Piękna wyspa, luksusowy hotel, czyli Virtus.pro na Mykonos
Czwarte miejsce Virtus.pro podczas pierwszego przystanku ESG Tour może nie zachwyca, ale dobrze rokuje na przyszłość. Tym bardziej, że gracze podchodzili do turnieju na Mykonos dość specyficznie.
I to wcale nie ich wina! Sami organizatorzy przed startem zmagań wspominali przecież o tym, jak ważna dla nich jest otoczka związana z zawodami.
- ESG Tour Mykonos 2017 nie będzie tylko kolejnym, zwykłym wydarzeniem. Wspaniały widok, relaksująca atmosfera i świetna obsługa sprawią, że esportowcy zapamiętają turniej jako bardzo wyjątkowy – komunikował Stamos Venios, CEO PvPRO. Śmiało można więc stwierdzić, że tym razem sam Counter-Strike nie znalazł się na pierwszym planie turnieju. Chwilę po zakończeniu ostatniego pojedynku powiedzieć można jednak: najważniejszy cel PvPRO został zrealizowany. Esportowcy są bowiem zachwyceni.
Zawody rozgrywały się na malowniczej wyspie Mykonos. Osiem zespołów ze światowej czołówki zjechało do luksusowej Destiny Villa. A w niej – oprócz komputerów – na strzelców czekały: basen, pyszne jedzenie, wspaniałe widoki na górzysty krajobraz i szereg atrakcji, które zachwycają tłumnie zjeżdżających do Grecji turystów. Sam Jakub ‘kuben’ Gurczyński w wywiadzie dla Virtus.pro wspomniał: - Ze względu na to, w jak atrakcyjnym miejscu jesteśmy, nie poświęcaliśmy zbyt dużej uwagi samej grze, lecz sporo czasu spędziliśmy razem, podróżując na quadach po wyspie i odwiedzając co rusz kolejną piękną plażę. Drużynowego funu nigdy za wiele. A skoro trener formacji nie waha się otwarcie mówić o takim podejściu do rozgrywek, nic dziwnego, że sami gracze namiętnie korzystali z oferowanych im przywilejów.
Wiktor ‘TaZ’ Wojtas również zwrócił uwagę na to, że turniej z serii ESG Tour znacznie różni się od innych wydarzeń esportowych. - Mimo tego, że jesteśmy na zawodach, to można się poczuć jak na wakacjach. Jest to fajna odskocznia i prawdę powiedziawszy przyjemny wypoczynek – wspominał w rozmowie z Joanną Marks, po chwili bardziej szczegółowo tłumacząc, dlaczego tak dobrze wspominać będzie pobyt na Mykonos: - Nasza willa znajduje się w miejscu, gdzie trudno jest dojechać, ale sama jazda quadem sprawia dużo frajdy. Wypożyczyliśmy quady, bo dają nam o wiele większa swobodę w poruszaniu się po wyspie. Wycieczki drużynowe i odpoczynek od ciągłej presji turniejowej, to zdecydowanie jeden z najlepszych punktów tego wyjazdu. Chyba każdemu z nas ten turniej zapadnie w pamięć jako jeden z ciekawszych, właśnie dzięki quadom.
Ale jazda czterokołowcami – choć bezsprzecznie udana – nie była jedyną atrakcją, z której korzystali zawodnicy. W przerwach między meczami, a także tuż po nich zespoły namiętnie wskakiwały do znajdującego się na terenie ośrodka basenu. Wśród graczy popularne stało się także zwiedzanie pobliskich plaż oraz poznawanie lokalnej kuchni. Wiele z tego uwiecznili zresztą na swoich profilach w serwisach Instagram czy Facebook.
Jak wspaniałe okoliczności przyrody i grecka gościnność wpłynęły ostatecznie na samą postawę Virtus.pro? O ile pierwszego dnia Polacy radzili sobie znakomicie, nie dając najmniejszych szans reprezentantom Teamu EnVyUs oraz Teamu Liquid, o tyle po dniu przerwy na czas wolny spotkali się z wieloma problemami. Dosłownie wyrwany przez mousesports został im awans do głównego finału. Nie najlepiej wyglądały także dwie mapy w wykonaniu „Złotej piątki” przeciwko SK Gaming. Sami zawodnicy zresztą zwrócili uwagę na to, jak ucierpiała ich forma w przeciągu tych kilku dni. Czy jednym z powodów mógł być wakacyjny klimat turnieju? Zapewne tak. Czy możemy ich o to winić? Absolutnie nie!
Grafik profesjonalnego esportowca jest w dzisiejszych czasach dosłownie przepchany. Trudno mi sobie wyobrazić, jak zawodnicy łączą niemal cotygodniowe podróżowanie po świecie z internetowymi spotkaniami ligowymi i kwalifikacyjnymi, a również nieoficjalnymi treningami. Tylko we wrześniu Virtus.pro – oprócz samego Mykonos – pojawiło się już w szwedzkim Malmoe, a już niedługo zobaczymy ich podczas ESL One New York oraz fazie grupowej ELEAGUE Premier w Atlancie. A to dopiero początek sezonu po jedynej, a w dodatku niedługiej przerwie wakacyjnej. Jeśli więc graczom nadarza się okazja do wypoczynku, a przy okazji zagwarantowaniu widzom sporej dawki esportowych emocji – trzeba z tej okazji czerpać garściami. Tym bardziej, że – mimo ostatecznego wylądowania poza podium – w grze biało-czerwonych widać progres. Miejmy nadzieję, że zaprocentuje on w Nowym Jorku.
A co z samym ESG Tour? Impreza na Mykonos była pierwszym, ale nie ostatnim przystankiem z serii. Nie wiemy jeszcze, gdzie organizowane będą kolejne turnieje. Domyślić możemy się jednak, że organizatorzy nie przestaną rozpieszczać esportowców, a zespoły ochoczo zjeżdżać będą na turnieje organizowane przez PvPRO. Jak na razie, awans do drugiej edycji zmagań wywalczyła najlepsza trójka z Mykonos: mousesports, Team Liquid oraz SK Gaming. Pozostali uczestnicy wyłonieni będą w kwalifikacjach.
Komentarze