordanescu i ten cały "teatr" ławek rezerwowych, który odbywa się w trakcie spotkań, wykracza daleko poza granice dobrego smaku.
Pewnie, że nie każdy musi być Bobbym Robsonem czy Orestem Lenczykiem, ale to właśnie są wzory, z których powinno się czerpać. Pewnie, że ogólne wrażenie i tworzony przez trenera "mikroklimat" nie są najważniejszym elementem oceny jego przydatności i kwalifikacji do zajmowania konkretnego stanowiska. Ale na pewno to pomaga. Przykład Jana Urbana i Michała Probierza pasuje do takiego porównania jak ulał. Ricardo Sa Pinto też zostawił po sobie gorsze wspomnienia niż te związane z osobą Kosty Runjaica. Czy piłkarze Legii będą po Iordanescu płakać? Może Krasniqi, który był jego pomysłem. Pełnoprawny następca "Eddiego" prawdopodobnie nie będzie na niego stawiał.
Rumuńskiemu trenerowi krzywda się nie stanie. Wróci do kraju, gdzie jego nazwisko wciąż wywołuje poklask. Nieudana przygoda w Warszawie nie zmieni opinii na jego temat. W kłopocie jest teraz Legia. Podobnie jak latem tego roku klub jest pod presją czasu. Przed sobą ma trzy spotkania i dopiero po nich nastąpi reprezentacyjna przerwa. Ośrodków decyzyjnych przy Łazienkowskiej 3 wciąż jest za dużo. Gdzie kucharek sześć… wybór Iordanescu to była totalna klapa. Mimo wielu naprawdę ciekawych transferów stworzył on słabą Legię. Prawdopodobnie najsłabszą od lat.



