Prezes klubu Bednorza wszczyna "koronawirusową" rewolucję w SuperLega siatkarzy

Siatkówka
Prezes klubu Bednorza wszczyna "koronawirusową" rewolucję w SuperLega siatkarzy
Fot. PAP

Dopóki sytuacja się nie ustabilizuje, my już grę zakończyliśmy – grzmi prezes jednego z najpotężniejszych włoskich klubów siatkarskich, pracodawca Bartosza Bednorza – Catia Pedrini z Leo Shoes Modena. W niedzielę jej zespół zagrał przy pustych trybunach z Vero Volley Monza Bartka Kurka. W Piacenzie siatkarze Sory nie wyszli z autobusu. Na minuty przed rozpoczęciem odwołano mecz w Mediolanie, bo część uczestników miała podwyższoną temperaturę. Co dalej? W poniedziałek o 17 zbiera się zarząd ligi.

Prezes Modeny – charyzmatyczna Catia Pedrini już przed niedzielną kolejką protestowała w sprawie gry przy pustych trybunach. Napisała otwarty list do władz ligi, w którym podnosiła choćby sprawę piłek i chłopców oraz dziewcząt, którzy mają ją podawać zawodnikom w trakcie gry. 

 

„Mamy zapewnić, jako organizatorzy, 11 młodych zawodników, którzy podają piłki w czasie meczu. Ich obowiązkiem jest też osuszanie piłek. Mają więc bezpośredni kontakt z płynami ustrojowymi zawodników” – pisała w swoim liście opublikowanym na stronie klubu.

 

Prezes ligi Diego Mosna, na co dzień szef Itasu Trentino, odpowiedział też listem, opublikowanym na stronie rozgrywek. Pisał, że rozumie wszystkie obawy Catii, ale dodał, że wspólna decyzja klubów była taka, żeby grać. Co ciekawe jego klub, tak jak i Modena głosował za zawieszeniem rozgrywek co najmniej do końca marca. Za grą były Piacenza, Verona, Padwa, Mediolan, Civitanova i Perugia. 

 

Na marinesie chłopcy i dziewczęta, którzy podawali piłki, występowali w niebieskich, medycznych rękawiczkach, co zalecił w swoim liście mosna. Trudno powiedzieć czy to coś my dało, gdyby okazało się, że któryś z siatkarzy jest zarażony. 

 

Warto dodać, że niemal połowa klubów SuperLega ma swoje siedziby na terenie objętym zakazem wjazdu i wyjazdu, kóry został ogłoszony w specjalnym dekrecie premiera Włoch. Zresztą w dwóch z nich - Mediolanie i Piacenzie w niedzielę miały się odbyć mecze, ale zostały odwołane. Oba w związku z gorączkowaniem osób związanych z klubami. 

 

Siatkarze Globe Banca Popolare del Frusinate Sora, którzy w sobotę dotarli do Piacenzy, w niedzielę nie wyszli z autobusu, którym dojechali już pod halę, w której miał się odbyć mecz. Wszystko z powodu informacji, jaką podała na swoim Instagramie ekipa gospodarzy. Według niej libero Gas Sales Piacenza ma objawy grypowe, m.in. gorączkę. Chodzi o Fabio Fanuliego, który według późniejszego, oficjalnego komunikatu nie jest chory na Covid-19, ale ze względu na swój stan dostał wolne i przebywa w domu.

 

Działacze Sory zażądali od lekarza Piacenzy potwierdzenia na piśmie, że nie jest to koronawirus. Sytuacja była naprawdę napięta. Autobus stał pod halą, wysiadł z niego tylko jeden z gości. Pisma jednak nie dostał. Wszyscy siatkarze i sztab podpisali zatem oświadczenie, że nie zagrają ze względu na bezpieczeństwo swoje, bliskich, a także całego regionu, do którego mają wrócić po meczu.

 

Z kolei w Mediolanie mecz miejscowego Alianz z Kioene Padwa został odwołany dosłownie na minuty przed jego rozpoczęciem. Wedle oficjalnych informacji część uczestników spotkania – zawodników i obsługi nie przeszło obowiązkowego, zalecanego w wydanym w niedzielę przez premiera dekrecie, testu na wysokość temperatury.

 

- Byliśmy gotowi grać – stwierdził zaraz po odwołaniu meczu Valerio Baldovin, trener Padwy – miasta, które podlega obecnie kwarantannie.

 

Baldovin zaczyna chyba jednak należeć do mniejszości, która chce grać. Już przed meczem w Modenie nie tylko jej prezes żądała zawieszenie rozgrywek. Podobny postulat stawiał atakujący Ivan Zajcew, który idzie jeszcze dalej. Według niego rozgrywki powinny być zawieszone, wznowić je można dopiero po uspokojeniu całej sytuacji kosztem… zmagań Ligi Narodów, które według niego powinny zostać odwołane.

 

Zobacz: Premier chce odwołania imprez masowych. Puste stadiony i hale?

 

Zajcew nie jest odosobniony w swoich teoriach. Szef związku zawodowego włoskich piłkarzy - Damiano Tommasi wzywa futbolistów Serie A do strajku. On też stawia tezę, że włoskie rozgrywki piłkarskie powinny być zawieszone, a dokończyć je można w terminie Euro 2020, które powinno zostać przełożone na 2021 rok. Chaos i niepewność pogłębia list ministra sportu Vincenzo Spadafora, który wzywa do zawieszenia rozgrywek, podczas, gdy niedzielny dekret premiera o wyznaczeniu stref zamkniętych aż do takich środków się nie posuwa.

 

W tym wszystkim są oczywiście jeszcze pieniądze. Portal iVolleyMagazine oszacował, że tylko do końca fazy zasadniczej kluby SuperLega stracą na meczach bez publiczności ok. miliona euro. Wspomniana prezes Modeny przyznała, że dla niej każdy mecz bez kibiców to 50 tysięcy euro straty. Przed play-off został jej do rozegrania już tylko jeden. W niedzielę był ten pierwszy. Czyli już jest 100 tysięcy "do tyłu", a to kontrakt jednego, w przypadku jej klubu, słabszego siatkarza. Ale przecież potem, w play-off może to być i sześć i siedem meczów u siebie. Modena mierzy w tytuł.

 

- Co będzie jeśli decyzja ligi każe wam grać dalej – zapytano prezes Modeny po niedzielnym, wygranym 3:1 meczu z Monzą? – My do momentu uspokojenia sytuacji grę zakończyliśmy – oświadczyła Catia Pedrini.

Robert Małolepszy, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie