Reprezentant Polski wrócił do gry z mocnym przytupem

Dokładnie 270 dni trwała przerwa w grze Kamila Wałęgi. Nasz reprezentacyjny napastnik po wyleczeniu urazu z końcówki poprzedniego sezonu, latem nabawił się kolejnej kontuzji i do gry wrócił dopiero po dziewięciu miesiącach przerwy. A jak wrócił to z mocnym przytupem! 12 grudnia zawodnik słowackiego Vlci Żilina strzelił cztery gole w wygranym u siebie 6:4 meczu z HK Nitrą.

Młody mężczyzna w czerwonej czapce z daszkiem z logo NY i szarej kurtce, patrzący w obiektyw.
fot. PAP
Kamil Wałęga

Grzegorz Michalewski: Jesteś zaprzeczeniem wizerunku sportowca, który wraca do gry po dziewięciu miesiącach przerwy. Zazwyczaj większość rekonwalescentów potrzebuje czasu, aby wrócić do rytmu meczowego, a Ty zacząłeś z wysokiego „C”, bo w swoim pierwszym występie po dziewięciomiesięcznej przerwie strzeliłeś cztery gole Nitrze. Przypomniałeś się swoim kibicom w najlepszy możliwy sposób. Wygraliście ten mecz 6:4, choć spotkanie nie rozpoczęło się dla was najlepiej, bo po niespełna sześciu minutach przegrywaliście już 0:2.

 

Kamil Wałęga: Na szczęście w końcu udało się wrócić do gry i dodatkowo wygrać to spotkanie. Brakowało mi już tej adrenaliny meczowej. Cieszę się z tych strzelonych goli, ale jeszcze większą radość mam z wygranej, bo przerwaliśmy naszą niezbyt udaną serię w lidze, gdy z ostatnich siedmiu meczów wygraliśmy tylko jedno spotkanie. Bardzo dużo pomogli koledzy z drużyny, bez ich pomocy nie miałbym tak znakomitego wyniku uzyskanego w meczu z Nitrą.

 

Czy kiedykolwiek wcześniej udało Ci się strzelić cztery gole w jednym meczu?

 

W seniorskim hokeju nigdy. Mało tego, to był mój pierwszy hattrick w dorosłym hokeju. Kiedy strzeliłem trzeciego gola, koledzy z drużyny dali mi ten krążek, którym zdobyłem tę bramkę. Mam go u siebie na półce i będzie to dla mnie fajna pamiątka.

 

W hokeju na lodzie jest taki zwyczaj, gdy zawodnik grając u siebie skompletuje hattrick, to kibice rzucają na lód czapeczki. Wiem, że sporo ich było na lodowisku w Żylinie po Twoim trzecim golu. Masz chociaż jedną z nich na pamiątkę?

 

Zgodnie z tradycją na lód poleciały czapeczki, kiedy strzeliłem swojego trzeciego gola. Po meczu osoby pracujące w promocji naszego klubu dały mi je do podpisania, a potem wszystkie trafiły gdzieś dalej i żadnej niestety nie mam.

 

W tym spotkaniu trener Milan Bartovic ustawił Cię w jednym ataku z Rastislavem Dejem i z Jakubem Kolenicem i to był strzał w dziesiątkę, bo współpraca waszego trio była wręcz wzorowa.

 

Obaj bardzo dużo mi pomogli i dzięki nim ten mój wynik był taki okazały. Rastislav Dej, to kapitan naszego zespołu, a z Jakubem Kolenicem od początku mojego pobytu w Żylinie mam bardzo dobry kontakt. Z jednym i drugim świetnie się rozumiemy i uzupełniamy, a na lodzie gramy ze sobą praktycznie w ciemno.

 

Czy po meczu czekała na Ciebie w szatni jakaś nagroda i czy był czas, aby świętować Twój powrót do gry i wynik jak uzyskałeś w tym meczu?

 

Z racji tego, że miałem hattricka, to wpłaciłem do naszej wewnętrznej kasy drużynowej odpowiednią kwotę zgodnie z naszym regulaminem kwotę. Na świętowanie nie było czasu, bo następnego dnia graliśmy mecz z Bańską Bystrzycą.

 

Po Twoim wyczynie w meczu z Nitrą rozmawiałem z waszym rzecznikiem prasowym Peterem Kolarikiem, który powiedział, że nie pamięta aby kiedykolwiek jakiś zawodnik wrócił do takiej świetnej formy po tak długiej przerwie. Dużo było takich gratulacji?

 

Dziękuję, to bardzo miłe słowa. Po meczu miałem naprawdę bardzo dużo wiadomości i gratulacji, nawet nie spodziewałem się, że będzie tego aż tyle. Zrobiło mi się bardzo ciepło na serduszku, bo to wszystko przerosło moje oczekiwania.

 

W trzech kolejnych meczach zdobyliście osiem punktów wygrywając kolejno z Bańską Bystrzycą 5:4 po rzutach karnych (po pierwszej tercji przegrywaliście już 0:4), Zvoleniem 3:0 i Duklą Trencin 4:2, a Twój dorobek to dwie asysty. Sześć punktów w czterech meczach to naprawdę imponujący dorobek, zważywszy jak długą miałeś przerwę w grze.

 

Najważniejsze, że wygrywamy. To kto strzela gole nie ma dla mnie większego znaczenia, bo liczy się drużyna. Cieszę się, że wróciłem do gry, bo już się tego momentu nie mogłem doczekać.

 

Za Tobą dwie poważne kontuzje. Pierwszej nabawiłeś się w zeszłym sezonie już w pierwszym meczu ćwierćfinałowym fazy play-off przeciwko drużynie z Bańskiej Bystrzycy. Uraz okazał się na tyle bolesny, że musiałeś przedwcześnie zakończyć sezon. Nie tylko ten klubowy, ale również i reprezentacyjny, bo nie mogłeś także zagrać na mistrzostwach świata Dywizji 1A w rumuńskim Sfantu Gheorghe.

 

Niestety, zostałem zaatakowany przy boksie przez rywala i upadając, uderzyłem głową o bandę. Skończyło się na złamaniu kości zatoki przynosowej i potrzebne było założenie kilku szwach na rozciętej skórze. Liczyłem, że po zdjęciu szwów będę mógł jeszcze wrócić do gry, ale przy większym wysiłku źle się czułem i miałem wysokie ciśnienie w oku. Akurat ta kość - mówiąc potocznie – „trzyma” oko, aby nie wpadło w dół. Okulista zabronił mi nawet trenować, bo mogły z tego wyniknąć problemy ze wzrokiem.

 

Przed rozpoczęciem obecnego sezonu wróciłeś do gry, ale ponownie zabrakło Ciebie w meczach ligowych.

 

Kiedy dostałem zgodę od lekarzy na rozpoczęcie treningów, to przygotowywałem się indywidualnie do sezonu, a potem już normalnie ćwiczyłem z drużyną. Zagrałem w dwóch sparingach i wtedy złamałem kość łódeczkową w dłoni. Jest to jedna z najgorzej gojących się kości, więc ta moja przerwa w grze znowu była dosyć długa. Na szczęście z ręką jest już wszystko w porządku i mam nadzieję, że swój limit pecha wyczerpałem już definitywnie.

 

Zbliżają się święta Bożego Narodzenia, niebawem powitamy Nowy Rok. Jakie masz plany na ten okres świąteczno – noworoczny?

 

Hokejowe. W poniedziałek mamy jeszcze trening, potem dwa dni wolnego i rano w pierwszy dzień świąt mamy już trening, a 26 grudnia gramy mecz ligowy na wyjeździe z Nitrą. A następnie co dwa dni gramy także poza swoim lodowiskiem z Bańską Bystrzycą i Zvoleniem. Sylwestra i Nowy Rok spędzę w rodzinnych stronach, bo na szczęście mam blisko z Żyliny, ale 3 stycznia gramy już kolejny mecz ligowy, więc nie będę miał zbyt dużo czasu na odpoczynek.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie